
Komentarze na profilach zmarłych to jedna strona tego dziwnego trendu, który będzie się rozrastał, bo coraz więcej osób ma przecież konta w social media. Druga, mroczniejsza strona, to internetowy lincz na mordercach. Owszem, nikt nie będzie rozpaczać nad zwyrodnialcami, którzy skatowali niemowlaka, ale to, co się dzieje na ich profilach, to czysta patologia. Internet nie bierze jeńców, dobrze, że nie potrafimy zabijać telepatycznie, bo chyba na świecie zostałyby tylko osoby bez kont na Fejsie.
"Bardzo cenimy sobie wolność, a odpowiedzialność... to niezbyt modne słowo w dzisiejszych czasach. Należy pamiętać o tym jak o dwóch stronach tej samej monety. Jeśli nie pokażemy ludziom z czym się wiążą agresywne zachowania w internecie, to oni tego sami nie zobaczą, nie zrozumieją i wciąż będą działać w taki sam autodestrukcyjny sposób."
Media nie podają pełnych danych osobowych morderców i ofiar. W przypadku podejrzanych to wbrew prawu. W przypadku niewinnych - zwykły szacunek. Nie tak łatwo znaleźć "upragniony" profil na Facebook, bo – gdy mamy samo imię – to jak szukanie igły w stogu siana. Sekcja komentarzy pod artykułami i to, co tam się dzieje, woła o pomstę do nieba. Na Facebooku możemy zostać zablokowani, na stronie internetowej wystarczy założyć konto. I publicznie zachęcać do linczu.
"Dawniej paranoja wiązała się z 'odlotowymi' tzn. chorymi wyobrażeniami rzeczywistości, której nie ma. Współczesna osoba paranoidalna buduje rzeczywistość i zależy jej na tym żeby ta rzeczywistości istniała. Poprzez zachowania i poszukiwania ludzi, którzy podobnie myślą, narzekają. Tak jest z teoriami spiskowymi w internecie. Wymyśliłem nazwę na taką osobowość: deformant. Mówię to panu jako pierwszemu, bo dopiero będę mieć wykłady na ten temat. Deformanci to nie osoby paranoiczne, ale takie co zniekształcają czyli deformują rzeczywistość i szukają u innych potwierdzenia, że tak właśnie jest.
W zeszłym roku pod kołami pociągu zginął naczelnik łódzkiej straży miejskiej. Wielu mieszkańców poruszyła ta tragedia, bo osierocił dzieci i był człowiekiem, który robił dużo dobrego dla lokalnej społeczności. Oczywiście na jego profilu facebookowym pojawiło się dużo żałobnych postów, jednak to, co mnie przeraziło w tym przypadku, to fakt niezablokowania konta przez rodzinę. Nie wszyscy dowiedzieli się o jego śmierci, bo jak wiadomo, na Facebooku są i prawdziwi znajomi, i ci przypadkowi. Zbliżających się urodzin naczelnik nie dożył, ale serwis o tym nie wiedział i wysłał powiadomienie. Patrzenie na wiele życzeń dla zmarłego było przykrym doświadczeniem.