
Reklama.
Marszałek Stanisław Karczewski bez wątpienia przyłożył rękę do tego, jakie zamieszanie zapanowało wokół nowelizacji ustawy o IPN. Po tym jak przepisy przewidujące karę więzienia za przypisywanie Polakom zbrodni w czasie II wojny światowej przeszły przez Sejm, na świecie pojawiły się pierwsze głosy sprzeciwu. Senat jednak w ogóle nie wziął ich pod uwagę – przyjął ustawę w błyskawicznym tempie bez poprawek. Nie zważano nawet na głos krytyki ze strony senator PiS-u Anny Marii Anders, która alarmowała: "to jest tragiczna, absolutnie tragiczna sytuacja międzynarodowa".
"Ktoś musiałby być straceńcem..."
Niedługo po tym, jak Senat ustawę przyjął, prezydent Andrzej Duda ją podpisał, kierując w trybie następczym do Trybunału Konstytucyjnego, co jeszcze bardziej zaogniło sytuację. Teraz marszałek Karczewski próbuje ją uspokoić, tłumacząc, że na razie ustawa ta nie będzie działać – zatem nie ma mowy o karaniu więzieniem za słowa np. o "polskich obozach". Przynajmniej na razie.
Niedługo po tym, jak Senat ustawę przyjął, prezydent Andrzej Duda ją podpisał, kierując w trybie następczym do Trybunału Konstytucyjnego, co jeszcze bardziej zaogniło sytuację. Teraz marszałek Karczewski próbuje ją uspokoić, tłumacząc, że na razie ustawa ta nie będzie działać – zatem nie ma mowy o karaniu więzieniem za słowa np. o "polskich obozach". Przynajmniej na razie.
Stanisław Karczewski zapewnił, że przynajmniej do czasu, aż wyrok w sprawie ustawy o IPN wyda Trybunał Konstytucyjny, nowelizacja ta nie będzie działać.
Ktoś musiałby być straceńcem i osobą nieodpowiedzialną, żeby zrobić coś, co mogłoby jeszcze wzbudzać jeszcze dalsze emocje. Bo w tej chwili te emocje są i zaczynają przeważać złe emocje.
"Jeden na jeden" TVN24
Karczewski skomentował też sprawę słów premiera Mateusza Morawieckiego, jakie padły w Monachium. Stwierdził, że premier "powiedział prawdę" i poradził, by wysłuchać w całości wypowiedzi szefa rządu. Przyznał przy tym, że odpowiedź Morawieckiego mogła być za długa. – Być może mógł odpowiedzieć trochę krócej – ocenił Karczewski.
źródło: tvn24.pl