Kolejne rewelacje na temat katastrofy smoleńskiej. Na pokładzie wybuchły bomby, a brzoza nie miała wpływu na zniszczenie samolotu. przynajmniej tak twierdzi brytyjski "ekspert".
Kolejne rewelacje na temat katastrofy smoleńskiej. Na pokładzie wybuchły bomby, a brzoza nie miała wpływu na zniszczenie samolotu. przynajmniej tak twierdzi brytyjski "ekspert". Fot. Filip Klimaszewski/Agencja Gazeta
Reklama.
Jakiś czas temu, podkomisja smoleńska stwierdziła, że ma nową teorię w sprawie katastrofy prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem z 2010 roku. – Frank Taylor, "międzynarodowy ekspert z dziedziny badania wypadków lotniczych", po zapoznaniu się z materiałem dowodowym, stwierdził, że istniało kilka źródeł eksplozji: w skrzydle, slocie i centropłacie – taki komunikat wydała wówczas podkomisja. Jednak to nie koniec rewelacji. W dzisiejszej "Gazecie Polskiej Codziennie", ten sam "ekspert" twierdzi, że brzoza nie przyczyniła się do destrukcji samolotu. Powodem miała być "wewnętrzna eksplozja, która miała kilka źródeł".
Po tym stwierdzeniu, głos zabrał także Wiesław Binienda, członek podkomisji. – Nie jest istotne czy samolot był na 100, 50, czy 20 metrach, kiedy nastąpiła ta eksplozja. Nie dlatego eksplodował samolot, że był na wysokości większej lub mniejszej. Czy był we mgle, czy bez mgły. Eksplodował, bo ktoś podłożył bombę i spowodował eksplozję tej bomby - mówi Binienda. Potem idzie jeszcze dalej, stwierdzając, kto jest odpowiedzialny za rzekome eksplozje. – To nie był wypadek, to był zamach. Mało tego, możemy powiedzieć, kto jest za to odpowiedzialny, ponieważ ładunki, które zostały zainstalowane w slocie, nie mogły być zainstalowane w Polsce, tak że odpowiedzialna za eksplozję w skrzydle jest Rosja – mówi członek podkomisji.
Warto nadmienić, że wspomniany Frank Taylor nie miał dostępu do dowodów rzeczowych, tym bardziej do wraku samolotu. Swoje wnioski opiera na dokumentach, które czytają członkowie podkomisji.