Po ostatniej miesięcznicy zyskał twarz i dla wielu przestał być anonimowym urzędnikiem, który zasłynął m.in. z braku zgody na kontrmanifestacje smoleńskie. Nie oszukujmy się, niejeden warszawiak miałby problem, gdyby spytać o nazwisko wojewody mazowieckiego, nie mówiąc o tym, że nie odróżniłby jego twarzy na tle innych. Ale po 10 listopada wszystko się zmienia, bo dzięki Zdzisławowi Sipierze, wielu warszawiaków budzi się w nowej rzeczywistości. A miasto Warszawa – na nowej linii ognia walki z PiS.
Chyba nikt wcześniej nie dostąpił takiego zaszczytu. Z reguły przemawiał Prezes i ludzie bili mu prawo. Tym razem sytuacja była nadzwyczajna – na mównicę wszedł Zdzisław Sipiera i tym jednym, krótkim wystąpieniem pokazał, kto tu naprawdę rządzi. Skoro miasto Warszawa ociągało się z dekomunizacją nazw ulic, on to zrobił za nie. Szybko i – jak oceniają niektórzy – chaotycznie. Bez ładu i składu. Bez rozmów z mieszkańcami. I jak zwykle – bez żadnych konsultacji, które mogłaby podpowiedzieć zwykła ludzka przyzwoitość.
A wojewoda wszedł na podium podczas miesięcznicy smoleńskiej i wszystkich postawił przed faktem dokonanym. Mówiąc o tym, jak wreszcie – w tym dniu – wraz ze zmianą 47 nazw ulic kończy się symbolika ucisku w stolicy, na co czekano tyle lat.
– Byliśmy ogromnie zaskoczeni. Do tej pory Zdzisław Sipiera był dobrze ocenianym samorządowcem. Nawet się cieszyliśmy, że to on został wojewodą mazowieckim, bo bardzo dobrze zna teren. Ale ostatnio zachowuje się jak oficer partyjny. Nie możemy wyjść ze zdumienia – mówi naTemat jeden z warszawskich polityków, któremu z PiS zupełnie nie po drodze.
Zdzisław Sipiera, rocznik 1959, od ponad 20 lat zasiadał w samorządach Pruszkowa i powiatu pruszkowskiego, był starostą tego powiatu, a później wiceburmistrzem Pragi Północ i burmistrzem dzielnicy Wola. Od grudnia 2015 roku jest wojewodą mazowieckim.
"Nie słyszałem żadnej propozycji"
Nikt takiego ruchu z jego strony, jak ten z dekomunizacją stołecznych ulic, się nie spodziewał. Choć termin narzucony przez rząd, faktycznie dawno minął. – O tym, że adresy zostały zmienione w naszej dzielnicy dowiedzieliśmy się po ogłoszeniu przez pana wojewodę. To nie było tak, że jakakolwiek propozycja od pana wojewody wpłynęła, że chciał ją w jakikolwiek sposób skonsultować. Po prostu wydał zarządzenie zastępcze. Zrobił to jednym posunięciem. Uważam, że takich numerów się nie robi. Tym bardziej, że jest duży opór mieszkańców wobec zmian – mówi nam Grzegorz Pietruczuk, zastępca burmistrza dzielnicy Bielany. Tu, decyzją wojewody, zmieniono cztery ulice. W całym mieście blisko 50.
Teoretycznie nie ma się co dziwić, że wojewoda wkroczył w do akcji. Samorządy miały czas do 2 września, by uporać się z dekomunizacją ulic. Ale jeszcze niedawno sam wojewoda Sipiera zapewniał, że niczego nie będzie narzucał na siłę. Bo jeśli z jakiegoś względu samorządy nie zmienią nazw ulic, urzędy wojewódzkie będą pytać, dlaczego tak się stało i będą szukać z nimi porozumienia. Tak mówił na antenie Polskiego Radia. A, jak wiemy, w przypadku Warszawy tak się nie stało. – Nas pan wojewoda najwyraźniej pominął. Nie słyszałem żadnej propozycji. Nie zauważyłem żadnej chęci konsultacji z nami – odpowiada na to Grzegorz Pietruczuk.
Pytam w warszawskim ratuszu, czy ktokolwiek z Urzędu Wojewódzkiego kontaktował się z nimi w sprawie narzucenia nazw ulic, ewentualnie w sprawie szukania porozumienia. – Nic nam o tym nie wiadomo – pada odpowiedź.
"Jeden z największych konspiratorów i terrorystów w dziejach"
Być może przez ten brak konsultacji niektórzy warszawiacy przecierają dziś oczy ze zdumienia. A w sieci zastanawiają się, czym tak naprawdę wojewoda Sipiera się kierował przy niektórych nazwach. Na przykład część mieszkańców chciałaby wiedzieć, dlaczego wśród nowych nazw ulic pojawiło się nazwisko Borisa Sawinkowa – rosyjskiego pisarza, polityka i terrorysty, jak przedstawia go Wikipedia, który ma zastąpić ulicę Dąbrowszczaków.
