Od lewej : prokurator Krzysztof Schwartz , zastępca Prokuratora Generalnego Marek Pasionek, oraz kierownik zespołu smoleńskiego prokurator Marek Kuczyński
Od lewej : prokurator Krzysztof Schwartz , zastępca Prokuratora Generalnego Marek Pasionek, oraz kierownik zespołu smoleńskiego prokurator Marek Kuczyński Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta
Reklama.
Ostatnio Ziobro zapowiedział powołanie jeszcze jednego zespołu do wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej, tym razem międzynarodowego, który ma się składać z "wybitnych ekspertów”. Jak będzie wyglądała praca obu zespołów: tego prokuratorskiego i tego złożonego ze specjalistów od katastrof od strony organizacyjnej?
Zespół Ziobry vs podkomisja Macierewicza
– Warsztat pracy zapewne stworzy im się w krajach, w których mieszkają. Prokuratorzy zadadzą takiemu powołanemu ad hoc zespołowi ekspertów kolejne pytania związane z wypadkiem lotniczym. Powinni też dostać przynajmniej część akt sprawy. Trzeba też będzie te dokument (a są ich tysiące ) przetłumaczyć na angielski – tłumaczy w rozmowie z naTemat prok. Krzysztof Parchimowicz, prezes stowarzyszenia prokuratorów Lex Super Omnia.
W przeciwieństwie do podkomisji Macierewicza, która może sobie snuć najbardziej fantastyczne teorie o wybuchach i zamachach, prokuratorzy oraz ich biegli i eksperci muszą się trzymać twardych dowodów i faktów. Nie ma się więc co dziwić, że od dłuższego czasu mocno iskrzy na linii podkomisja smoleńska-prokuratura.
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, zapowiedział, że międzynarodowy zespół, który powoła "ma zebrać wszystko, co do tej pory ustalono, i przygotować kompleksową opinię”. Zespół "ma się składać wyłącznie z wybitnych specjalistów z doświadczeniem w prowadzeniu śledztw dotyczących katastrof lotniczych”. Wyjawił, że trwają rozmowy z kandydatami.
– Nie jest on w żaden sposób konkurencyjny do zespołu, który funkcjonuje wokół pana (Antoniego) Macierewicza, dlatego, że cele tych zespołów są różne. Zespół pana Macierewicza rządzi się innymi zasadami, w oparciu o inną ustawę funkcjonuje – zarzekał się Ziobro.
Macierewicz jest wstrząśnięty
O jakich ekspertów chodzi? Niedawno grupa zagranicznych specjalistów od badania wypadków lotniczych rozmawiała w Warszawie z prokuratorami smoleńskimi o współpracy w wyjaśnianiu tragedii.
Zaproszeni eksperci brali wcześniej udział w wyjaśnianiu wypadków lotniczych, między innymi malezyjskiego boeinga nad Ukrainą w 2014 roku, amerykańskiego boeinga nad Lockerbie w Szkocji w 1988 roku czy wodowania amerykańskiego airbusa na rzece Hudson w Nowym Jorku 9 lat temu. Jak podawały media, w Prokuraturze Krajowej pojawili się m.in. Robert Benzon, Goong Chen i Theodore A. Postol.
Ale "wybitni eksperci" od Ziobry od razu stali się solą w oku dla Macierewicza. Były szef MON obruszył się na fakt, że prokuratura w prawie badanie katastrofy "współpracuje” m.in z Theodorem Postolem, komentatorem komentator Russia Today, "propagandystą Kremla".
– Jestem tym wstrząśnięty, wydawało się, że to nieporozumienie, ale to trwa już miesiąc i końca nie widać. Nie rozumiem tego, uważam to w wymiarze moralnym za policzek dla wszystkich, którzy zginęli, a w wymiarze śledczym i politycznym za utrudnianie tego śledztwa – komentował w TVP1.
logo
Macierewicz ze swoim,i czołowymi ekspertami prof. Kazimierzem Nowaczykiem i prof. Wiesławem Biniendą Fot . Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta
Przez media bliskie Macierewiczowi krytykowany jest też Benzon. Ale prokuratura zdecydowanie zaprzeczyła by zatrudniała ekspertów oskarżanych o sympatyzowanie z Władimirem Putinem. Nie wiadomo więc na jakich zasadach odbywa się współpraca między śledczymi a ekspertami.
Ekshumacje niczego nie wnoszą?
W przeddzień rocznicy katastrofy poinformowano, że "w śledztwie, które ma wyjaśnić przyczyny katastrofy samolotu pod Smoleńskiem, Zespół Śledczy Nr 1 przeprowadził dotąd 77 ekshumacji i sekcji zwłok, jest też gotowych 77 opinii genetycznych”. 
W pracach sekcyjnych, obok Polaków, biorą udział zagraniczni specjaliści medycyny sądowej, m.in. prof. Silke Grabherr, szefowa Instytutu Medycyny Prawnej w Genewie, która przeprowadzała sekcję zwłok przywódcy Autonomii Palestyńskiej Jasera Arafata, czy prof. Guy Rutty z Uniwersytetu w Leicester w Anglii, który uczestniczył w badaniach ofiar malezyjskiego boeinga, zestrzelonego w lipcu 2014 roku nad Ukrainą.
