Sprawa zbiorowego gwałtu i 10-dniowego przetrzymywania dwudziestosześcioletniej kobiety w jednym z łódzkich mieszkań wstrząsnęła opinią publiczną. Zmusiło to też ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobrę do stanowczych działań. Jak zawsze w takich sprawach zaskakuje wiele komentarzy. Czy kiedyś winny będzie sprawca, a nie ofiara?
Co jakiś czas mamy do czynienia z podobnymi sprawami, a model ich przeprowadzania wciąż jest ten sam. Gwałt, pobicie (często przetrzymywanie), zgłoszenie na policję, błędy prokuratury, okaleczenie lub śmierć ofiary i interwencja ministra sprawiedliwości. Ale oprócz tych samych błędów organów ścigania i wymiaru sprawiedliwości, wciąż mamy do czynienia z zupełnie odwróconym postrzeganiem ofiary i winnego. Wiadomo, gwałciciel to gwałciciel i do więzienia z nim, ale gdyby kobieta nie ubrała zbyt krótkiej spódniczki, albo nie poszła na tę imprezę to nic by się jej nie stało i dalej by żyła.
Czy w tej sprawie popełniono błędy? Dużo ludzi oraz minister sprawiedliwości oburzonych jest tym, ostatniego podejrzanego tymczasowo aresztowano dopiero wczoraj.
Monika Płatek: Zamiast oburzenia wolałabym konkrety. Jakie dowody ma minister sprawiedliwości na to, że nastąpiło zaniedbanie? Tymczasowy areszt jest ostatecznym środkiem zapobiegawczym. Wiemy, że w mieszkaniu, w którym kobieta była pozbawiona wolności, gwałcona, bita i przetrzymywana było trzech mężczyzn. Czy wiemy jaki był ich udział każdego z nich w tym, co w efekcie doprowadziło do śmierci kobiety? Minister, który wychodzi przed kamery i się oburza daje przecież dowód na to, że nie dostrzega, iż mamy tu do czynienia z systemowym, a nie jednostkowym zaniedbaniem spraw, w których dochodzi do przemocy seksualnej. Nie wiemy co tam się stało. Czy rzeczywiście było tak jak to przedstawia minister Ziobro i podległa mu prokuratura, czy też minister wykorzystuje tragedię tej kobiety dla zbicia własnego politycznego kapitału. Tymczasowe aresztowanie to środek zabezpieczający, a nie kara. I jego zastosowanie nie przesądza o winie. W dodatku jest to środek zabezpieczający ostateczny. Jeśli więc mamy do dyspozycji inne możliwości to, sąd oceniając sytuację stosuje ten środek.
Tymczasowe aresztowanie stosuje się, zgodnie z prawem wtedy, gdy mamy silne dowody winy, oraz uzasadnione przekonanie, że podejrzany będzie mataczył lub ukrywał się. Tymczasowe aresztowanie możliwe jest i wtedy, gdy popełniony czyn zagrożony jest wysoką karą. Nie może to być jednak automatyczna przesłanka. Sąd i w tym przypadku powinien uzasadnić, co wskazuje na to, że wysoka kara zostanie zasądzona. Automatyczne założenie, że zarzut popełnienia przestępstwa uzasadnia tymczasowe aresztowanie jest łamaniem, a nie stosowaniem prawa. Prowadzi do tego, że przetrzymujemy w aresztach także ludzi całkowicie niewinnych, którym, bywa łamiemy życie. Wykorzystywanie więc w celach populistycznych zbrodni zgwałcenia, by zjednywać sobie poparcie w ten sposób, że promuje się dość mechaniczne orzekanie tymczasowego aresztu nie przeciwdziała przestępstwom i nie chroni nas. Ma zaś stwarzać wrażenie dbałości. Na wrażeniu się kończy.
Czyli prokuratura nie popełniła błędów?
Nie wiadomo. Minister Ziobro, który wychodzi przed szereg i zgrywa szeryfa krzycząc o zaostrzeniu kar i o tym, że kogoś trzeba było aresztować uprawia tani populizm. Nie wiadomo co tam się stało. Może trzeci mężczyzna był zamknięty w drugim pokoju podobnie jak ofiara? Nic o tym nie wiemy, a bardzo chętnie ferujemy wyroki.
