
Nikt takiego ruchu z jego strony, jak ten z dekomunizacją stołecznych ulic, się nie spodziewał. Choć termin narzucony przez rząd, faktycznie dawno minął. – O tym, że adresy zostały zmienione w naszej dzielnicy dowiedzieliśmy się po ogłoszeniu przez pana wojewodę. To nie było tak, że jakakolwiek propozycja od pana wojewody wpłynęła, że chciał ją w jakikolwiek sposób skonsultować. Po prostu wydał zarządzenie zastępcze. Zrobił to jednym posunięciem. Uważam, że takich numerów się nie robi. Tym bardziej, że jest duży opór mieszkańców wobec zmian – mówi nam Grzegorz Pietruczuk, zastępca burmistrza dzielnicy Bielany. Tu, decyzją wojewody, zmieniono cztery ulice. W całym mieście blisko 50.
"Jeżeli któreś samorządy nie dokonają tej czynności z różnych powodów, to w tej sytuacji będziemy jako urzędy wojewódzkie działać w tym kierunku, żeby pytać dlaczego tak się stało i szukać porozumienia. Jako wojewoda nie mam zamiaru narzucać bardzo mocno, na siłę pewnych rozwiązań, szczególnie kiedy będą to nowe nazwy". Czytaj więcej
Być może przez ten brak konsultacji niektórzy warszawiacy przecierają dziś oczy ze zdumienia. A w sieci zastanawiają się, czym tak naprawdę wojewoda Sipiera się kierował przy niektórych nazwach. Na przykład część mieszkańców chciałaby wiedzieć, dlaczego wśród nowych nazw ulic pojawiło się nazwisko Borisa Sawinkowa – rosyjskiego pisarza, polityka i terrorysty, jak przedstawia go Wikipedia, który ma zastąpić ulicę Dąbrowszczaków.
Za czasów Zdzisława Sipiery mocno zmieniła się współpraca warszawskiego Ratusza z Urzędem Wojewódzkim i zmienia się coraz bardziej. Na zupełnie nieporównywalną z tym, co było kiedyś. Na gorszą, co widać coraz bardziej – tak mówią warszawscy samorządowcy. – Widzimy to choćby po inwestycjach i decyzjach nadzoru budowlanego o ich przyjęciu. Obserwujemy przesadną szczegółowość i przeciąganie w czasie, jakby komuś zależało na tym, by miasto nie chwaliło się inwestycjami – słyszę w Ratuszu.
Co ciekawe, Sipiera był też zwolennikiem ustawy metropolitarnej, o której głośno było na początku tego roku. I co ciekawe – ku zaskoczeniu mieszkańców rodzinnego Pruszkowa, gdzie przez lata działał w samorządzie i wszystko wskazywało, że samorządów będzie bronił.