Wystąpienie kieleckiego biskupa na Jasnej Górze wzbudziło niemało kontrowersji. Przedstawianie demokracji jako "narzędzia władzy" i "fałszywego bożka" wzburzyło część polityków i dziennikarzy. Czyżby Kościołowi, który wspierał reżimy autorytarne, było nie po drodze z demokracją?
Podczas spotkania przyjaciół Radia Maryja na Jasnej Górze biskup Kazimierz Ryczan wypowiadał się o demokracji. Mówił, między innymi, że "w Polsce przekształciła się już w oligarchię i kontroluje wszystkie dziedziny życia jeszcze bardziej niż demokracja komunistyczna. Trzeba bić na alarm!" – grzmiał hierarcha. Część komentujących, jak Jarosław Kuźniar, uznało to za atak na demokrację. Czemu Kościół krytykuje ustrój, w którym najważniejszy jest człowiek i jego prawa? Ustrój, który pozwolił Kościołowi spokojnie się rozwijać?
Kocha, lubi, szanuje?
Czy można w ogóle powiedzieć, że Kościół ma jednoznaczny stosunek do demokracji? Nie. To relacja o tyle zawikłana, że demokracja i Kościół się wspierały i zwalczały na
zmianę, w zależności od okoliczności. – Relacje te od początku nie układały się pokojowo. Ale Kościół na pewno docenia demokrację – mówi nam prof. Aniela Dylus, dyrektor instytutu politologii Uniwersytety Kardynała Stefana Wyszyńskiego.
– Niemniej napięcia między tym ustrojem a Kościołem wpisane są w tę relację – wyjaśnia prof. Dylus. Dlaczego tak musi być? Chodzi o konflikt wartości. – Podstawową wartością demokracji jest tolerancja. A granica między tolerancją a relatywizmem moralnym jest bardzo płynna. Stąd te różnice w poglądach – tłumaczy dyrektor instytutu politologii UKSW.
Trzeba również zwrócić uwagę na fakt, że demokracja w teorii i praktyce to dwie różne rzeczy. – Rozróżniamy treści demokracji, jak prawa człowieka, danie mu wpływu na decyzje polityczne, które zawsze były dobre, od funkcjonowania demokracji i jej procedur – wskazuje ksiądz profesor Piotr Mazurkiewicz, historyk i socjolog z UKSW. Jako przykład takiej niedobrej procedury ks. prof. Mazurkiewicz przywołuje przykład głosowania i decyzji większości. – Rządy większości niezależne od tego co ona przegłosuje, wydają się wątpliwe etycznie – twierdzi wykładowca Uniwersytetu Kardynała Wyszyńskiego.
Rewolucja zjada Kościół
Wątpliwe etycznie były też początki praktyki demokratycznej w nowożytnej Europie, czyli rewolucja francuska. W obiegowej opinii to wydarzenie dało początek demokracji i wolności, jednak nie było to tak proste. Rewolucja nie była przychylna Kościołowi, a Kościół nie był przychylny rewolucji. Nie da się bowiem ukryć, że rewolucjoniści dążyli
Demokracja – lud i rządy
Termin ten wywodzi się z greki i oznacza "rządy ludu". Od demos – lud i krateo – rządzę. W powszechnym przekonaniu ustrój polityczny, w którym decyduje większość – ogół obywateli. Bezpośrednio lub pośrednio przez przedstawicieli. Wielu współczesnych naukowców, jak na przykład prof. Piotr Balcerowicz, przekonuje jednak, że dzisiaj demokracja to nie tylko rządy większości, ale też rządy, w których mniejszość nie jest dyskryminowana.
do jak największego podporządkowania sobie Kościoła, a później nawet do jego zniszczenia. Katolików prześladowano i ścigano, a także zabijano.