Żeby to stwierdzić musimy mieć dowody. I tu pojawiają się pytania: czy przesłuchano ofiarę? Przecież żyła. Czy mogła ona skorzystać z telefonu zaufania, który powinien działać od dwóch lat i być uruchomiony przez państwo? Nie ma go. Dlaczego? Od 1 sierpnia 2015 obowiązuje Konwencja Rady Europy o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Art. 24 Konwencji nakłada na strony obowiązek utworzenia ogólnokrajowego, całodobowego, bezpłatnego telefonów zaufania w sposób, który respektuje poufność osób dzwoniących. Ma świadczyć porady i służyć pomocą. Ma również dawać obraz rzeczywistego zjawiska przemocy, także przemocy seksualnej z jaką mamy do czynienia. Art. 25 Konwencji gwarantuje ofiarom przemocy seksualnej pomoc psychologiczną i prawna osobom taka osobom dotkniętym, zarówno kobietom jak i mężczyznom. Również i te przepisy nie są przez ministra sprawiedliwości i władze naszego kraju respektowane.
I wreszcie – kiedy mówimy o zgwałceniu – to o czym mówimy? Artykuł 197 Kodeksu Karnego mówi, że kto przemocą, przymusem psychicznym bądź podstępem doprowadza do obcowania płciowego podlega karze. Artykuł 36 Europejskiej Konwencji Przeciwdziałania Przemocy mówi, że kto doprowadza do współżycia bez zgody drugiej strony. A kiedy wiadomo, ze dochodzi do zgody drugiej strony? No właśnie. Ten sam problem z odpowiedzią na to pytanie jaki ma Pan, mają również policjanci, prokuratorzy i sędziowie. W 2004 roku Europejski Trybunał Praw Człowieka wydał wyrok w sprawie M.C. przeciwko Bułgarii. W wyroku tym zwrócił uwagę na to, co zostało odzwierciedlone w art. 36 Konwencji. Ze zgwałceniem mamy do czynienia wtedy, gdy zostaje naruszona autonomia seksualna człowieka.
Co to oznacza? Że dochodzi do naruszenia autonomii seksualnej, a w konsekwencji do zgwałcenia zawsze wtedy, gdy brak jest entuzjastycznej zgody na zbliżenie. Rzecz więc nie w prawie do odmowy, ale w wymogu poszanowania prawa człowieka do zgody na zbliżenie. Nikt nie musi udowadniać, że się nie godził na współżyciee. Aby odrzucić zarzut zgwałcenia trzeba wykazać, że wybrzmiało wyraźne, nieprzymuszone, wolne autonomiczne, TAK! Tego i takiej treści kodeksu karnego wymaga Konwencja, która jest częścią polskiego porządku prawnego. Warunku tego nie spełnia polski kodeks karny. Minister sprawiedliwości, więc zapalczywie proponując jedynie podwyższanie i tak już wysokich kar, nie wypełnia wymogów obowiązującego prawa. Ma ono na celu przede wszystkim przeciwdziałać przed popełnianiem przestępstw. Ktoś, kto koncentruje się wyłącznie na czynach już dokonanych mija się z wymogami obowiązującego prawa i naraża osoby na stanie się kolejną, potencjalna ofiarą zgwałcenia.
Czyli to władze są odpowiedzialne za to, jak wygląda sytuacja zgwałconych kobiet?
Minister Ziobro jest od początku zainteresowany tym, żeby doprowadzić do sytuacji, kiedy będzie mógł uzasadnić decyzje o zaostrzaniu kar. A do czego to doprowadzi? W tej chwili z kilkudziesięciu tysięcy zgłaszanych tego typu spraw na policję, do sądu trafia około trzech tysięcy. Na policji nadal się nie przyjęło, że jest to przestępstwo ścigane z urzędu, a nie na wniosek, i nie można oceniać zasadności doniesienia o popełnieniu zgwałcenia po tym, czy ktoś był w krótkiej spódnicy, czy poszedł na jakąś imprezę, czy wsiadł do jakiegoś samochodu. Pan minister o tym nie mówi i jednocześnie w sposób demonstracyjny lekceważy wymogi konwencji antyprzemocowej. Tymczasem rzecz nie w podwyższaniu kar, które może przynieść efekt taki, że jeszcze mniej spraw dotyczących zgwałcenia będzie miało szansę trafić przed sąd.
