
– Ktokolwiek byłby prezydentem, którakolwiek z partii by rządziła, to robiłbym dokładnie to samo. Potrzebne są takie wentyle bezpieczeństwa, by rozładować napięcie, żeby nie gloryfikować polityków. I nie stawiać ich zamiast monstrancji w Kościele. To są ludzie, którzy piastują ważne stanowiska. Ale są tylko ludźmi – mówi nam Paweł Koślik, który wciela się w rolę prezydenta Andrzeja Dudy w "Uchu Prezesa". Podkreśla, że ostatnio jest bardzo dumny z prezydenta, choć jeszcze nie wie, czy poprze go w kolejnych wyborach.
Był Pan częścią tłumu, który krzyczał przed Pałacem Prezydenckim: "chcemy weta"; "Adrian zostań Andrzejem"?
Czyli co: Adrian z "Ucha Prezesa" staje się Andrzejem?
Wspomniał Pan przed momentem, że bliżej Panu do prawej strony. W takim razie, dlaczego przyjął Pan rolę w satyrycznym serialu, który wyśmiewa partię rządzącą?
Dostał Pan tę rolę ze względu na wizualne podobieństwo do prezydenta?
Wyrzucają Panu, że ociepla Pan wizerunek prezydenta?
A Pan lubi prezydenta?
Jako prezydent niewiele Pan mówi.
Gra Pan w reklamach, w teatrach i kabarecie. Co daje Panu największą frajdę?
Mówią o Panu "nie ma parcia na szkło". Pan o sobie: że jest skromny i nie ma pewności siebie. Trudno się Panu żyje w tym środowisku?
Raczej czeka Pan, a nie upomina się o propozycje?
W przyszłym sezonie "Ucha" prezydent w końcu wejdzie do gabinetu prezesa?
W przyszłych wyborach Andrzej z "Ucha" zagłosuje na prezydenta Dudę?
Paweł Koślik
Paweł Koślik w 2002 r. ukończył studia na Wydziale Aktorskim w Akademii Teatralnej w Warszawie. Zadebiutował rolą bezimiennego kierowcy w filmie "Na jelenie", kojarzy się głównie z epizodami, ostatnio był "bezimiennym mężczyzną w lokalu z kebabami" ("Polandja"). Gra w teatrze (m.in. Dramatycznym, Komedii). Jest członkiem Kabaretu na Koniec Świata.