– Jan Paweł II beatyfikował około tysiąca księży zabitych w trakcie rewolucji francuskiej – mówi nam ksiądz profesor Piotr Mazurkiewicz. Przy czym prześladowania nie dotyczyły tylko i wyłącznie Kościoła. Znane powiedzenie "rewolucja zjada własne dzieci" nie wzięło się znikąd. Francuscy zwolennicy "wolności" usuwali wówczas każdego, kto sprzeciwiał się rewolucji, niezależnie od tego, jakie przybierała ona formy.
– W rewolucji francuskiej był silny element antychrześcijański. Ale widać też było, że wtedy demokracja nie służyła ludziom – twierdzi ks. prof. Mazurkiewicz. Krytycy Kościoła zauważają, co prawda, że Kościół sprzeciwiał się wtedy rewolucji, bo bał się utracić władzę. Ale prof. Aniela Dylus obala ten argument. – To błędne założenie, bo to są zupełnie inne rodzaje władzy. Kościołowi zależy na władzy duchowej, a rewolucjoniści chcieli władzy politycznej – twierdzi prof. Dylus. Nie da się jednak ukryć, że głównym zmartwieniem Kościoła we Francji podczas rewolucji było przetrwanie.
Fale antykościelne
W XIX wieku relacje Kościoła i demokracji, głównie ze względu na pojawienie się wielu odkryć, nowych ideologii i zmian politycznych, były bardziej skomplikowane. Powstające państwa, konieczność ustalania praw, a także różne relacje – w zależności od kraju – władzy i społeczeństwa z religią powodowały, że Kościół nie miał jednoznacznie określonego stanowiska wobec demokracji.
Wówczas też, że względu na rozwijającą się naukę i rosnącą niezależność państw od religii, wielu polityków i naukowców odrzucało nauko Kościoła. Najbardziej radykalnym wyrazem tych nastrojów był, oczywiście, komunizm. – Kościół musiał reagować na fale nastrojów antykościelnych – przekonuje nas ks. prof. Mazurkiewicz. Dlatego też, w opozycji do antykościelnego komunizmu, powstała wówczas – istniejąca do dziś – chadecja, czyli chrześcijańska demokracja. Jednym z propagatorów chadecji był papież Leon XIII, który wiedział, że jeśli Watykan nie zaproponuje ludowi czegoś równie atrakcyjnego, jak socjalizm, to trudno mu będzie potem odzyskać wpływy w najniższych warstwach społecznych.
Kościół lubi reżimy?
Pomimo jednak powstania chadecji, Kościół popierał później reżimy autorytarne. Dla wielu osób wsparcie generała Franco czy nawet Hitlera przez papieża Piusa XII było
ewidentnym wyrazem antydemokratycznych poglądów Kościoła.
Nie można jednak jednoznacznie stwierdzić, że Kościół wolał dyktaturę, niż demokrację. – Musimy pamiętać, że już od Arystotelesa mamy różne dobre ustroje, które mogą służyć godności człowieka. Trzeba spytać, czy w danych okolicznościach, w tamtej sytuacji te reżimy służyły ludziom – przekonuje ks. prof. Mazurkiewicz. A prof. Aniela Dylus dodaje, że "jeżeli jest pewna sympatia do autorytaryzmów, to dlatego, że często kładły one nacisk na wartości rodzinne i własność prywatną".
Poza tym, krytycy nie uwzględniają jeszcze jednej rzeczy. Kościołowi cały czas zależało na tym, by przetrwać, szczególnie przy tak malejącym poparciu. Kościół nie rozdawał już kart w polityce, tak jak to było w średniowieczu, a państwowość wielu krajów została oderwana od religii. Kościół musiał więc – chcąc nie chcąc – dogadywać się z obecną władzą, jaka by ona nie była. Tylko w ten sposób, a nie idąc na otwartą wojnę, można było chronić wiernych.
Demokracja a komunizm
W XX wieku, już po wojnie, Kościół musiał pogodzić się z faktem, że demokracja będzie dominującym ustrojem w Europie Zachodniej. I tak samo jak wcześniej godził się z autorytarnymi rządami Franco czy Mussoliniego i starał się wykorzystać system do zachowania swojej pozycji i wiernych, tak też postąpił z demokracją. Szczególnie, że w krajach komunistycznych duchowni byli represjonowani.
