Przed zapowiadaną na najbliższe dni rekonstrukcją rządu, to nazwisko Witolda Waszczykowskiego jest najcześciej wymieniane wśród tych ministrów, którzy mogą stracić swoje stanowiska. Na dodatek ostry atak na szefa MSZ przypuściła ostatnio bliska jądra elektoratu PiS "Gazeta Polska Codziennie”. Wypomniała ministrowi, że w ramach "dobrej zmiany” na ambasadora Polski przy ONZ powołał Joannę Wronecką, byłą bliską współpracowniczkę Włodzimierza Cimoszewicza - choć ona sama piastowała już w rządzie PiS funkcję podsekretarza stanu w resorcie spraw zagranicznych.
Pikanterii tej krytyce dodaje jednak fakt, że wprawdzie Waszczykowski jako minister od początku nie posiadał silnego zaplecza w PiS, ale wydawało się, że politycznie zbliżył się w ostatnim czasie do faworyta mediów Tomasza Sakiewicza, a więc Antoniego Macierewicza.
"Kadry Cimoszewicza"
Być może chodzi więc o odwrócenie uwagi od kłopotów samego szefa MON, albo o jakieś przeciąganie liny na medialnym zapleczu rządu Mateusza Morawieckiego przed rekonstrukcją. Ale najprostsze wytłumaczenie jest po prostu takie, że Waszczykowski jest już tak politycznie słaby, iż w oczekiwaniu na "wyrok” przestano się z nim po prostu liczyć.
Atak na Waszczykowskiego przeprowadziła osobiście wicenaczelna "GPC” Katarzyna Gójska-Hejke w komentarzu pt: "Kadry Cimoszewicza jako dobra zmiana”. "(…) Jaki my mamy interes w przyłączaniu się do antyamerykańskiego i antyizraelskiego chóru (chodzi o krytykowanie decyzji prezydenta Trumpa o przeniesieniu ambasady USA z Tel Awiwu do Jerozolimy - przyp.red). Otóż – żadnego. Dokładnie tak samo, jak nie mieliśmy żadnego interesu we wstrzymaniu się podczas głosowania nad rezolucją ONZ-etu potępiającą decyzję Trumpa. A mogło być jeszcze gorzej” – napisała Gójska.
I wypunktowała bezlitośnie Waszczykowskiego. "Dobrze poinformowani politycy PiS-u twierdzą, iż wstrzymanie udało się wymusić niemal w ostatniej chwili – Joanna Wronecka, ambasador RP przy ONZ-ecie, chciała głosować przeciwko Waszyngtonowi. Smaczku sprawie dodaje fakt, że Wronecka to zaufana współpracownica Cimoszewicza, szefowa jego gabinetu. Gdyby ktoś z Państwa zastanawiał się, co taki człowiek dwa lata po zwycięstwie PiS u robi na szczytach dyplomacji, to śpieszę wyjaśnić, że Wronecka to nominatka ministra Waszczykowskiego. Taka 'dobra zmiana’ w jego wydaniu” – wygarnęła publicystka.
Zawód dyplomata
Dotychczasowa podsekretarz stanu w MSZ Joanna Wronecka została ambasadorem Polski przy ONZ raptem miesiąc temu (1 grudnia ub.r). Ma bardzo bogate doświadczenie w dyplomacji. Z wykształcenia jest arabistką, absolwentką filologii arabskiej Uniwersytetu Warszawskiego. Pracę doktorską obroniła w roku 1985 na Wydziale Neofilologii Uniwersytetu Warszawskiego w zakresie filozofii arabsko-muzułmańskiej. Przebywała na stypendiach naukowych w Algierii, Egipcie i Francji.
W służbie zagranicznej pracuje od 1993 roku. Przeszła kolejne szczeble kariery od eksperta poprzez radcę ministra, naczelnika, wicedyrektora i dyrektora departamentu oraz ambasadora tytularnego.
