
Gdyby nie naukowy tytuł autora tych rewelacji, pewnie należałoby machnąć na to ręką i z litością przemilczeć fakt, że w Polsce istnieje grono osób przekonanych, że nasz kraj istnieje znacznie dłużej niż to głoszą podręczniki historii. Co najwyżej opowieść o turbosłowianach zasługiwałaby na to, aby zamieścić ją w dziale "plagi internetu" pomiędzy grażynkami, anonami i madkami (jak to uczynił Bartosz Godziński). Ale skoro głos zabiera profesor belwederski, człowiek, który w przeszłości pełnił wiele zaszczytnych funkcji, no to...
Pokażę Państwu, jakim obszarem Lech zarządzał. Proszę. Nie było w ogóle Niemiec! Lechina Empir. Myśmy graniczyli z Francją! Nie było w ogóle jakichś tam Belgii, Holandii i tak dalej. To był obszar - Francja, a tam Czarne Morze, Ural, itd. To są nasze korzenie.
Znaczna część ponadgodzinnego wykładu profesora poświęcona była geotermii i innym odnawialnym źródłom energii. Do kwestii związanych z dawną potęgą naszego rodu "ekspert" przeszedł na koniec spotkania. Na nagraniu, które w internecie zatytułowano "Odważne wystąpienie profesora R. Kozłowskiego" (natrafił na nie historyk, autor bloga sigillumauthenticum.blogspot.ie), najciekawsze zaczyna się w 53 minucie. Wówczas wykładowca przechodzi do tego, że w Polsce rządzą masoni, no i rusza jazda po bandzie...
Oczywiście, prof. Kozłowski nie wziął tych bzdur znikąd, sam tego wszystkiego nie wymyślił. Ekspert w dziedzinie metalurgii generalnie powtórzył to, co w internecie krąży od dłuższego czasu – że historia Polski zaczyna się wcześniej niż historia Cesarstwa Rzymskiego, że dwa i pół tysiąca lat temu polski król Polach był tak potężny, że rządził terenami w północnej Afryce, że istnieje inny, "prawdziwy" poczet królów Polski. Przy czym pan profesor nie do końca pamiętał, na kogo się powołuje – czy na Srokosza, czy na Prokosza.
Dlaczego myśmy nie wiedzieli, że na Jasnej Górze - obok portretu Matki Boskiej Częstochowskiej - jest obraz pochodzący z XVI wieku, który przedstawia 52. królów i książąt, naszych korzeni, Słowian. Pierwszy - Lech Wielki I - rządził w XVIII wieku, w tysiąc siedemset pięćdziesiątym roku przed naszą erą. Przed naszą erą! Proszę Państwa, czy to nie jest szok?! Dlaczego Episkopat w Polsce - nie mówię Episkopat Polski, tylko w Polsce - ukrywa to przed Kościołem Katolickim, który my katolicy stanowimy… Dlaczego? No, przecież to jest absolutnie szokujące. (...)
Był autor, arcybiskup Srokosz, Prokosz, który właśnie opisał to i spowodował powstanie tego portretu, tych króli i książąt, ale on był znienawidzony przez masony, masonów i dużo na tym cierpiał. Natomiast przypadkowo znaleziono na targowisku książkę jego, z kartkami niektórymi wyrwanymi, które ten sprzedawca traktował jako papier zawijając produkty, które sprzedawał. Nie muszę mówić państwu, jakiego był pochodzenia... (...)
Jest to w Biblii nawet, w księdze... Hm... Są informacje. W Watykanie jest masa dokumentów, które - gdyby je ułożyć w szereg - to by on liczył 80 kilometrów. Dlaczego nikt z biskupów się tym nie zainteresował? Polacy, Ariowie, Słowianie - zamieszkujemy tutejsze ziemie od 10 tysięcy 700 lat. Bo to pokazały wykopaliska archeologiczne, wykonane niedawno stosunkowo, 2010-2013. Także to jest absolutnie wspaniała rzecz.
Był też król Polach (...), król, który rządził (Libią – przyp. red.) dwa i dwa i pół tysiąca lat temu z Lechistanu. Czyli myśmy mieli takie stosunki, prawda? (...) Allah, czyli jest Lach, Lach, al – ten, ten król, ten władca.
Srokosz żaden nigdy nie istniał. Co do Prokosza zaś – historia jest nieco dłuższa. Znane są bowiem "Kroniki Prokosza", które rzekomo miały być spisane przez benedyktyńskiego mnicha w X wieku (naszej ery – żeby była jasność), a które wydano drukiem w wieku XIX. Ich autorem jednak tak naprawdę nie był żaden mnich tylko najpewniej znany XVIII-wieczny fałszerz dokumentów historycznych Przemysław Dyjamentowski. Fakt, że "Kronika Prokosza" to tylko podróbka, udowodnił rok po wydaniu książki Joachim Lelewel.
W pewnym momencie naukowiec wybrał jednak drogę polityczną. Z racji swych zainteresowań sprawami energii, zaangażował się w rozwijaną przez o. Tadeusza Rydzyka geotermię i został publicystą Radia Maryja. W 2009 r. Ryszard Kozłowski stworzył nową partię, Przymierze Narodu Polskiego. Przetrwała ona zaledwie 4 lata, ale w jej szeregach znalazło się sporo znanych osób, m.in. były poseł Jan Łopuszański, obecny poseł Sylwester Chruszcz (który do Sejmu wszedł z list Kukiz 15' a teraz jest członkiem wspierającego PiS koła poselskiego Wolni i Solidarni) czy Ludwik Wasiak (który największy rozgłos zdobył wtedy, gdy prezesa PiS nazwał Naczelnikiem Państwa). Po rozpadzie PNP profesor z Krakowa próbował swoich sił, startując w wyborach z list Libertasu, LPR-u, a ostatnio komitetu Grzegorza Brauna "Szczęść Boże!".
Zatem na prawicy Ryszard Kozłowski postacią anonimową nie jest. A niektóre jego polityczne wybory chyba tłumaczą, dlaczego tak łatwo dał się nabrać na fake newsy kolportowane choćby w książkach Janusza Bieszka ("Cywilizacje kosmiczne na Ziemi" czy "Słowiańscy Królowie Lechii") oraz na Facebooku na przykład na profilu "Wielka Lechia - fakty zatajone".