
Ponad 5 lat od postawienia zarzutów – jest wyrok. Sąd uznał, że prof. Uniwersytetu Wrocławskiego, socjolog Piotr Ż. ani nie gwałcił studentek, ani nie próbował gwałcić, ani nie składał im seksualnych propozycji. W uzasadnieniu wyroku sąd przyznał, że oskarżenia wobec wykładowcy zostały spreparowane przez kobietę, która chciała ukryć zdradę przed swoim partnerem. Sam profesor, gdy tylko sprawa wypłynęła, sugerował, że za wszystkim mogą stać służby specjalne, bo odmówił on współpracy z nimi.
Piotr Ż. to osoba doskonale znana we Wrocławiu. W 2013 r., gdy padło wobec niego oskarżenie, był nie tylko nauczycielem akademickim Instytutu Socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego, ale również lokalnym radnym SLD. Sprawa zaczęła się od zawiadomienia, które złożyła kobieta, która planowała doktorat na uczelni. Według jej wersji, miała zostać zgwałcona przez profesora Ż. i jego znajomego (on też został uniewinniony w zakończonym właśnie procesie).
Sąd od początku z dystansem podchodził do rewelacji rzekomej poszkodowanej. Gdy w 2013 r. prokuratura wnioskowała o aresztowanie naukowca, ten zdecydował, że profesor może czekać na proces na wolności i nie uwzględnił zażalenia w tej sprawie. Adwokat Piotra Ż. podkreślił, że policja przesłuchała aż 3 tys. studentek profesora socjologii i tylko w siedmiu przypadkach uznał, że doszło do przestępstwa, ale o zupełnie innym charakterze.
Z najpoważniejszych zarzutów Piotr Ż. został uniewinniony. Co do pozostałych, będziemy dalej walczyć o pełne uniewinnienie.
