Na Facebooku zawiązuje się inicjatywa "Nie w moim imieniu”. Paweł Wroński, dziennikarz "Gazety Wyborczej” napisał na Twitterze, że powstanie ruch o takiej nazwie "po to, by w chwilach upadku udowodnić, że nie wszyscy w Polsce zidiocieli pod władzą PiS”. O tym, czym ma być to przedsięwzięcie naTemat, rozmawiamy z jego głównym pomysłodawcą Bartłomiejem Sienkiewiczem, historykiem, publicystą i byłym ministrem spraw wewnętrznych w rządzie PO-PSL.
Bartłomiej Sienkiewicz: "Ruch” to nie jest dobre słowo. Po prostu skrzyknęliśmy się w kilka osób żeby zareagować na sytuację, w której jedynym komunikatem, jaki "wychodzi” z Polski do zachodniej opinii publicznej, do naszych sojuszników z USA, Izreala, UE, jest głos polskiego rządu. Głos, który tak naprawdę również przypisuje Żydom współsprawstwo Holokaustu, który zaprzecza oczywistym faktom historycznym, a w gestach symbolicznych emanacją tego głosu jest złożenie przez premiera Morawieckiego wieńca na płycie pamiątkowej poświęconej Brygadzie Świętokrzyskiej NSZ, która kolaborowała z Niemcami.
To jest dewastujące dla polskiego wizerunku w świecie. To kolejna akcja PiS-u, wobec której właściwie wszyscy są bezradni, bo maszyna się toczy i nikt nie wie co z tym zrobić. Postanowiliśmy więc zrobić coś obok, to znaczy niezależnie od PiS-u, czy rządu, ale prawdę mówiąc nawet nie przeciwko nim. Chcemy po prostu pokazać tej sojuszniczej "rodzinie”, do której należymy, ze nie wszyscy Polacy myślą tak jak rząd i nie wszyscy Polacy mają takie przekonania. Oprócz tego jest to wykonywanie oczywistego, demokratycznego prawa do wolności wypowiedzi, do sądu na temat historii własnego narodu; prawa, którego żadna ustawa ani żadne kary nie mogą nam odebrać.
To jest oczywiście bzdura i ten naturalny hejt prawicowych mediów jest wkalkulowany w tę inicjatywę. Chodzi po prostu o to, żeby powiedzieć tej naszej naturalnej, zachodniej "rodzinie”, że w Polsce żyją także inni ludzie niż wyznawcy Kaczyńskiego.
A kto oprócz Pana zaangażował się w tę inicjatywę?
Nie jestem upoważniony do tego, żeby upubliczniać nazwiska. Trochę jestem wysunięty na pierwszą linię frontu ze względu na rozpoznawalność. Ale my skrzykujemy się dopiero od kilku dni. Na naszej stronie na Facebooku przedstawiliśmy mniej więcej kierunki działań, które chcemy realizować. Prawdę mówiąc, jestem pod wrażeniem odzewu, bo liczyliśmy na kilkadziesiąt osób, które nam pomogą, a jest ich już ponad 500 i ta liczba rośnie.
Naszym podstawowym celem jest sformułowanie w odpowiednio wyważony sposób komunikatów opartych na pracach polskich historyków i w stałym kontakcie z nimi. Ale chcielibyśmy zaangażować też historyków spoza Polski, żeby można było docierać do środowisk opiniotwórczych, żeby można było docierać do zachodnich mediów. I mówić, że nie wszyscy Polacy są tacy jak pokazuje to rząd. Rozumiemy, że ta współczesna duma narodowa jest oparta nie na mówieniu, że jesteśmy jako naród najwspanialsi ale także, że jesteśmy zdolni powiedzieć o tym co w naszej historii było niewygodne i trudne. Z tego współczesne społeczeństwa czerpią dumę, z odwagi mówienia o sobie prawdy.
Powtarza Pan w wywiadach, że PiS chce stworzyć nowego Polaka, by utrzymać władzę na lata. Partia rządząca chce też stworzyć swoją MaBeNę, ale na razie ta "maszyna bezpieczeństwa narracyjnego” się kompromituje.
Ta pisowska MaBeNa jaka jest każdy widzi. Ona działa od klęski do klęski, od żenady do żenady. Tymczasem w ostatnich tygodniach wizerunek Polski w świecie jest fatalny. Jeżeli oni nie potrafią go obronić, a wręcz go pogrążają, to spróbujmy powiedzieć coś sensownego. To jest nasz cel. Nie mamy celów politycznych, nie chcemy tworzyć ruchu jako takiego. Jeśli mamy poczucie wstydu i zażenowania, po tym co robią rządzący, to przestańmy narzekać tylko zróbmy coś tak jak my uważamy. To jest najprostszy odruch żeby przerwać ten łańcuch bezradności, ale bez politycznych ambicji.
Czyli po prostu oddolna inicjatywa obywatelska?
Dokładnie tak. Ale nie sformowana jako ruch, ale grupa osób, które wiedzą, jak i do kogo dotrzeć z innym komunikatem i innym obrazem niż "obraz ksenofobicznej Polski składającej wieńce na płycie Brygady Świętokrzyskiej NSZ”.
Macie ambicje narzucać własną narrację historyczną?
Bardzo byśmy chcieli. Oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że po drugiej stronie są setki milionów złotych oraz cały aparat państwowy i propagandowy i że przypomina to zderzenie Dawida z Goliatem, ale jak pokazuje ten biblijny przykład, czasami cuda się też zdarzają. Spróbujemy.
Kiedy zamierzacie przedstawić więcej szczegółów?
Na razie jesteśmy w fazie organizacyjnej. Na pewno będziemy chcieli wciągnąć do pomocy osoby publicznie rozpoznawalne i prosić je o udzielenie wsparcia, głosu w mediach społecznościowych, na YouTube. Chcemy pokazać inną twarz Polski, spokojnie wyjaśniając bardzo trudny do wyjaśnienia problem, a więc czym była rzeczywistość okupacyjna w Polsce.