Katalonia i Górny Śląsk mają dużo podobieństw, ale i różnic. Z pewnością ostatnie wydarzenia to sygnał do przemyślenia relacji państwo a regiony – uważa Jerzy Gorzelik, przewodniczący Ruchu Autonomii Śląska. Ruch domaga się od polskiego rządu powstrzymania antydemokratycznych działań Madrytu. Przypomina, że w Polsce jest do załatwienia jedna sprawa. To prawicy się nie spodobało i już słychać, że RAŚ jest antypolską opcją i domaga się jego delegalizacji.
Sceny brutalnego traktowania Katalończyków, którzy zapragnęli referendum niepodległościowego, bulwersują. Rannych zostało kilkaset osób.
Władze Hiszpanii uznały, że referendum jest nielegalne. Prawicowy internet huczy jednak nie z powodu traktowania ludzi, ale obaw, że zaraz RAŚ przypomni o autonomii Górnego Śląska. No i stało się.
Wasze oświadczenie przeraziło polską prawicę. Katalonia, to teraz Górny Śląsk?
Jerzy Gorzelik, przewodniczący Ruchu Autonomii Śląska: – Jest dużo podobieństw, ale i różnic. Podobne jest poczucie odrębności historycznej w ramach państwa jeszcze do niedawna autorytarnego. Hiszpania ma dziedzictwo gen. Franco, my spuściznę późnej Polski Ludowej. Jej spadkobiercy wyznają centralizację, jednolitość narodową i prowadzą nachalną politykę
historyczną.
Dokładnie te cechy można przypisać obecnie rządzącej ekipę. I tutaj można dostrzec podobieństwa do postawy rządu Hiszpanii. Jednak w Hiszpanii po śmierci generała Franco politycy wykazali się dużo większą mądrością i zrozumieniem wobec dążeń emancypacyjnych. Zgodzili się na autonomię dla
wszystkich regionów państwa.
Chcecie niepodległości dla Śląska?
Nic mi o tym nie wiadomo. Natomiast chcemy nawiązać do tradycji autonomii, którą Górny Śląsk cieszył się przed II wojną światową. Generalnie w Polsce jest problem z większą samodzielnością regionów. Właśnie ograniczanie autonomii spowodowało wybuch niezadowolenia Katalończyków, którym odmówiono większej niezależności finansowej. Sądzę, że hiszpański model państwa regionalnego bardziej sprawdziłby się u nas...
Już widzę komentarze. Typu – "Gorzelik chce, aby u nas walczono na ulicy, jak w Katalonii."
Nie chcę. Państwo jednak nie może ograniczać dążeń społeczeństwa. Natomiast przy władzy i ludziach owładniętych mentalnością PRL-owską nie można niczego wykluczyć. I tu warto wyjaśnić, że model autonomii u nas sprawdziłby się lepiej, bo sprawy nie zaszły tak daleko, jak w Hiszpanii. W Polsce jest jeszcze pole do dialogu. W Katalonii przekroczono pewien próg. Ograniczenia autonomii doprowadziła do bunt. Madryt nadając autonomię, nie dał Katalonii narzędzi ekonomicznych, które łagodziłyby skutki kryzysu. W trudnym momentach ludzie zawsze obwiniają czynniki zewnętrzne.
No i Katalończycy za swoje obecne problemy obwinili Madryt. Dlatego odrodziły się dążenia niepodległościowe. Rząd w Madrycie miał jeszcze szanse szybko zareagować poszerzając prawa regionu. Nie uczynił tego. Przykładem, że to się opłaca jest Kraj Basków. Ten region Hiszpanii został obdarzony szerszy zakresem i tam nie ma problemów.
Czyli, mam rozumieć, że autonomia Górnego Śląska rozwiązałby problem z górnictwem?
Nie. Autonomia nie jest cudownym remedium. Tylko i aż daje szansę na bardziej
racjonalne gospodarzenie środkami. Dodam, że kojarzenie Górnego Śląska tylko z
górnictwem jest błędne. Od 1989 roku znacząco skurczył się udział przemysłu
wydobywczego w gospodarce regionu. Teraz więcej jest, jeśli chodzi o udział w
produkcji, chociażby przemysłu motoryzacyjnego. Przyszłość naszego regionu nie
powinna wiązać się ze starym przemysłem. Był on kiedyś symbolem
nowoczesności, ale nie stać nas dziś na kierowanie się sentymentami.
A Warszawa, zamiast inwestować w nowe technologie dotuje górnictwo. W domyśle zostaje stwierdzenie, że rząd dalej upośledza Śląsk.
O górnictwie dużo można byłoby mówić. Były sytuacje, że zamykano rentowne
kopalnie, a podtrzymywano upadające. Politykom przede wszystkim zabrakło
konsekwencji.
W swoim oświadczeniu zwracacie się jednak do Warszawy, aby władze podjęły działania w sprawie Katalonii, aby rząd Hiszpanii. To żądanie z podtekstem?
Przykład Katalonii można rozpatrywać w dwóch perspektywach. Krótkoterminowo
należy podjąć kroki, zapobiec eskalacji konfliktu w Hiszpanii. Rząd w Madrycie
wyczerpał możliwości dialogu. Potrzebne są mediacje Unii Europejskiej. W dłuższej
perspektywie w Unii Europejskiej muszą zostać wypracowane mechanizmy
rozwiązywania sporów między państwami, a regionami czy mniejszościami. To leży
również w interesie Ślązaków, którzy w świetle spisów powszechnych są
najliczniejszą mniejszością etniczną w Polsce. Pozostają jednak nieuznawani,
podobnie jak Macedończycy w Grecji. To absurd, by w takich sporach państwo
było sędzią we własnej sprawie.
"Zagranica" ma ingerować w sprawy polskie. Niezła pożywka dla niektórych polityków.
Proponuję, chociażby ministrowi Błaszczakowi, który lubi zajmować się
paszportami, aby spojrzał na okładkę. Obok nazwy Rzeczpospolita Polska jest i
druga – Unia Europejska. Unia nie jest podmiotem zewnętrznym.
To Unia, jak zauważyli prawicowcy ingeruje w sprawy polskiego kornika, a milczy, gdy w Katalonii pałowani są ludzi.
Moim zdaniem trudno to usprawiedliwić, choć łatwo wytłumaczyć. To sprawa
interesów elit państw narodowych, które boją się podobnych sytuacji na własnym
podwórku.
Tymczasem Katalonia to sygnał, że wspólnota europejska nie może uciekać
od odpowiedzialności. Jeżeli Unia ma być oparta na fundamencie wspólnych
wartości, to jasno trzeba powiedzieć, że pokój i swobody obywateli stoją ponad
integralnością państw narodowych czy dobrym samopoczuciem elit. Państwo musi
działać dla obywateli, a odnoszę wrażenie, że z perspektywy części polityków, i tych
w Madrycie, i tych w Warszawie, i tych w Brukseli, jest dokładnie odwrotnie.