Hejt jest naprawdę duży. Jednak już przyzwyczaiłam się do tego, że gdy zabieram głos w sprawach słusznych, to niezależnie od tego, z którą z partii współpracuję, spotykam się z hejtem. Filozofię pracy w Sejmie mam jednak taką, że w ważnych kwestiach nie zwracam uwagi na to, która partia za nimi stoi. Gdybym tak do tego nie podchodziła, trudno byłoby mi cokolwiek zdziałać – mówi #TYLKONATEMAT Agnieszka Ścigaj. Posłanka Kukiz'15 wyjaśnia nam, dlaczego wspiera protest osób niepełnosprawnych w Sejmie i wskazuje na jego de facto apolityczny charakter.
Jest pani w tej niewielkiej grupce parlamentarzystów, na pomoc których mogą liczyć protestujące w Sejmie osoby niepełnosprawne i ich rodzice. Dlaczego zdecydowała się pani dołączyć do inicjatywy, która wszakże została zainicjowana przez posłanki Nowoczesnej?
Pierwszą konferencję z tymi paniami zrobiłam wraz z Pawłem Kukizem już w październiku 2016 roku. I od tej pory regularnie się z nimi spotykałam. Nie jestem osobą, która lubi przechodzić od razu do rozwiązań siłowych, więc bardzo długo próbowałam doprowadzić do nawiązania dialogu między rządem a osobami niepełnosprawnymi. Sprawy osób niepełnosprawnych w ogóle są w Sejmie moim głównym zajęciem, bo przed wejściem do polityki przez 22 lata zajmowałam się tą tematyką zawodowo.
Tak się złożyło, że przepustki do Sejmu osobom niepełnoprawnych i ich rodzicom wyrobiła Joanna Scheuring-Wielgus, która jest posłanką z okręgu, w którym mieszka liderka Komitetu Protestacyjnego Rodziców Osób Niepełnosprawnych Iwona Hartwich, ale nie należy postrzegać tego jako inicjatywy Nowoczesnej. Bo tu nie chodzi o walkę polityczną. Te kobiety w Sejmie walczą o realizację ważnych postulatów. One nie walczą z rządem.
No i po prostu nie wyobrażam sobie, bym mogła nie popierać ich postulatów. Szczególnie, że z mównicy sejmowej już wielokrotnie sama z nimi występowałam. Nie rozumiem w ogóle, jak którykolwiek z 460 posłów może ich nie popierać. Bo chyba nikt nie wierzy, że niepełnosprawni są w stanie wyżyć za 900 zł miesięcznie?
Jednak straszny hejt się na panią posypał za wsparcie protestujących. I to z tego elektoratu, o który walczycie w Kukiz'15.
Owszem, hejt jest naprawdę duży. Jednak już przyzwyczaiłam się do tego, że gdy zabieram głos w sprawach słusznych, to niezależnie od tego, z którą z partii współpracuję, spotykam się z hejtem. Filozofię pracy w Sejmie mam jednak taką, że w ważnych kwestiach nie zwracam uwagi na to, która partia za nimi stoi. Gdybym tak do tego nie podchodziła, trudno byłoby mi cokolwiek zdziałać i musiałbym porzucić wszystkie sprawy, z którymi przyszłam do Sejmu.
Wspomniała pani, że nie jest zwolenniczką rozwiązań siłowych. Czy zatem wsparcie Iwony Hartwich i spółki oznacza, iż uznała pani, że oni nie mieli już innego wyjścia niż powrót na sejmowy korytarz z protestem?
Żeby było jasne: ja ich do tego nie namawiałam. Natomiast ich rozumiem, bo te osoby zostały wielokrotnie oszukane i przestały wierzyć w dialog z rządzącymi. Tak samo było za poprzedniej kadencji, tak samo jest i teraz. Dlatego oni mają przeświadczenie, że jeśli czegoś nie wyrwą rządzącym z gardła na miejscu, to niczego nie dostaną.
Bo reprezentują małą, słabo zauważalną i pozbawioną pieniędzy grupę. Niepełnosprawni na co dzień nie mogą walczyć o swoje, bo są zajęci walką o zdrowie i życie. Nie mają czasu i siły na planowanie spektakularnych akcji, ani nie mają pieniędzy na profesjonalny lobbing wśród parlamentarzystów.
Rządzący przychodzą do rodziców osób niepełnoprawnych ciągle z tymi samymi propozycjami, które są konsekwentnie odrzucane. Ten pat jest utrwalany i wygląda na to, że rządzący chcą protestujących wziąć na przeczekanie. To skuteczna taktyka czy determinacja tych ludzi jest zbyt silna?
