W nocy z poniedziałku na wtorek odbyła się ekshumacja kolejnej ofiary katastrofy smoleńskiej. Rodzina Joanny Agackiej-Indeckiej do ostatniej chwili walczyła o pozostawienie zwłok w spokoju, tym bardziej, że w przypadku byłej prezes Naczelnej Rady Adwokackiej już w 2010 nie było najmniejszych wątpliwości co do tożsamości zmarłej. Bezskutecznie.
REKLAMA
Media nigdy nie pokazywały zwłok ofiar katastrofy smoleńskiej. Tylko z opisów, które czasem przedostawały się do prasy wynikało, że niektóre ciała były zmasakrowane. Potwierdzają to wyniki badań DNA, które na wniosek prokuratury są przeprowadzane po latach. Biegłym udało się dowieść, że w 2010 roku doszło do wielu pomyłek, mylono ciała lub wkładano do trumien kawałki ciał innych zmarłych.
To nie dotyczy Joanny Agackiej-Indeckiej. W 2010 roku tożsamość ofiary nie budziła najmniejszych wątpliwości, jak przyznaje matka zmarłej byłej prezes Naczelnej Rady Adwokackiej, jej córka miała tylko ranę pod okiem. Tym samym nie występują przesłanki do przeprowadzenia badań DNA. Mimo tego w nocy z poniedziałku na wtorek dokonano ekshumacji Joanny Agackiej-Indeckiej.
Sprzeciwiała się temu rodzina zmarłej i znajomi, którzy zebrali się na cmentarzu, by wyrazić swój protest. – We wnioskach wskazywałam Prokuraturze Krajowej, że nawet w czasach głębokiego PRL-u potrafiono uszanować wolę matki. Gdy zapadła decyzja o ekshumacji ciała Przemyka po jego morderstwie, matka zmarłego nie zgodziła się i prokuratorzy komunistyczni uszanowali tę decyzję – mówiła zrozpaczona Elżbieta Agacka-Gajdowska do zebranych przyjaciół i dziennikarzy.
Ekshumacje zwłok ofiar budzą sprzeciw wielu rodzin ofiar. Przeciwko zakłócaniu spokoju żony protestował choćby Paweł Deresz. Nie pomogły odwołania ani protesty. Prokuratura punkt po punkcie realizuje zamierzony plan wykopania i przebadania wszystkich zwłok tych, którzy zginęli 10 kwietnia 2010 roku.
Nie przegap żadnej ważnej wiadomości i obserwuj nas w Google News!