"Jednego z największych konspiratorów i terrorystów w dziejach" – wytykają również internauci głowiąc się, dlaczego wojewoda Sipiera nie wybrał na patrona kogoś mniej kontrowersyjnego. "Dotychczas ulicy Dąbrowszczaków patronowali bandyci i mordercy zbiorowo. Teraz bandycki patronat będzie zindywidualizowany" – kpią na Facebooku.
Jeśli ktoś chciałby bliżej poznać biografię pisarza, to w internetowej księgarni rosyjskiej za 60 zł można kupić jego dzieło pt. "Wspomnienia terrorysty".
Wątpliwości wzbudza też Oskar Lange, który z kolei ma zniknąć z ulic Warszawy – dla jednych agent, dla innych światowej sławy ekonomista. Jego studentem był guru ekonomistów Milton Friedman.
Ma coraz większy wpływ na miasto
Za czasów Zdzisława Sipiery mocno zmieniła się współpraca warszawskiego Ratusza z Urzędem Wojewódzkim i zmienia się coraz bardziej. Na zupełnie nieporównywalną z tym, co było kiedyś. Na gorszą, co widać coraz bardziej – tak mówią warszawscy samorządowcy. – Widzimy to choćby po inwestycjach i decyzjach nadzoru budowlanego o ich przyjęciu. Obserwujemy przesadną szczegółowość i przeciąganie w czasie, jakby komuś zależało na tym, by miasto nie chwaliło się inwestycjami – słyszę w Ratuszu.
Zdzisław Sipiera, choć wielu warszawiakom naprawdę mało znany, ma jednak coraz większy wpływ na charakter miasta. To on zdążył zasłynąć brakiem zgody na kontrmanifestacje podczas miesięcznic smoleńskich – konsekwentnie od kilku miesięcy odmawia zgody na ich organizację. To również on wypowiedział umowę warszawskiemu konserwatorowi zabytków. Stwierdził też, że pomniki smoleńskie w Warszawie powstaną, i jest to rzecz oczywista. Ma o to zadbać wojewódzki konserwator zabytków.
To on również, jak słychać, narzucił inne zasady współpracy np. z dzielnicami stolicy. Zastępca burmistrza dzielnicy Bielany usłyszał niedawno, że dzielnica nie jest już partnerem dla Urzędu Wojewódzkiego, choć tak było dotychczas. – Do tej pory w różnych sprawach występowaliśmy bezpośrednio do Urzędu Wojewódzkiego. Teraz jest inaczej. Na przykład – system alarmowy wojewody w naszej dzielnicy nie działa. Jest stary, ale ważny z powodów bezpieczeństwa. Od dwóch lata próbujemy rozmawiać o modernizacji tego systemu. Jedyne co się udało to przerzucenie odpowiedzialności na miasto. Wojewoda odmówił nam pomocy – mówi.
Związany z Pruszkowem
Co ciekawe, Sipiera był też zwolennikiem ustawy metropolitarnej, o której głośno było na początku tego roku. I co ciekawe – ku zaskoczeniu mieszkańców rodzinnego Pruszkowa, gdzie przez lata działał w samorządzie i wszystko wskazywało, że samorządów będzie bronił.
Wielu do dziś nie może zrozumieć, że z powodu linii partyjnej PiS położył na szali przyszłość swojego miasta, które dopiero co obchodziło 100-lecie praw miejskich. – Byłem tym rozczarowany. Ale oczywiście, jesteśmy zadowoleni, że mamy swojego wojewodę. Pruszków nie wydał znaczących polityków, w historii miasta tylko jedna osoba dostała się do Sejmu, dlatego – pomijając preferencje wyborcze – jest to wyróżnienie dla miasta – mówi radny Karol Chlebiński.
Sipiera jest samorządowcem z krwi i kości – to mówią wszyscy. Ma opinię bardzo konkretnego, zadaniowego i merytorycznego w sprawach samorządowych. Do dziś walczy o sprawy Pruszkowa. Robi bardzo pozytywne wrażenie, ale nie brak opinii, że ostatnio głównie realizuje politykę partii. – Widać, że ten konflikt z władzami Warszawy się zaognia. A na początku tak nie było, proszę mi uwierzyć – mówi nam warszawski polityk.
Tak czy inaczej, to on staje się teraz twarzą tego politycznego sporu, który ze zdwojoną siłą wybuchł po jego wystąpieniu na ostatniej miesięcznicy smoleńskiej. Po obu stronach nie brak teraz zarzutów o politykę. Warszawska PO grozi odwołaniem się od jego zarządzenia do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. On twierdzi, że to warszawski samorząd sam zrzekł się swoich kompetencji ws. dekomunizacji nazw ulic.
Ale, jakby nie było, to wojewoda ma szansę przejść do historii jako ten, który wbrew woli mieszkańców tak bardzo na mapie stolicy namieszał...
Reklama.
Zdzisław Sipiera
dla Polskie Radio
"Jeżeli któreś samorządy nie dokonają tej czynności z różnych powodów, to w tej sytuacji będziemy jako urzędy wojewódzkie działać w tym kierunku, żeby pytać dlaczego tak się stało i szukać porozumienia. Jako wojewoda nie mam zamiaru narzucać bardzo mocno, na siłę pewnych rozwiązań, szczególnie kiedy będą to nowe nazwy". Czytaj więcej