Osoba, która molestowała dzieci, to jest osoba, której my nie możemy zaakceptować – mówił o nim 10 lat temu Jarosław Kaczyński. Ale minęło sporo czasu i – najwyraźniej – prawicowe środowisko ponownie zaakceptowało Jana Bestrego, na którym m.in. ciąży wyrok za gwałt oraz oskarżenia o molestowanie dzieci w szkole. Były poseł Samoobrony, a potem wspierającego PiS Ruchu Ludowo-Narodowego w grudniu został przewodniczącym jednego z Klubów "Gazety Polskiej" w Złoczowie na Ukrainie, tuż przy granicy z Polską.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Aby powołać Klub "Gazety Polskiej", trzeba być m.in. czytelnikiem tygodnika kierowanego przez red. Tomasza Sakiewicza i popierać linię programową "GP". Tego możemy się dowiedzieć ze strony poświęconej "Karcie Klubów 'Gazety Polskiej'". Nie ma tam natomiast nic o tym, że należy być osobą niekaraną – więc... w sumie wszystko jest w porządku. Powołanie Klubu "GP" z Janem Bestrym najpewniej nie narusza żadnego statutu. A że to co najmniej nieetyczne? Cóż... Polityka i etyka często nie idą w parze.
Wierny prezesowi
Jan Bestry to uosobienie wszystkiego, co może się kojarzyć z przedziwną – nazwijmy to eufemistycznie – skróconą V kadencją Sejmu. Trwała ona zaledwie dwa lata, ale tego, co się przez ten czas działo, nie sposób streścić w paru zdaniach. Przerwana została w wyniku afery gruntowej, a wcześniej krajem targały choćby seksafera z udziałem posłów Samoobrony oferujących pracę z zamian za usługi seksualne czy też afera taśmowa, gdy PiS poszukiwał poparcia politycznego wśród polityków Samoobrony i oferował "dużo stanowisk" dla tych, którzy zdradzą Andrzeja Leppera. Wiedział bowiem, że w szeregach tej partii jest wielu skłonnych do tego, by opuścić lidera – niektórzy zrobili to bardzo szybko.
Jedną z takich osób, które do Sejmu dostały się z list ugrupowania Leppera, a potem przeszły na stronę Jarosława Kaczyńskiego, był właśnie Jan Bestry. Już po niecałym roku w sejmowych ławach odszedł z Samoobrony i stanął na czele 15-osobowego klubu o nazwie Ruch Ludowo-Narodowy.
Skład klubu był przedziwny – tworzyło go ośmiu posłów, którzy odwiązali biało-czerwone krawaty Samoobrony (np. Piotr Misztal - biznesmen, na którym ciąży parę wyroków) oraz pięcioro zbiegów z Ligi Polskich Rodzin (m.in. Anna Sobecka czy Gabriela Masłowska) oraz jeden były poseł PiS i jeden były parlamentarzysta PO. Formalnie klub ten nie tworzył koalicji rządowej, ale to dzięki niemu PiS pozostał przy władzy, gdy po raz pierwszy Samoobrona została wykluczona z politycznego sojuszu. RLN bowiem głosował tak, jak sobie tego życzył Jarosław Kaczyński. I nie zważał na to, że w klubie tym zasiadają osoby o nieciekawej przeszłości.
Sprawdzał, czy mają majtki
Niedługo po tym, jak Jan Bestry z szarego, nieznanego szerzej posła stał się szefem klubu parlamentarnego, odezwało się parę osób, które przypomniały sobie skąd znają tę twarz.
Okazało się bowiem, że w połowie lat 80. Jan Bestry został zwolniony z pracy w jednej ze szkół podstawowych w Szczecinie, gdzie prowadził lekcje z zajęć technicznych. Pracę stracił po tym, jak uczennice zaczęły się skarżyć, że nauczyciel obmacywał je, całował i sprawdzał, czy mają majtki. Milicji nikt wtedy nie zawiadomił dlatego – gdy sprawa wypłynęła w roku 2006 – jasne było, że poseł żadnych konsekwencji nie poniesie, bo sprawa się przedawniła. Ale to nie jedyne, co wyszło na jaw. Okazało się, że Jan Bestry – zanim został nauczycielem w szkole w Szczecinie – został skazany za... gwałt! W 1983 r. dostał wyrok w zawieszeniu za gwałt dokonany w wagonie sypialnym pociągu PKP. Bestry pracował wówczas na kolei, był konduktorem. W wyroku mowa była o tym, że "spowodował naruszenie czynności narządów ciała".
Gdy media w 2006 r. ujawniły tę informację, Bestry ponoć trafił do szpitala z podejrzeniem zawału serca. Jego kierowanie klubem Ruchu Ludowo-Narodowego trwało zaledwie półtora miesiąca. Zastąpił go Józef Cepil. Bestry wyzdrowiał. Wyjaśniał wtedy, że jest niewinny – że padł ofiarą nagonki, która ma "podłoże finansowo-rodzinne". Bronił się, tłumacząc, iż medialne doniesienia o jego młodzieńczych wybrykach powstały na podstawie donosów od jego "najbliższego otoczenia rodzinnego". Nie widział powodu, by zrzec się mandatu – wrócił do ław parlamentarnych i nadal popierał rząd PiS, ale już nie rzucał się w oczy. Pomagał PiS-owi, lecz z oddali. Jarosław Kaczyński stwierdził bowiem wówczas, że "osoba, która molestowała dzieci, to jest osoba, której my nie możemy zaakceptować".
