Sprawa sędziego Mariusza Lewińskiego trafiła nawet do Sądu Najwyższego. Na zamieszczonym na YouTube nagraniu z rozprawy pojawia się m.in. Leszek Bubel, "bywalec sądowy", a sam film w tytule mówi o "sędziach-bandydach" z Sądu Najwyższego. – Sprawa, którą ma rozpoznać sąd, jest sprawą nietuzinkową, albowiem dotyczy ona - nazwijmy to wprost - zbrodni sądowej – mówił oskarżony sędzia Lewiński w 2014 r.
Sędzia Lewiński z nami nie chciał rozmawiać – w korespondencji SMS-owej przesłał jedynie zdjęcia opinii okresowej żołnierza sprzed czasu, gdy "zadarł z układem". Ocena ogólna jest wzorowa, a sposób jego pracy opisano w samych superlatywach.
W obronie wojskowego sędziego z Krakowa stanął wtedy obecny Rzecznik Praw Obywatelskich, a wówczas prawnik Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, dr Adam Bodnar.
Jestem zszokowany stylem, poziomem uzasadnienia. (...) Wszystkie fakty, które znamy, wskazują, że istnieje drugie dno w tej sprawie - dla rozgrywek personalnych nie można ludziom łamać całego życia zawodowego.
Moim zdaniem to jest człowiek, który wie, co mówi. Przez wiele lat był czynnym sędzią i poznał ten układ od podszewki. Nadepnął na odcisk paru wpływowym sędziom i myślę, że stąd jego kłopoty.
Zarzuty, jakie formułował sędzia Lewiński wobec innych sędziów i prokuratorów, nie znalazły żadnego potwierdzenia w materiale dowodowym. Zapadł w tej sprawie prawomocny wyrok, więc nie ma tutaj domniemania niewinności. Moim zdaniem, jeśli ktoś ma niezatarty wyrok, to nie powinien kandydować do Rady.
– O trzech za dużo – skomentował w rozmowie z naTemat Waldemar Żurek, przyznając przy tym, iż jego bardziej niepokoi co innego: że wśród kandydatów do KRS są osoby, które dzisiaj pracują w ministerstwie sprawiedliwości oraz w ostatnim czasie zostały powołane na stanowiska prezesów sądów. – To są osoby całkowicie zależne od polityka, który pełni funkcję Prokuratora Generalnego. Czyli minister sprawiedliwości będzie obsadzał organ, który ma czuwać nad niezawisłością sądów – zwraca uwagę rzecznik KRS.