W latach 2003-2005 piastowała stanowisko dyrektora Sekretariatu Ministra Włodzimierza Cimoszewicza, i to ten epizod najbardziej boli twardych zwolenników PiS.
Nie da się ukryć, że stanowisko dyrektora sekretariatu powierza się osobom bardzo zaufanym. Ale nawet Attache, felietonista tygodnika "Przegląd”, który od lat ujawnia największe sekrety polskiej dyplomacji pisał wówczas, że "to iż jej kandydatura zwyciężyła, wprawiło połowę MSZ w osłupienie”.
"Rzecz bowiem w tym, że Wronecka jest osobą z notesu Bronisława Geremka, była przez niego wyróżniana, a w polskiej obyczajowości nie ma zwyczaju powierzania kluczowych funkcji ludziom z przeciwnych obozów. No więc okazało się, że Cimoszewicz jest pod tym względem nietypowy” – podkreślał Attache.
Na dodatek w listopadzie 2010 roku Wronecka została uhonorowana Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski przez prezydenta Bronisława Komorowskiego. Jej oficjalną biografię można przeczytać tutaj.
"Złogi" w MSZ według prezesa PiS
Co ciekawe, wraz z wygranymi wyborami przez PiS Wronecka nie została odsunięta na boczny tor. Od września 2015 r. pełniła funkcję doradcy ds. państw arabskich, bliskowschodniego procesu pokojowego i Iranu w Departamencie Afryki i Bliskiego Wschodu MSZ. Była też podsekretarzem stanu, a więc wiceministrem SZ ds. współpracy rozwojowej oraz polityki afrykańskiej i bliskowschodniej.
Czy "przypomnienie” Waszczykowskiemu epizodu pracy Wroneckiej przy Cimoszewiczu ma jakieś drugie dno? Zapewne dowiemy się o tym w ciągu najbliższych dni. Tajemnicą poliszynela jest jednak to, że szef MSZ od wielu miesięcy traci na znaczeniu w rządzie i w PiS.
Partia rządząca - wbrew samemu Waszczykowskiemu przejęła kontrolę nad kluczowym – z punktu widzenia polityki kadrowej – projektem ustawy o służbie zagranicznej, za pomocą którego chce się pozbyć niewygodnych dyplomatów.
A polityka kadrowa szefa dyplomacji bardzo nie podoba się w PiS. Prawicowe media "zawyły" choćby przy okazji nominacji na ambasadora RP w Chinach dla Wojciecha Zajączkowskiego, byłego doradcy premiera Donalda Tuska do spraw wschodnich i byłego ambasadora w Rosji w latach 2010–2014.
W PiS spekulują, że Waszczykowski nie sprostał oczekiwaniom, które postawił przed nim prezes. A przypomnijmy, że podczas lipcowego kongresu partii w Przysusze Waszczykowski dostał ostatnie ostrzeżenie. – Tę ustawę (o służbie zagranicznej) trzeba w końcu uchwalić, bo – panie ministrze kłaniałem się panu – złogów jest tam u pana dużo i trzeba zmieniać – wzywał Kaczyński. – Tu chodzi o ludzi nieuczciwych, niekompetentnych, no i powołanych przez naszych poprzedników, bardzo ich dużo – grzmiał prezes PiS.
Szczerski za Waszczykowskiego?
Zresztą prezes Jarosław Kaczyński publicznie ogłosił, że PiS gotów jest oddać prezydentowi Andrzejowi Dudzie więcej kompetencji w sprawie kształtowania polityki zagranicznej i reprezentowania Polski zagranicą w zamian za zgodę na zmiany w sądach, które po podpisach głowy państwa pod ustawami o SN i KRS są już wcielane w życie.
Głośno spekuluje się o tym, że Waszczykowskiego może zastąpić Krzysztof Szczerski, szef gabinetu politycznego prezydenta Dudy.