Ukraiński ślad
I w 2007 r. na listach żadnej z partii jego nazwisko się nie znalazło. Wówczas zajął się działalnością biznesową. Kierował firmą poligraficzną, stał na czele Krajowej Izby Gospodarczej Taksówkarzy. W 2015 r. najwyraźniej zatęsknił za polityką – pod tym samym warszawskim adresem, co taksówkarska izba, zarejestrował Związek Parlamentarzystów Polskich. Pod telefonicznym numerem związku, jaki podany jest na stronie parlamentarzysci.pl, nikt nie odbiera (to ten sam numer, co Krajowej Izby Gospodarczej Taksówkarzy), ale widać, że witryna co jakiś czas jest aktualizowana - ostatni raz w listopadzie ubiegłego roku, gdy zapraszano na walne zebranie w Tarnowskich Górach a potem je odwoływano ze względu na niewielkie zainteresowanie.
Ciekawie zaś wygląda skład zarządu – w nim zasiadają zarówno byli politycy LPR, jak i dawni członkowie... PZPR i SLD. Jednym z wiceprezesów jest Jacek Piechota, minister gospodarki w rządzie Marka Belki a dziś prezes Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej.
Artysta z wyrokiem
Jeszcze ciekawiej zaś może zabrzmieć to, że pod tym samym adresem co Związek Parlamentarzystów Polskich i Krajowa Izby Gospodarczej Taksówkarzy funkcjonuje także teatr "La Fabrique Musicale", w którym Jan Bestry jest... dyrektorem naczelnym i producentem musicalu.
Co skłoniło Jana Bestrego, by założyć Klub "Gazety Polskiej"? Trudno powiedzieć. Dlaczego na Ukrainie? Tu odpowiedź wydaje się nieco prostsza - współpracujący z Bestrym Jacek Piechota stoi na czele Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej. Wygląda więc na to, że były poseł z wyrokami na koncie ma za wschodnią granicą jakieś tajemnicze interesy.
Telefony milczą
W jedynym jak dotąd wpisie z krótkiej działalności Klubu "Gazety Polskiej" w Złoczowie jest informacja o tym, że złoczowskie dzieci odwiedził św. Mikołaj, który wręczał prezenty "pod patronatem Polsko-Ukraińskiej Izby Gospodarczej".
Podany na stronie Klubów "Gazety Polskiej" numer do Klubu w Złoczowie milczy, nie sposób porozmawiać z Janem Bestrym. O tym, dlaczego pozwolono osobie z taką przeszłością na kierowanie Klubem "GP", chciałem porozmawiać z Ryszardem Kapuścińskim, prezesem Klubów "GP". Jego telefon odebrała kierownik Biura Klubów i poprosiła, by zadzwonić za kwadrans. Gdy dzwoniłem później, nie odbierał już ani pan prezes, ani pani kierownik.
W 2007 roku sam zainteresowany twierdził, że jest niewinny i ktoś go wrabia, a sprawa ma podłoże "finansowo-rodzinne".
Walka o prawdę
Ze strony Klubów "Gazety Polskiej" nie wynika, aby ciążący na kimś wyrok za gwałt i oskarżenia o molestowanie dzieci były jakąkolwiek przeszkodą w członkostwie lub byciu przewodniczącym. "Członkiem klubu 'Gazety Polskiej' może zostać zarówno obywatel Polski jak i obywatel innego państwa, który zaakceptuje zasady zawarte w niniejszej karcie" – czytamy. A zasady są jasne:
Celem działalności klubów „Gazety Polskiej” jest wspieranie aktywności społecznej przede wszystkim na szczeblu lokalnym ale także ogólnokrajowym.
Aktywność ta musi być zgodna z linią programową „Gazety Polskiej”. Linia ta wyraża się przez:
Dbałość o interes narodowy, suwerenność państwa, krzewienie patriotyzmu.
Budowę państwa i społeczeństwa w oparciu o tradycyjne wartości wywodzące się z kultury chrześcijańskiej.
Przeciwstawianie się wszelkim formom totalitaryzmu w życiu publicznym, szczególnie komunizmu i faszyzmu. (...)
Od dziesiątego kwietnia celem działania klubów „Gazety Polskiej” stała się walka o wyjaśnienie wszystkich przyczyn katastrofy w Smoleńsku oraz o godne upamiętnienie jej ofiar.
Karta Klubów „Gazety Polskiej”
Cóż, tylko pogratulować pozyskania nowego bojownika o prawdę na temat Smoleńska...
AKTUALIZACJA:
W reakcji na nasz tekst prezes Klubów "GP" wydał oświadczenie. Piszemy o nim tutaj.
Reklama.
Udostępnij: 4626
"Zobaczyłam tę gębę. To był on! Taki sam jak wtedy, gdy mnie całował..."
"Kiedyś kazał mi zostać po zajęciach. Posadził na kolanach, masował ręką po udzie i całował w usta. Nikomu o tym nie mów - zagroził mi na koniec..."
"Wieczorami (na wycieczkach - przyp. red.) przychodził do naszego pokoju i pytał, czy mamy zdjęte majteczki do snu."
wypowiedź dla "Super Expressu" kobiety, która jako 11-letnia uczennica miała być molestowana przez swego nauczyciela - Jana Bestrego