Determinacja jest ogromna. Politycy PiS powinni pamiętać o tych 17 dniach protestu z 2014 roku... To jest determinacja matek walczących o swoje dzieci. Takich, które tę walkę prowadzą całe życie. Najpierw walczyły o to, by ich dziecko się urodziło, potem walczyły z jego nie niepełnoprawnością, a teraz walczą o to, by to dziecko miało z czego żyć, gdy ich zabraknie. Chyba nie ma silniejszej determinacji.
Inna sprawa, że te kobiety są już naprawdę bardzo zmęczone. Często zarzuca się im, że używają słów nieparlamentarnych i reagują zbyt ostro. Jednak te zarzuty może czynić im tylko ktoś, kto nie ma w sobie za grosz empatii. To nie są kolejni politycy, tylko zwykli ludzie.
Ma pani wsparcie kolegów z Kukiz15 w tych działaniach wokół protestu niepełnosprawnych?
Tak, mam bardzo duże wsparcie z ich strony! Na przykład, codziennie wychodzę teraz na spacery z protestującymi osobami niepełnosprawnymi i koledzy z klubu, którzy są obecnie w Sejmie, zawsze się dołączają. Poza tym, dla klubu Kukiz'15 jednym z najważniejszych tematów od zawsze była właśnie polityka wobec osób niepełnosprawnych. W klubie nie ma więc żadnych rozbieżności poglądów w tej kwestii. Wszyscy popieramy postulaty protestujących.
W Sejmie gorąco jest jednak nie tylko ze względu na protest, ale i zbliżającą się wielkimi krokami obniżkę wynagrodzeń poselskich. Jakie emocje w Kukiz'15 panują w tej sprawie?
Jakoś specjalnie na ten temat nie dyskutujemy, bo są inne ważne tematy. To ogólnie jest dla każdego inna sprawa, bo każdy ma inne zobowiązania i budżet. Trudno mi wypowiadać się za innych, ale mogę zapewnić, że jakieś ogólnoklubowej histerii z tego powodu na pewno nie obserwuję. Specjalnego entuzjazmu też nie dostrzegłam. W moim przypadku ta kwota, o którą zmniejszy się poselskie wynagrodzenie to mniej więcej tyle, ile co miesiąc wydawałam na cele charytatywne.
Jaka będzie więc pani decyzja, gdy dojdzie do ostatecznego głosowania obniżek?
Jest to jakiś gest o wymiarze symbolicznym, więc prawdopodobnie zagłosuję „za”. Co nie zmienia faktu, iż uważam to wszystko za działanie po prostu śmieszne. Nie wierzę, że dzięki temu państwo stanie się tańsze w utrzymaniu, bo drogie jest z wielu innych powodów. A wiem o czym mówię. W przypadku wszystkich projektów ustaw złożonych przez Kukiz'15 w każdym przypadku wskazywaliśmy, gdzie można redukować koszty i efektywniej zarządzać publicznymi pieniędzmi. Tymczasem ten projekt obniżek pensji niczemu i nikomu nie służy, bo to kwota dla budżetu państwa bez znaczenia
No, ale może dzięki temu posłom uda się zwrócić uwagę, że w Polsce żyje się dużo biedniej. Może takie dotknięcie poselskiego budżetu sprawi, że niektórzy zaczną się zastanawiać, po co zostali powołani i komu tak naprawdę służą.
W PiS nikt specjalnie nie ukrywa, że ta obniżka jest skrojona przede wszystkim na potrzeby poprawy słupków poparcia. A jak wy podchodzicie w Kukiz'15 do ostatnich sondaży? Wierzycie tym, które dają wam grubo ponad 10 proc. poparcia, czy te alarmujące, iż znaleźliście się na progu wyborczym?
I to jest dobrze zadane pytanie! (śmiech) Czy mamy do czynienia z wiarygodnymi badaniami, których maksymalny błąd powinien wynosić 2-2,5 pp.? Czy może obserwujemy propagandę, z powodu której w jednym tygodniu sondaże dają Kukiz'15 od 5 do 13 proc...?
Właśnie dlatego nigdy nas to zbytnio nie zajmowało. Tym bardziej nie przywiązujemy do sondaży zbytniej uwagi teraz, gdy są one używane do walki partyjnej i manipulowania odbiorcami. My się na to nie godzimy.