W takich warunkach nie pomoże ani ubezpieczenie, ani śmigłowiec.
W takich warunkach nie pomoże ani ubezpieczenie, ani śmigłowiec. Fot. facebook.com/czapkins
Reklama.
Dla niektórych owe "mityczne" ubezpieczenie wydaje się wręcz powodem nieszczęścia Mackiewicza. Pokutuje przekonanie, że gdyby tylko zabezpieczyli się, dzisiaj byliby oboje cali i zdrowi w Islamabadzie.
Tylko że Mackiewicz oraz Revol ubezpieczeni… byli. Natomiast ubezpieczenie nie pokrywało kosztów transportu ekipy ratunkowej spod K2. A jak pisaliśmy w naTemat, zachowanie Pakistańczyków, którzy domagali się gwarancji pieniężnych za pomoc, było przyczyną dużego spięcia ze stroną polską.
Warto zresztą przypomnieć, że pieniądze na ratunek dla himalaistów i tak znalazły się błyskawicznie dzięki internetowym zbiórkom. Pieniądze zebrano szybko, zresztą polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych dało gwarancje na 50 tys. dolarów.
Sprzęt nie rozwiąże wszystkich problemów
Sam helikopter i tak nie uratowałby Mackiewicza oraz Revol, nie mówiąc o tym ubezpieczeniu. Składa się na to kilka faktów. Po pierwsze: możliwości śmigłowców i dostępność maszyn. W sytuacji, kiedy region Kaszmiru jest przedmiotem zainteresowań zarówno Indii, jak i Pakistanu, operują tam maszyny głównie wojskowe. Po drugie, wystarczy zajrzeć na Wikipedię, żeby zobaczyć, że helikoptery, którymi dysponuje pakistańska armia, nie są w stanie wznieść się tak wysoko, jak znajdował się Mackiewicz. Mogą wzlecieć co najwyżej na wysokość 6000 metrów.
I nie jest tak, że Pakistańczycy mają przestarzałe maszyny. Mało który śmigłowiec na świecie jest w stanie wznieść się wyżej. Najczęściej nie są to helikoptery seryjne, a specjalnie modyfikowane. Eurocopter AS350 B3, który w maju 2005 roku doleciał do szczytu Mount Everest, normalnie wznosi się na wysokość… 4650 metrów. Od tamtej pory nikt tego rekordu nie pobił.
Ktoś może powiedzieć, że skoro w Pakistanie są tak wysokie góry, to tamtejsza armia powinna mieć taką maszynę na stanie. Ale tak w zasadzie to… po co? To jest armia, a nie TOPR. Nie mają w tym żadnego interesu, nie wiem dlaczego tamtejsi generałowie mieliby trzymać taki helikopter "na zapas". Mają większe problemy ze względu na napięte stosunki z Indiami.
Wreszcie dochodzi pogoda. A niech nawet ci Pakistańczycy mają helikopter lecący w górę na 10 kilometrów, co to da, jeśli są fatalne warunki pogodowe? Nie bez powodu ekipa ratunkowa spod K2 została "wysadzona" na wysokości około pięciu kilometrów. A poza tym unieść się na jakąś wysokość, a przeprowadzić na tej wysokości jakąś akcję, to też inna historia. Tam, gdzie został Mackiewicz, nie da się wylądować, wysadzić ratowników, zabrać poszkodowanego i odlecieć.
Ta dyskusja już się odbyła
Podobne pytania pojawiały się w 2013 roku, kiedy na Broad Peak zimą zaginęli dwaj polscy himalaiści: Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski. – W masywie Broad Peak nie ma możliwości przyziemienia wyżej niż ponad bazą na 4950 m. (…) Wezwanie helikoptera i jego start nie są proste. Nie ma szans, żeby helikopter ruszył natychmiast. Start jest poprzedzony długą procedurą. 7 marca pogoda na dużej wysokości nie jest lotna i nie będzie w ogóle lotna w dniach następnych – tak tłumaczył wtedy Artur Hajzer w rozmowie z serwisem Sport.pl, dlaczego nikt nie pomógł zaginionym.
Innymi słowy – ubezpieczyć można się od wszystkiego. Tylko nie wszędzie można pomóc.