
Siedzi obok Krystyny Pawłowicz, wyglądają niemal jak przyjaciółki. Ale to posłanka Iwona Arent zasłynęła bardziej w ten niechlubny, sejmowy, wieczór. Właściwie można powiedzieć, że w tym momencie miała swoje 5 minut. Wcześniej, choć w Sejmie jest już czwartą kadencję, raczej nie było o niej wiele słychać. Teraz pokazała na co ją stać. – To wy nas atakujecie i prowokujecie! – krzyczała w Sejmie.
Można powiedzieć, że posłanka PO to główny powód, dla którego posłanka Arent tym razem zdecydowała się na mównicę wejść. Na nagraniu (od min. 24:50) widać, jak czeka. Jakby jak najszybciej chciała dostać się do mikrofonu. A gdy już to zrobiła, nastąpił atak. Skarga niemal jak w przedszkolu. – Chciałam powiedzieć, że to, co się tutaj wydarzyło to był atak Państwa na nas. Ja zostałam zaatakowana przez kolegów waszych z Platformy Obywatelskiej i Nowoczesnej. Pani Kinga Gajewska prowokowała nas, tutaj stojąc, telefonem komórkowym – niemal krzyczała.
To wy wprowadziliście do tej Izby taką sytuację, że wstyd na cały świat, na całą Europę, jak tutaj są prowadzone obrady. To wy nas atakujecie, prowokujecie, robicie wszystko, żeby destabilizować sytuację. My na to nie pozwolimy i nie damy się sprowokować!
– Skompromitowała się. To było szczególne wystąpienie. Nie wiadomo było, co ma do powiedzenia. Była to próba przykrycia tego się wcześniej wydarzyło. Tego skandalicznego wystąpienia prezesa Kaczyńskiego. Ale była to nieudana próba, bo jej wystąpienie nikogo nie porwało i nie przekonało. Sama wcześniej wyskoczyła z iPadem i próbowała coś nagrywać – mówi naTemat poseł PO Jacek Protas, który – jak Arent – pochodzi z regionu warmińsko-mazurskiego. Razem z nią zasiada w sejmowej Komisji Odpowiedzialności Konstytucyjnej, której zresztą ona jest przewodniczącą.
Ostatnio Iwona Arent zasłynęła wypowiedzią o Władysławie Frasyniuku. "A kto to jest Frasyniuk, że ma stać ponad prawem? Mam nadzieję, że zostanie potraktowany tak jak prawo przewiduje i zostanie UKARANY" – ten wpis wywołał burzę. Mocno jej wtedy przypomniano, kim jest Władysław Frasyniuk.
Posłowie opozycji przyznają, że niewiele o niej wiedzą. Ale z 2010 roku zachował się bardzo ciekawy wywiad, którego posłanka Iwona Arent udzieliła "Gazecie Wyborczej". Normalny, bez zajadłości i ataku na kogokolwiek. Ukazujący kobietę, która – jak sama mówi – nie chce być "postrzegana jako osoba, która tylko trzepie rzęsami" (przyznała, że zaczęła odmawiać telewizjom, gdy okazywało się, że jedynym tematem rozmowy miała być uroda czy wygląd).
"Chciałam emigrować. Był koniec lat 80. A ja chciałam do Kanady. Ale wyjechałam do Grecji, bo tam jeszcze były obozy dla uchodźców. Znalazłam sobie mieszkanie, prace. No i zarejestrowałam się jako uchodźca". Czytaj więcej