Tendencja, by winić za zdarzenie ofiarę dominuje w naszym społeczeństwie, także wśród policjantów i prokuratorów. Konwencja wymaga, by eliminować, wskazując na niestosowność założeń, że ofiara „sama tego chciała” i jeśli została zgwałcona to jest jej wina. W tym przypadku mamy trupa. To zmienia sytuację. I jednocześnie demonstruje lekceważenie władzy wobec kobiet i Konwencji. Ta kładzie nacisk na zapobieganie takim czynom, a działania ministra obnażają rzeczywistość, iż w Polsce nadal, trzeba zgwałconą zabić, by doczekać się reakcji władzy. Trudno w takich warunkach mówić o gwarancjach ochrony bezpieczeństwa.
Czyli minister po prostu nie wprowadza zmian?
Minister wprowadza zmiany. Proponowane zaostrzenie kar będzie zmianą. Tyle, że nie jest to zmiana nastawiona na ochronę ofiar przed zgwałceniem, lecz na zbicie kapitału politycznego kosztem ofiar – już zgwałconych, i zagrożonych zgwałceniem w przeszłości. Aby skutecznie zapobiegać gwałtom należy wdrożyć instrumenty przyjęte w Konwencji antyprzemocowej. A tego minister nie robi. To zaniechanie jest naruszeniem Konwencji antyprzemocowej, będącej integralna częścią polskiego porządku prawnego. obowiązującego prawa To postawa nie tylko ministra. Nie inaczej działa premier tego rządu i cała ekipa rządząca.
A co ze ściganiem gwałtu z urzędu? Mówi się o tym, że policjanci nie wiedzą, że taka zmiana w prawie nastąpiła kilka lat temu.
Polecam raport z listopada 2014 roku, adwokata Artura Pietryki. Mecenas zbadał, dlaczego większość spraw o zgwałcenie nie dochodzi do sądu. Udokumentował dlaczego nie dochodzi do wymaganego przez prawo niezwłocznego przesłuchania ofiary? Wykazał braki w organizacji pracy służb ścigania w zakresie kadry psychologicznej, świadczącej pomoc prawną, a także w zakresie stosownego zebrania dowodów od osoby pokrzywdzonej. Bywa, że na przesłuchania osoba wzywana jest dopiero po miesiącu. W tym czasie pozostawiona jest sama sobie. I w takich warunkach nie chcąc przeżywać traumy spotkania z organami wymiaru sprawiedliwości, nie przychodzi.
Ale trzeba tutaj popatrzeć na szerszą praktykę. Nie przypominam sobie kampanii, która informowałaby zgwałcone o tym, aby po gwałcie powstrzymały się wzięcia prysznica i udały się na najbliższy posterunek policji, w którym ma się gwarancję, że będzie życzliwy psycholog, lekarz i policjant. Proszę mi pokazać choć jeden posterunek, który takie warunki zapewnia. Albo choć z dziesięć, w których choćby to przetestowaliśmy. Taki wymóg zawarty jest w Konwencji antyprzemocowej. Od co najmniej 10 lat organizacje pozarządowe, w tym Centrum Praw Kobiet i Fundacja Dajemy Dzieciom Siłę szkoli w tym zakresie policjantów. I gdy pojawia się szansa, że system zacznie działać pan minister Ziobro wychodzi przed szereg i demonstracyjnie wbrew wymogom Konwencji antyprzemocowej pozbawia te organizacji dotacji. Według Konwencji takie organizacje powinny mieć zapewnione fundusze. Więc jeśli u nas w kraju władza demonstracyjnie pozbawia te organizacje możliwości sprawnego niesienia pomocy i przeciwdziałania gwałtom, to czy naprawdę chodzi o to, by nie było gwałtów?
W tym przypadku konkretnym przypadku odłożenie przesłuchania być może spowodowane było stanem zdrowia osoby pokrzywdzonej. Rzecz w tym, że z badań Pietryki wynika, że to kwestia systemowa, a nie jednostkowych zaniedbań. Dlaczego? Bo wygląda na to, że lekceważy się los ofiar, a zgwałcenie, wykorzystuje dla zbijania politycznego kapitału mamiąc nas tekstami o tym, że podwyższona surowość załatwi problem. Nie załatwi.
