W mojej szkole co roku przyznawano tytuł króla i królowej uprzejmości. Jak nietrudno wywnioskować, należał się on wyłącznie sympatycznym, miłym i koleżeńskim dzieciakom. Gdyby tak przyrównać polityków do uczniaków, a Polskę do wielkiej szkoły, łatwo byłoby wybrać tych, którym tytuł się nie należy. Wielu z nich reprezentowałoby partię, a może raczej "klasę", rządzącą.
Porównanie do klasy nie jest przypadkowe. Nie chodzi tu jednak o szkolny wymiar tego słowa. Mowa o "grupie społecznej wyróżnianej ze względu na pozycję społeczną, poziom życia jej członków lub rodzaj wykonywanej przez nich pracy", zgodnie z definicją słownika języka polskiego. W końcu nie wszyscy mogą należeć do kasty, której daleko do tradycji zdrady narodowej.
– W Polsce jest taka fatalna tradycja zdrady narodowej – wypowiadał się Jarosław Kaczyńskiw wywiadzie dla TV Republika – To jest w genach niektórych ludzi, tego gorszego sortu Polaków. I oni są teraz niesłychanie aktywni, bo czują się zagrożeni – mówił prezes PiS w grudniu 2015 roku.
Podzielenie Polaków na lepszych i gorszych to nie pierwszy kwiatek w cuchnącej wiązance wypowiedzi polityków PiS. Wszyscy pamiętamy rok 2002 i słynne "spieprzaj dziadu!" wypowiedziane przez zmarłego prezydenta Lecha Kaczyńskiego na jednej z warszawskich ulic. Wydarzyło się to tuż po spotkaniu z wyborcami, 4 listopada.
Kaczyński bronił się wówczas tym, że polityk również ma prawo bronić swojej godności. – Pierwszą serię obelg wytrzymałem, dopiero przy drugiej powiedziałem twardo, ale jak na praską ulicę łagodnie, żeby sobie poszedł – powiedział w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej".
Kiedy Prawo i Sprawiedliwość tworzyło swój pierwszy koalicyjny rząd z Samoobroną i Ligą Polskich Rodzin, jasnym było, że jednym z wicepremierów zostanie Andrzej Lepper. Ciężko powiedzieć o zmarłym polityku jako o przykładzie dobrych manier, zresztą Jarosław Kaczyński dobrze wiedział kogo do rządu zaprosił. Widziały gały co brały. Dlatego przyrównując byłego szefa do Samoobrony do warchoła, Kaczyński wystawił w sumie cenzurkę także samemu sobie. – My warcholstwa w żadnym razie nie możemy tolerować – powiedział prezes PiS w 2006 roku.
Krystyna Pawłowicz
Posłanka Prawa i Sprawiedliwości tyle razy dawała upust werbalnej nienawiści, że należy się jej osobny podrozdział. Trotuarowych haseł Pawłowicz było więcej niż chodnikowych płyt na Placu Defilad. Przed kilkoma dniami w czasie obrad komisji sprawiedliwości nad kolejnymi zmianami w ustawie o Sądzie Najwyższym bezczelnie zwróciła się do byłej posłanki Nowoczesnej - Kamili Gasiuk-Pihowicz. – Mam apel do tej części sali lewej, żeby opanowała chamstwo lewackie swojej przedstawicielki, która bez obrażania kogokolwiek nie potrafi po prostu mordy swojej otworzyć! – usłyszała wówczas Pihowicz.
Nieobcy Pawłowicz jest również internet, gdzie od czasu do czasu potrafi solidnie przywalić. Tak jak w czerwcu 2017, kiedy pisała o "bezczelnych zdrajcach i zniewieściałych facetach w rurkach". Zresztą jej Facebook i Twitter to prawdziwe siedlisko werbalnej nienawiści.
Znamienny był również atak na Władysława Bartoszewskiego w 2014 roku. – Siedzi w fotelu jak przed egzekucją na krześle elektrycznym i to już chyba po wykonaniu wyroku, bo wszystkie światła jakieś pogaszone dziwnie – mówiła w Superstacji Pawłowicz.
Tarczyński i Kuchciński na koniec Michał Krzymowski z "Newsweeka" od Dominika Tarczyńskiego usłyszał (a w zasadzie odczytał) hasło, które w normalnym świecie mógłby wykrzyczeć tylko rolnik przepędzający krowę sąsiada ze swojego pola. Ktoś mający minimum ogłady kończy wypowiedź krótkim "Dziękuję", "Do widzenia", "Cześć" - wybór naprawdę jest spory. W zamian Krzymowski na końcu SMS-a od Tarczyńskiego przeczytał „Won!”. – "Zadzwonić to się może Lis z Kingą Rusin. Ja z Wami nie rozmawiam. Won!" – brzmiała treść wiadomości.
Czwartkowym wpisem na TwitterzeMarek Kuchciński dał Polakom możliwość szerokiej interpretacji swoich słów o "odszczurzaniu Polski". Marszałek Sejmu na spotkaniu z wyborcami w Janowie Lubelskim mówił, że PiS odbudowuje "dom, w którym mieszka 38 milionów ludzi". Marszałek tłumaczył, iż zanim będzie on piękny i wspaniały potrzeba czasu. – Nie możemy odgrzybić, odszczurzyć, zastosować środków chemicznych, żeby raz-dwa wyremontować, tylko musimy jeszcze dbać o zdrowie obywateli, więc trudno to się robi – mówił do wyborców marszałek Sejmu.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że wulgarny poziom języka i wszelkie trotuarowe porównania uchodzą politykom na sucho.