Najlepiej widać to na przykładzie Polski. – Z jednej strony, mieliśmy świadków wiary, męczenników, a z drugiej takie instytucjonalne poszukiwanie sposobu na to, jak Kościół może przetrwać – przypomina ksiądz prof. Mazurkiewicz. – Widać to po decyzjach kardynała Wyszyńskiego, który w latach 50. likwidował stowarzyszenia kościelne. Robił to, by chronić wiernych, bo każdy z listy takiego stowarzyszenia od razu był aresztowany – opowiada nam profesor.
Kościół więc z założenia wspierał w Polsce dążenia do zmienienia ustroju na demokratyczny. I tak samo jak w XIX wieku, tak i za czasów PRL zachowanie Kościoła determinowały nastroje antykościelne. – To był dylemat: jak zapewnić wiernym ochronę, przetrwać i nie robić tego przez męczeńską śmierć – stwierdza ks. prof. Mazurkiewicz.
Koniec demokracji?
Dlaczego więc teraz, skoro wcześniej Kościół sam o to walczył, duchowni krytykują demokrację? To właśnie rozróżnienie na wspomniany wcześniej podział na teorię i praktykę demokratyczną. – W niektórych demokracjach zdarza się, że decyzje nie chronią ludzi i ich praw, a wtedy Kościół może o tym przypominać – dowodzi ksiądz Piotr Mazurkiewicz. – W żadnym miejscu demokracja nie będzie idealna, ale Kościół jej
nie neguje, tylko zwraca uwagę na jej problemy, a tym samym próbuje ją polepszać – zapewnia nas wykładowca UKSW.
I chociaż na pewno demokracja "odbiera" Kościołowi część rządu dusz i wpływu na społeczeństwo, to nie należy tego postrzegać przez pryzmat władzy. Dostojnicy kościelni bowiem wierzą w wyznawane wartości i w ich imię działają, a gdy te znajdują pokrycia w liberalnych przepisach, tworzonych przez polityków, po prostu ich bronią. Szczególnie, że na pierwszym soborze watykańskim w 1870 roku ustalono dogmat o nieomylności papieża, a demokracja – twierdząc, że wszyscy są równi – jest zaprzeczeniem tego dogmatu.
Nie zmienia to jednak faktu, że to właśnie Kościół pozwolił demokracji przetrwać. – Jest pewien paradoks historii: demokracja przetrwała w Kościele. Opowiadające o niej dzieła przeszły od czasów starożytności, przez wieki ciemne, aż do nowożytności, a potem XIX i XX wieku, najpierw do teorii, a potem praktyki politycznej – przypomina ks. prof. Mazurkiewicz. Trudno więc podejrzewać, że Kościół, gdyby tak bardzo nie lubił demokracji, jak przedstawiają to jego przeciwnicy, pozwoliłby temu ustrojowi przetrwać tyle lat. Czasem tylko, jak w relacjach wszystkich wpływowych instytucji, pojawiają się między nimi napięcia.
Reklama.
Kardynał Józef Glemp
Demokracja jest nie tylko dla wykształconych i sprytnych, ale także i przede wszystkim dla uczciwych i cnotliwych obywateli.
George Orwell
Pisarz
Tak długo, jak demokracja istnieje, nawet w bardzo niedoskonałej angielskiej formie, totalitaryzm jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie. Cały anglojęzyczny świat jest przeniknięty ideą równości ludzi i choć może okazać się po prostu kłamstwem powiedzenie, że my albo Amerykanie kiedykolwiek działaliśmy by ją zapewnić, to Idea nadal istnieje i może pewnego dnia stanie się rzeczywistością.
Arystoteles
Warunkiem istnienia demokratycznego państwa jest wolność.