Widzimy więc skutki tego co robi obecna władza w kwestii przemocy wobec kobiet? A raczej czego nie robi.
Do tego przestępstwa mogło nie dojść. Ta kobieta mogła żyć. Ci mężczyźni nie musieli dopuścić się zgwałcenia. Mieli prawo, by usłyszeć, że z faktu, że ktoś się do nich uśmiecha, wsiada z nimi do samochodu i ma seksowny wygląd nie wynika przyzwolenie na uprawianie z nim seksu. Kiedy, jak i gdzie ci mężczyźni usłyszeli o tym, że nie wolno im się dobierać do drugiej osoby bez wyraźnego „tak” wypowiedzianego bez fizycznego przymusu, podstępu, zastraszenia czy odurzenia? Słyszymy o tym gdzieś? Gdzie rząd w jakikolwiek sposób przybliżył społeczeństwu informacje o treści art. 36 Konwencji? Te informacje mogą przeciwdziałać przemocy. Aby się tak stało muszą być przedstawiono jasno, pozytywnie i z powagą i szacunkiem do ludzi. Nie knut i straszenie karą, ale wypełnianie obowiązku, który na władzy spoczywa w drodze wymogów Konwencji antyprzemocowej.
I jeżeli pyta się mnie Pan, dlaczego prokurator wydał taką decyzję, odpowiadam – nie wiem. Chciałabym poznać jego motywację. Działania ministra budzą moje podejrzenia, iż być może wykorzystał te tragedię do pozbycia się niewygodnego prokuratora. Tymczasem to minister Ziobro jest odpowiedzialny za to, że mamy stan niewiedzy i lekceważenia ofiar i potencjalnych ofiar przestępstw seksualnych, a nie politykę zapobiegania przestępstwom seksualnym.
Wyobrażam sobie, że ludziom, którzy czują zrozumiałą wściekłość za krzywdę i śmierć tej kobiety łatwo jest w zgryzocie życzyć sprawcom najgorszego, a w efekcie ministrowi łatwo nimi manipulować i oferując im ochłap zemsty w postaci zapowiedzi zaostrzania kar w kodeksie odwrócić uwagę od zaniedbań jakich sam się dopuszcza nie wypełniając zobowiązań Konwencji antyprzemocowej.
Czytając komentarze pod wczorajszą informacją, widzimy pomieszanie roli ofiary i sprawcy. „Po co szła z nieznajomym na imprezę”, „była naiwna i zapłaciła najwyższą cenę”. O czym świadczą takie wypowiedzi?
Te reakcje są jaskrawym dowodem na to, że to pan minister nie wywiązuje się z zobowiązań jakie na wymiar sprawiedliwości i organy ścigania nakłada Konwencja antyprzemocowa. To jest najlepszy dowód na to, że nie rozumiemy, że dopóki osoba nie wyraża autonomicznego przyzwolenia, wyraźnego „tak”; to nie ma znaczenia co ma na sobie, gdzie była i jak bardzo wieczorową porą; za gwałt ponosi odpowiedzialność zawsze i tylko – gwałciciel. I to dotyczy zarówno kobiet jak i mężczyzn.
Mówienie, że skoro kobieta ma krótką spódniczkę i głęboki dekolt to leci na seks, dotknięte jest wadą niezrozumienia treści art. 36 Konwencji antyprzemocowej. Może i leci, ale to od niej zależy z kim ten seks będzie uprawiać. Jeśli ludzie tego nie rozumieją to znaczy, że minister nie wywiązał się z obowiązku, by wdrożyć art. 36 Konwencji antyprzemocowej. A to właśnie zapobiega gwałtom, a nie podwyższanie kar w przepisach, których później nikt i tak nie stosuje; także dlatego, że osoba pokrzywdzona nie ma warunków, by bez powtórnej wiktymizacji zgłosić czyn i złożyć zeznania. Komentarze, że ofiara same jest sobie winna udowadniają, że od dwóch lat rząd i ministerstwo sprawiedliwości lekceważy zobowiązania wynikające z Konwencji antyprzemocowej. A to naraża kolejne kobiety i mężczyzn na zagrożenie bycia ofiarą wykorzystywania seksualnego .