Politycy partii rządzącej nie ukrywają, że będą chcieli wysadzić dr. Adama Bodnara z siodła Rzecznika Praw Obywatelskich i zastąpić swoim nominatem. Prawica zbiera podpisy pod wnioskiem o odwołanie obecnego RPO. Kandydatem na jego następcę miałby być dr Antoni Bojańczyk z Uniwersytetu Warszawskiego, adwokat, specjalista w dziedzinie prawa karnego procesowego. Sam wskazywany nie chce komentować tych spekulacji, ale chyba coś jest na rzeczy.
O kandydaturze dr. hab Antoniego Bojańczyka napisał "Dziennik Gazeta Prawna”. To pracownik naukowy Uniwersytetu Warszawskiego, a konkretnie katedry Kryminologii i Polityki Kryminalnej w Instytucie Profilaktyki Społecznej i Resocjalizacji. Specjalizuje się w prawie karnym procesowym.
Miał konflikt z dziekanem
Ale koledzy po fachu nie chcą o nim rozmawiać. – Nie będę się o panu Bojańczyku wypowiadał ze względu na konflikt jaki z nim miałem jako dziekan - tłumaczy w rozmowie z naTemat prof. Marek Michalski, dziekan Wydziału Prawa i Administracji UKSW, na którym także pracował dr Bojańczyk.
A co sądzi o dr. Bojańczyku prof. Monika Płatek z Zakładu Kryminologii w Instytucie Prawa Karnego na Wydziale Prawa i Administracji UW. – Ja mogę tylko powiedzieć, że nie ma podstaw by wymieniać doktora Bodnara – ucina w rozmowie z naTemat Płatek.
– Nie kojarzę tego pana. Nic mi nie mówi to nazwisko – mówi nam z kolei prof. Brunon Hołyst, jeden z najbardziej znanych ekspertów specjalizujących się w kryminalistyce i kryminologii.
Z oficjalnej noty biograficznej można się dowiedzieć dr Bojańczyk jest autorem ponad 150 prac (książek, artykułów, recenzji) z zakresu postępowania karnego i prawa karnego, aspektów karnoprocesowych prawa konstytucyjnego i prawa konwencyjnego oraz prawa dyscyplinarnego prawniczych zawodów zaufania publicznego, w tym ponad 30 glos do orzeczeń Sądu Najwyższego.
Współpracował z Sejmem
Był także stypendystą Komisji Fulbrighta i Fundacji Alexandra von Humboldta, w latach 2000-04 był asystentem sędziego SN i ekspertem współpracującym z Biurem Analiz Sejmowych. Jest też adwokatem w warszawskiej Izbie Adwokackiej, członkiem Kolegium Redakcyjnego "Palestry”
Podpisy pod wnioskiem o odwołanie obecnego RPO dr Adama Bodnara zaczął zbierać poseł Robert Winnicki, prezes Ruchu Narodowego, i były poseł Kukiz 15. Zebrał ich podobno kilkadziesiąt tysięcy. "DGP” napisał, że decyzja o tym, czy wniosek Winnickiego zostanie poparty w Sejmie, zostanie podjęta w ciągu miesiąca.
Kadencja RPO trwa pięć lat. Adam Bodnar został powołany na to stanowisko w 2015 r. Ale przepisy dotyczące RPO zawarte w ustawie o rzeczniku praw obywatelskich z 1987 r. dają Sejmowi możliwość jego odwołania przed końcem kadencji jeśli "sprzeniewierzy się złożonemu ślubowaniu”, czyli de facto kiedy będzie taka wola polityczna.
Problemem jest tylko zebranie odpowiedniej liczby głosów. Większość potrzebna do odwołania rzecznika wynosi bowiem trzy piąte w obecności co najmniej połowy ustawowej liczby posłów. W praktyce oznacza to, że za odwołaniem RPO musieliby zagłosować nie tylko posłowie Prawa i Sprawiedliwości i niezrzeszeni, lecz także parlamentarzyści Kukiz’15.
Co Prawo i Sprawiedliwość zarzuca Adamowi Bodnarowi? Najważniejsze są oczywiście powody ideologiczne. Jak przypomina "DGP” do niedawna murowanym faworytem na RPO była Zofia Romaszewska, ale jej notowania jednak spadły po tym, gdy poparła prezydenta Andrzeja Dudę w kwestii weta ustaw o Sądzie Najwyższym i Krajowej Radzie Sądownictwa. Dlatego pojawiła się kandydatura Bojańczyka.
Parlamentarna opozycja niby solidaryzuje się z obecnym RPO, ale nie wspiera dr Bodnara, o czym pisaliśmy tutaj.
Powody ideologiczne
Bojańczyk był już zgłoszony przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych jako sędzia ad hoc Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Nie jest formalnie związany z żadną partią polityczną, ale z jego publicznych wypowiedzi można wywnioskować że ma poglądy zbliżone do PiS. Sam Bojańczyk nie chciał komentować w "DGP” spekulacji na temat swojej kandydatury na RPO.
Pytany po ostatnich wyborach przez "Rzeczpospolitą", czy obowiązująca konstytucja jest przygotowana do rządzenia jednej partii, odparł: – Konstytucja to umożliwia. Przerabiamy to od lat. Widzę, że nie ma dyskomfortu gdy rządzi jedna partia, jak rządzi druga zauważamy problem. Należy się zastanowić dlaczego podnosi się tyle krytyki gdy rządzi PiS?"