Postawiła się ministrowi sprawiedliwości - i wygrała! Sędzia Justyna Koska-Janusz wytoczyła Zbigniewowi Ziobrze proces o naruszenie dóbr osobistych. Sąd Okręgowy w Warszawie przyznał rację pani sędzi – minister musi ją przeprosić. Ponad rok temu ministerstwo wystawiło sędzi negatywną ocenę. Wyglądało to na zemstę, bowiem parę lat wcześniej - gdy Ziobro nie był ministrem - sędzia Koska-Janusz wydała niekorzystny dla niego wyrok.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Przed warszawskim sądem minister Zbigniew Ziobro przegrał cywilny proces z sędzią Justyną Koską-Janusz o ochronę jej dóbr osobistych. Spór dotyczył krytycznego wobec sędzi komunikatu resortu sprawiedliwości. W sprawie chodziło o skrócenie delegacji sędzi do sądu wyższej instancji. Sędzia musiała wrócić do niższej instancji, bo - jak uznał resort - "miała się wykazać wyjątkową nieudolnością i zupełnie nie radzić sobie z prowadzeniem bardzo prostej, choć głośnej sprawy".
Sugestia była jasna – sędzi Kosce-Janusz, w ocenie ministerstwa brakuje "umiejętności, sprawności i profesjonalizmu".
Sędzia poczuła się urażona tym oświadczeniem i - jak pisaliśmy ponad rok temu - uznała, że nie odpuści. Wykazała się nie lada odwagą, składając pozew przeciwko ministrowi sprawiedliwości, który podpisał decyzję o skróceniu jej delegacji do Sądu Okręgowego (przyznanej parę miesięcy wcześniej przez zastępcę Ziobry Łukasza Piebiaka). Media od razu przypomniały sobie, że w decyzja Zbigniewa Ziobry może być zemstą – parę lat temu Koska-Janusz orzekała w procesie, w którym polityk przegrał.
Ziobro oskarżał Jaromira Netzla, byłego prezesa PZU, o zniesławienie. Poszło o słowa, które padły podczas przesłuchań przed sejmową komisją śledczą badającą aferę gruntową. Sędzia uznała wtedy, że do zniesławienia nie doszło i orzekła, że to on ma ponieść koszty postępowania sądowego.
Po latach Zbigniew Ziobro stał się zwierzchnikiem sędzi Justyny Koski-Janusz. Gdy ten zdecydował się cofnąć jej delegację, ona wytoczyła mu proces o naruszenie dóbr osobistych.
"Kolejny raz, gdy Ziobro okazuje się być kłamcą. Ciekawe, kiedy i jak zlustrują sędziego wydającego wyrok. No i kiedy się nim zajmie nowa ludowa izba dyscyplinarna" – skomentował na Twitterze poprzednik Zbigniewa Ziobry w resorcie sprawiedliwości, Borys Budka. Ministra w sądzie nie było.
Wydane właśnie orzeczenie nie jest prawomocne – sąd zobowiązał ministerstwo sprawiedliwości do przeprosin oraz usunięcia fragmentu oświadczenia ze strony resortu.