Z wyboru albo innych powodów mnóstwo Polaków skazanych jest na oglądanie tylko telewizji publicznej. W wielu domach gdzieś na obrzeżach Polski wiele rodzin po prostu nie odbiera innych programów. Nie stać ich, przyzwyczaili się albo nie chcą. Ale przerażające jest to, że dzięki temu w ogóle mogą nie wiedzieć, co w ostatnich dniach naprawdę dzieje się w Polsce. Oni słyszą o ulicznej rewolcie, którą wspierają zagraniczni sponsorzy, o tym, że opozycja od początku chce obalić rząd. A nawet o tym, że to sposób na sprowadzenie islamskich imigrantów do Polski.
To nie może dziać się naprawdę. Coraz trudniej uwierzyć w ten informacyjny obłęd. W te teorie spiskowe, które w telewizji publicznej kreuje się coraz częściej i z coraz większą inwencją. – Unijni liderzy chętnie wspierają uliczne protesty, które mają doprowadzić do obalenia rządu w Warszawie – to ostatnia nowość. W sobotę dziennikarz TVP Info mówił milionom Kowalskich o zagranicznych sponsorach tej rewolty, o tym, że Donald Tusk po raz kolejny zagraża Polsce, a opozycja wcale nie protestuje, ona walczy z rządem na ulicach.
Dlaczego wspierają ją unijni liderzy? Gdyby do władzy wróciła Platforma Obywatelska, to – zacytujmy słowa, które padły w programie "Nie da się ukryć" – "zgodnie z ich zapowiedziami, do Polski mógłby popłynąć strumień islamskich imigrantów". I wszystko staje się jasne. Przeciętny widz TVP chwyta to w mig. On przecież nie chce imigrantów. Ba, na antenie tej samej stacji słyszy jeszcze, że wszyscy uczestnicy protestów mają identyczne świece (!). Czyż to nie jest podejrzane? Kto za tym stoi? – niejedna głowa szybko zaczyna kojarzyć fakty. Takie ziarno zasiewa w nich TVP.
"Jesteśmy w stadium rewolucji"
Telewizja publiczna jest dziś jaka jest, nie odkrywamy tu Ameryki. Ale gdy człowiek uświadomi sobie, że tysiące ludzi w Polsce informacje czerpie tylko z niej, włos może jeżyć się na głowie.
Czwartek 20 lipca. Tysiące ludzi protestuje na ulicach Warszawy, Wrocławia, Poznania i ponad 100 innych miast w całej Polsce. TVN24 i Polsat pokazują wręcz lawinę ludzi, która ciągnie się przez Krakowskie Przedmieście, że końca ani początku nie widać. Relacja trwa przez wiele godzin i przyciąga kolejne tłumy Polaków przed telewizory.
W tym czasie TVP Info nadaje swoje programy publicystyczne. W jednym z nich produkuje się Wojciech Cejrowski. – Moim zdaniem jesteśmy w jakimś stadium rewolucji i albo się przekręci w kierunku zbrojnej albo przekręci się w drugą stronę. Może to są pojękiwanie bestii, która zrobiła się już bezsilna – rozwodzi się naczelny ekspert telewizji publicznej.
Histeria przeciwników zmian
Gdyby chcieć obejrzeć relację z tak niespotykanej w ostatnich latach w Polsce skali protestów, tu nie ma nic. Jakby nic w Warszawie i całej Polsce w tym momencie zupełnie się nie działo.
Dopiero potem przeciętny Kowalski dostaje odpowiednie przekazy. Orędzie premier Beaty Szydło, z którego dowiaduje się, że opozycja krzyczy i tupie, a zmiany w sądach są "odpowiedzią na potrzeby wszystkich Polaków". Te zmiany – jak obwieszczają "Wiadomości TVP" to koniec "nadzwyczajnej kasty", a protesty opozycji to histeria. Najważniejszą informacją poranka 21 lipca stają się za to dwie wiadomości. O tym, że poseł Pięta został zaatakowany, a przeciwnicy rządu sprofanowali pomnik Armii Krajowej. O wielkim zrywie Polaków nie ma nic.
Generalnie widz TVP ciągle w ostatnim tygodniu otrzymywał informacje o atakach. Głównie na dziennikarzy tej stacji właśnie. Kolejny dowód, jak strasznie opozycja się zachowuje.
Jak z tą frekwencją było?
Wracając do protestów opozycji. Na zdrowy rozum widać w innych stacjach, że w Polsce dzieje się coś nieprzeciętnego, że tłumy są nieprzebrane i nie jest to garstka ludzi. Policja twierdzi, że było 14 tysięcy ludzi. Każdy, kto był pod Pałacem Prezydenckim, kto oglądał relację w niepublicznych mediach, nie jest w stanie w to uwierzyć.
Ale przeciętny Kowalski, który do innej telewizji nie ma dostępu, tego nie wie. Nie wie, że w tym czasie za granicą informują, że 20 lipca wieczorem w Polsce protestowały setki tysięcy ludzi i że na świecie robi to ogromne wrażenie.
I nawet jeśli internet podważa prorządowe teorie, dziennikarze TVP bronią tu swojej wersji jak lwy. Ta wymiana zdań między Michałem Adamczykiem z Wiadomości a jego profesorem z uczelni, mocno skradła uwagę sieci. Niejeden widz TVP tego już jednak nie wie.
On – nawet czytając wyłącznie paski na ekranie – jest święcie przekonany, że opozycja to największy agresor współczesnej Polski, bojówkarze, których cechuje chamstwo i którzy chcą przeprowadzić w Polsce pucz. "Agresja i chamstwo – tyle zapamiętamy z dzisiejszej manifestacji przed Sejmem" – brzmiał jeden z takich pasków.
I jeszcze kilka myśli z publicystycznych programów TVP, np. Minęła 20 w TVP Info:
"To jest oczywiste, że totalnej opozycji chodzi o obalenie rządu, nie cofnie się przed niczym".
"Demonstracje opozycji to nowa odsłona przemysłu pogardy".
"Andrzej Duda pokazał, że jest politykiem samodzielnym".
" W końcu mamy rząd, który słucha głosu społecznego, działa i podejmuje ważne decyzje".
Brak słów, by to wszystko podsumować. Inny kraj, inna rzeczywistość. Że Jarosław Kaczyński wściekł się w Sejmie? Przecież miał powód.
I jak tu się potem nie dziwić, że część narodu zupełnie nie rozumie, o co tej opozycji w ogóle chodzi?
Reklama.
Z programów TVP
"Opozycja nie jest w stanie samodzielnie obalić rządu, bo nie ma programu; sięga po pomoc ulicy i zagranicy"
"Wiadomości TVP"
fragment, 19 lipca
"Nakręcana przez lata spirala pogardy i nienawiści wobec prezydenta Lecha Kaczyńskiego, liczne próby jego oczerniania i ośmieszania - taka była strategia Platformy Obywatelskiej od 2005 roku. Dziś politycy tej partii znów wysługują się imieniem byłego prezydenta w wygodnych dla siebie momentach. Wczoraj na te próby, w ostrych słowach, zareagował jego brat - Jarosław Kaczyński". Czytaj więcej