
Obraził się na TVP Info, gości zaś w TOK FM. Na co dzień mieszka w Niemczech, w Polsce raczej tylko bywa. Kilka lat temu został usunięty z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego - jak sam twierdzi - za swoje polityczne poglądy. Z drugiej jednak strony, uchodzi za osobę zapatrzoną w Jarosława Kaczyńskiego i wyznawcę jego kultu. Oto prof. Zdzisław Krasnodębski, postać nietuzinkowa, możliwy następca Ryszarda Czarneckiego na stanowisku wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego.
– Na pewno będzie wielki pomnik Jarosława Kaczyńskiego w Warszawie – przewidywał niedawno zupełnie na serio prof. Zdzisław Krasnodębski na antenie RMF FM. Robert Mazurek zapytał go z ironią o monument prezesa PiS, lecz europoseł rozważania na ten temat snuł zupełnie na serio. Zastrzegł, że owszem, to jeszcze nie teraz, ale w przyszłości taki pomnik stanie bez wątpienia.
Na pewno będzie wielki pomnik Jarosława Kaczyńskiego kiedyś w Warszawie. Jestem przekonany. To oczywiste że czcimy pamięć wybitnych Polaków. Mówię żę nie teraz, ale jestem przekonany że np. mój wnuk będzie się na pewno tego domagał. Jarosław Kaczyński ukształtował ostatnie 25-lecie.
Nie ma zatem wątpliwości, że europoseł Zdzisław Krasnodębski pozostanie wierny prezesowi PiS, jeśli - jak wskazują nieoficjalne informacje - to on zastąpi Ryszarda Czarneckiego na stanowisku wiceprzewodniczącego Parlamentu Europejskiego. Gdy wczoraj były działacz ZChN i Samoobrony został odwołany, wielu komentatorów zrobiło z niego męczennika.
Z tą ostatnią uczelnią pożegnał się w nieprzyjemnej atmosferze w 2011 r. Wówczas był już osobą mocno zaangażowaną politycznie i jednoznacznie kojarzoną z określoną opcją. Tuż przed wyborami prezydenckimi w 2005 r. Krasnodębski został członkiem honorowego komitetu poparcia Lecha Kaczyńskiego, później w rządzie Kazimierza Marcinkiewicza i Jarosława Kaczyńskiego był członkiem Rady Służby Publicznej przy premierze, w 2010 r., tuż przed katastrofą smoleńską, prezydent Kaczyński powołał go w skład Narodowej Rady Rozwoju. Jednocześnie uprawiał polityczną publicystykę choćby na łamach "Gazety Polskiej". I właśnie to - według jego relacji - miało był powodem rozstania z katolickim uniwersytetem.
Dowiedziałem się tylko od dziekana ks. Jarosława Korala, że dyrektor Instytutu Socjologii mnie już w nim "nie widzi". A na początku roku akademickiego rektor stwierdził, że musi ze mną porozmawiać, z powodu mojej "jednostronnej" publicystyki. Zdębiałem, bo w Niemczech byłoby to nie do pomyślenia, aby taka uwaga padła z ust rektora w stosunku do profesora. Do dalszej rozmowy nie doszło. Nie zamierzałem zresztą konsultować się w sprawie moich poglądów politycznych i społecznych z księdzem rektorem.
I właśnie rozmowa z prezes TK Julią Przyłębską na antenie Polskiego Radia przed rokiem zwróciła uwagę wielu osób. Europoseł Krasnodębski wystąpił w niej bowiem nie jako jeden z gości, ale jako autor audycji! Rzecz niespotykana – polityk przeprowadzający wywiad na antenie publicznego nadawcy! Krasnodębski bowiem co jakiś czas przemienia się z polityka w dziennikarza i współprowadzi audycję "Konfrontacje Idei" w Polskim Radiu 24. Gości w niej osoby bliskie sobie w polityce – np. Annę Fotygę czy Marka Jurka. Że jest to niezgodne z dziennikarskimi standardami, które powinny obowiązywać w mediach publicznych? Najwyraźniej dla polityka jest to bez znaczenia.
