Ewa Stankiewicz ma wątpliwości, czy śmierć autora książki o zamachu w Smoleńsku była naturalna.
Ewa Stankiewicz ma wątpliwości, czy śmierć autora książki o zamachu w Smoleńsku była naturalna. Fot. Grzegorz Skowronek/ Agencja Gazeta

Długo nie trzeba było czekać. Prawica ma nową teorię spiskową. Podejrzewają, że za śmiercią Jürgena Rotha, głosiciela tezy o zamachu w Smoleńsku, może kryć się coś więcej niż nowotwór.

REKLAMA
– W przypadku osób opisujących działanie mafii Putina, należy bardzo dokładnie przyjrzeć się okolicznościom przed podaniem przyczyny zgonu – apeluje Ewa Stankiewicz, gwiazda prawicy.
Dla zwolenników teorii spiskowych wszystko układa się w logiczną całość. Roth w swojej książce pt. "Smoleńsk 2010. Spisek, który zmienił świat" obwieścił, że – według niemieckiego wywiadu – to rosyjski oficer FSB podłożył bombę w rządowym tupolewie, który rozbił się 10 kwietnia 2010 roku. Zamachowiec miał działać na zlecenie wysokiego rangą polskiego polityka. No, a teraz śmierć autora. Mniejsza, że miał 72 lata i chorował na nowotwór, jak zresztą poinformował Tomasz Sakiewicz, redaktor naczelny "Gazety Polskiej".
Ewa Stankiewicz, dyrektor artystyczny Telewizji Republika, jest gorącym orędownikiem teorii zamachu na rządowy samolot. Domagała się kary śmierci dla Donalda Tuska. Jej zdaniem to przez byłego premiera nie ma w tej sprawie kluczowych dowodów.
Takie miał dostarczyć Jürgen Roth, gdy jednak przyszło do konkretów, zaczął się wycofywać ze swoich teorii.