
Reklama.
Krzysztof Brejza twierdzi, że Beata Mazurek mija się z prawdą i prezes PiS miał wiedzieć o nagrodach dla ministrów. Jako dowód przedstawił interpelację posłanki PiS i lektorki Radia Maryja Anny Sobeckiej. Czytamy w niej, że w okresie gdy Jarosław Kaczyński był premierem, czyli w latach 2006-2007, nagrody były przyznawane wszystkim osobom zajmującym kierownicze stanowiska państwowe w Kancelarii Premiera, ministerstwach, urzędach centralnych oraz wojewódzkich. Łącznie chodziło o około 200 osób.
Wcześniej poseł Krzysztof Brejza ujawnił między innymi, że była premier Beata Szydło sama sobie przyznała nagrodę w wysokości 65 tys. zł. Okazało się też, że porównanie danych o nagrodach wypłacanych za "dobrej zmiany" z tymi z czasów poprzedników wygląda dla Prawa i Sprawiedliwości druzgocąco.
Poprzednie doniesienia o nagrodach dla członków rządu dotyczyły 2016 i 2017 roku. Jednak nie tylko wtedy hojnie raczono się publicznymi pieniędzmi. Robiono to jeszcze w... lutym tego roku. "W odniesieniu do pozostałych pytań dotyczących nagród przyznawanych w lutym 2018 roku, kilkunastu osobom z kierownictwa KPRM, wszystkie te nagrody zostały już zwrócone" – to fragment odpowiedzi, jaką uzyskał młody poseł PO.
Pisaliśmy w naTemat.pl także o tym, że w TVP ukazał się w programie "Alarm" reportaż przedstawiający w bardzo niekorzystnym świetle mieszkańców Inowrocławia, którego prezydentem jest Ryszard Brejza, ojciec posła PO. Miała to być zemsta za jego działalność. I za to, że PiS zaliczyło duże spadki w sondażach, po tym, jak na jaw wyszła kwestia nagród dla ministrów.