Najpierw był bohaterem, który ruszył na ratunek Elisabeth Revol i Tomaszowi Mackiewiczowi. Później został wrogiem, bo sam ruszył w stronę szczytu K2, a na dodatek domagał się pieniędzy za wywiad. Teraz w rozmowie z serwisem Weszlo.com Denis Urubko wyjawił, co mu się nie podobało w polskiej wyprawie na K2.
Według Urubki wyprawa od początku była organizowana nerwowo. – Nie wydaje mi się, by wyglądała ona (wyprawa – red.) na początku spokojnie. Być może taki obraz przedstawiały media. Było bardzo nerwowo. Gdy mówiłem Krzysztofowi Wielickiemu, że ruszam na wyprawę, on odrzucał takowy scenariusz. Następnie mówił: "Okej, Denis, jedź z nami na tę wyprawę". Totalne zamieszanie – opowiadał himalaista.
Problemy zaczęły się już na lotnisku w Warszawie. – Jak wspomniałem – było to bardzo chaotyczne. Najpierw w prawo, potem w lewo. Podobnie było na lotnisku w Warszawie. Miałem tam do podpisania taki dokument w języku polskim. Jako, że ciężko mi było cokolwiek wyczytać, to zapytałem się jednego z pracowników, co to jest? Dostałem odpowiedź, że to normalna procedura, pro forma, że PZA (Polski Związek Alpinizmu – red.) nie bierze odpowiedzialności za mój wyjazd. Podpisałem. Potem dopiero dowiedziałem się, że tam tak naprawdę chodziło o prawa do zdjęć, filmów i autoryzację. Dlatego nie zgodzę się, że było spokojnie. Dużo się działo od początku. Uważam, że skończyło się tak samo, jak się zaczęło – podkreślił.
Z drugiej strony Urubko chwalił warunki, które himalaiści mieli w bazie pod K2. Ogólem uznał, że wyprawa, pomimo tych chaotycznych kwestii, była zorganizowana profesjonalnie. Himalaista wrócił także do akcji ratunkowej Elisabeth Revol oraz Tomasza Mackiewicza. Nie ukrywał, że wielką rolę odegrali tu pakistańscy piloci.
– Faktycznie wielkie słowa uznania należą się pakistańskim pilotom śmigłowca wojskowego. To oni dokonali heroicznego czynu. Nie zostawili nas w byle jakim miejscu, w bazie i róbcie co chcecie, tylko wypytywali się, gdzie będzie lepiej, analizowali warunki i możliwości. Tłumaczyliśmy im, że najlepiej pod samą ścianą, na lodowcu. To nam znacznie ułatwiło sprawę, bo zaoszczędziliśmy osiem godzin wędrówki pod górę po lodowcu. (...) W pakistańskim wojsku jest restrykcyjny zakaz latania po nocy i w takich warunkach. A oni dla nas kompletnie złamali ten zakaz – mówił.
Przypomnijmy, że w ostatnich dniach Denis Urubko wywołał kontrowersje, ponieważ zażądał pieniędzy za wywiad. Z tego powodu nie porozmawiał z nim Jakub Radomski z "Przeglądu Sportowego". Natomiast Krzysztof Stanowski z Weszlo.com nawet przyznał, ile zapłacił himalaiście za rozmowę, która została zacytowana wyżej.