Ośmiu członków klubu Nowoczesnej podpisało wniosek o odwołanie Kamili Gasiuk-Pihowicz ze stanowiska jego szefowej. Te osoby zarzucają Gasiuk-Pihowicz "gwiazdorstwo" i brak predyspozycji do pełnienia powierzonej funkcji. Następcy obecnej szefowej dopatrują się w Ryszardzie Petru – podaje "Fakt".
Jedynie ośmiu posłom, należącym do klubu Nowoczesnej zależy na odwołaniu Kamili Gasiuk-Pihowicz z funkcji jego szefowej. Członków klubu jest 25, więc stanowią oni znaczą mniejszość. Co za tym idzie, Gasiuk-Pihowicz nie powinna obawiać się, że straci stołek na rzecz Ryszarda Petru.
Nie zmienia to jednak faktu, że posłowie Nowoczesnej mają sporo do zarzucenia szefowej klubu poselskiego. – W klubie jest bajzel. Kamila nad niczym nie panuje. Przykład to głosowanie o zaostrzeniu prawa do aborcji w komisji, na które nasi posłowie nie przyszli. Kobiety były na nas wściekłe. Za Ryśka byłoby to nie do pomyślenia – mówił "Faktowi" poseł Nowoczesnej.
Partyjni buntownicy zapowiadają, że jeśli nie uda odwołać się Kamili Gasiuk-Pihowicz ze stanowiska, odejdą z klubu Nowoczesnej i założą własne koło poselskie z Ryszardem Petru na czele. – Mam dość całej tej Nowoczesnej. Trzeba budować coś nowego – zapowiada poseł.
– Były minister skarbu w obecnym rządzie Beaty Szydło, w czasie poprzednich rządów PiS w 2006 r. brał udział w awanturze, która doprowadziła do śmierci bezdomnego człowieka. Polityk PiS wdał się z nim w szarpaninę, popchnął go, głowa tego bezdomnego człowieka roztrzaskała się o beton. A potem co zrobiła prokuratura Ziobry? Umorzyła sprawę partyjnego kolegi, mimo że po awanturze z nim zginął człowiek – mówiła posłanka Nowoczesnej.