– Strasznie przykre są wnioski, które wynikają z ekshumacji. Z komunikatu Prokuratury Krajowej nie wynika bowiem by w oparciu o ekshumacje zdobyto jakieś nowe dowody, które pozwoliłyby inaczej spojrzeć na przyczyny katastrofy – mówi prok. Parchimowicz.
– Niedopełnienia obowiązków przez rosyjski pomocniczy personel medyczny, czy pomylenia fragmentów ciał jako zbeszczeszczenia zwłok nie można ścigać, bo już dawno się przedawniły. Za chwilę może się okazać, że ekshumacje nie mają żadnego znaczenie dowodowego w kwestii
przyczyn katastrofy – podkreśla.
Prokuratorzy smoleńscy
Ale wróćmy do prokuratorskiego zespołu smoleńskiego. Pod koniec ubiegłego roku Ziobro awansował swoich zaufanych prokuratorów z zespołu ds. katastrofy smoleńskiej na prokuratorów Prokuratury Krajowej. W gronie docenionych było ścisłe kierownictwo Zespołu Śledczego nr 1 badającego katastrofę od czasu przejęcia władzy przez PiS: szef grupy Marek Kuczyński i jego zastępca Krzysztof Schwartz. Awans dostali też Robert Bednarczyk i Jerzy Gajewski. Wcześniej wszyscy mieli status prokuratorów prokuratur regionalnych.
Kluczowe są tutaj nazwiska prokuratorów Kuczyńskiego, i Schwartza, którzy poza Pasionkiem mają największy wpływ na prace zespołu smoleńskiego. Jak się dowiadujemy ściągnął ich z Wrocławia do Warszawy prokurator Robert Hernand, który "za pierwszego Ziobry" w 2006 roku awansował z Gliwic na szefa Prokuratury Apelacyjnej we Wrocławiu.
– Był opiniowany - jako kandydat na szefa - przez zgromadzenie i otrzymał "zero” głosów tamtejszych prokuratorów, ale i tak został powołany. Prokurator Hernand jest jedyną osobą z kierownictwa Prokuratury Generalnej, która została zaakceptowana i dalej pełni tę samą funkcję w kierownictwie Prokuratury Krajowej – słyszymy w Prokuraturze Krajowej.
Kuczyński, który został wybrany na kierownika zespołu do wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej za poprzednich rządów PiS także stał na czele wydziału stworzonego przez Ziobrę, czyli tzw. W-11, który miał zajmować się jedynie sprawami największego kalibru - powiązanych z terroryzmem, zorganizowaną przestępczością i korupcją na wszystkich szczeblach, także w wymiarze sprawiedliwości.
Jak pisała "Gazeta Wyborcza” jedną z głośniejszych spraw, przy których pracował Kuczyński była afera korupcyjna w piłce nożnej - pracował wtedy jako naczelnik w Prokuratorze Krajowej do zwalczania Przestępczości zorganizowanej. Nadzorował również prokuraturę, gdy ta w 2007 roku przesłuchiwała Rafała Dutkiewicza w sprawie afery związanej z wrocławskimi architektami.
logo
Prokuratorzy smoleńscy nie mogą narzekać na warunki pracy Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Gazeta
Według "Gazety Pomorskiej” krąży legenda, że miał swój udział w tym, że wiceminister finansów z rządu PO - PSL Marek Kapica nie dostał zarzutów popełnienia przestępstwa. Miał uznać, że dowody są słabe.
Według biegłych nie było wybuchu
Zastępcą Marka Kuczyńskiego w zespole do prowadzenia śledztwa w sprawie katastrofy smoleńskiej jest pochodzący ze Świdnicy Krzysztof Schwartz. Udało mu się postawić przed sąd gang bokserów - jedną z największych grup przestępczych ostatnich lat.
– Prokuratorzy z zespołu smoleńskiego mają komfortowe warunki pracy. Prowadzą główne śledztwo i kilka pobocznych. Dostają dodatki funkcyjne i specjalne. Od początku zarabiali półtora razy więcej niż gdyby pracowali w dotychczasowych miejscach, np. we Wrocławiu. Otrzymują pieniądze niemal takie jak zastępcy prokuratora generalnego. Mają otwarty budżet na wydatki na biegłych, do dyspozycji służby policyjne – mówi nam prezes Lex Super Omnia.
Co jakiś czas z prokuratury wyciekają opinie biegłych, które zadają cios teoriom Antoniego Macierewicza i jego obecnie czołowego zagranicznego eksperta Franka Taylora (to w oparciu o jego prace podkomisja twierdzi, że w Smoleńsku nie doszło do wypadku, a przyczyną katastrofy był wybuch).
Ale prokuratura ma od 2015 roku m.in. opinię płk. Antoniego Milkiewicza, który wsławił się przy wyjaśnianiu katastrofy w Lesie Kabackim, gdzie na przekór Rosjanom udowodnił winę radzieckiego producenta samolotu.
Ten ceniony badacz jednoznacznie stwierdził, że w Smoleńsku żadnego wybuchu ani zamachu nie było. Tymczasem termin zakończenia śledztwa prokuratorskiego przesunięto na 31 grudnia 2018 roku.