Żołnierze WOT byli oczkiem w głowie Antoniego Macierewicza, jednak ich szkolenie to fikcja.
Żołnierze WOT byli oczkiem w głowie Antoniego Macierewicza, jednak ich szkolenie to fikcja. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Reklama.
"No, k...a, k...a, ja pierd..."
Na nagraniu słychać odprawę oficerów WAT, w której mają się odbywać szkolenia dowódców Wojsk Obrony Terytorialnej. Prowadzona jest szorstkim, wojskowym językiem, w którym co chwila - zamiast przecinka -stawiane jest słowo na "k" albo na "p". Ale nie w tym rzecz – przerażające jest nie to, w jaki sposób rozmawiają ze sobą zawodowi żołnierze, ale to, o czym mówią.
Z rozmowy wynika, że nie ma żadnych dokładnych wytycznych dotyczących szkolenia dla oficerów WOT. Przyjęto jakiś harmonogram, wyznaczono w ogólny sposób daty oraz liczbę uczestników kursu i tyle. Oficerowie na odprawie zachodzą w głowę, czego mają uczyć i jak prowadzić szkolenie, jeśli nawet nie wiedzą, kto do nich przychodzi, jakie kursy wcześniej ukończył, co wie, a czego dopiero trzeba go nauczyć.
Nagranie upublicznił ppłk Cezariusz Sońta, starszy wykładowca WAT. W czerwcu zeszłego roku wysłał swoje uwagi do ministra Antoniego Macierewicza. Jeszcze wcześniej miał ostrzec rektora WAT, że w jego ocenie szkolenia są fikcją i w efekcie doprowadzą do spadku bezpieczeństwa kraju. W odpowiedzi, jak twierdzi Sońta w liście do "Gazety Wyborczej", został zmuszony do opuszczenia WAT, a 31 stycznia 2018 r. zwolniony ze służby.
WOT były oczkiem w głowie ministra Antoniego Macierewicza, który wielokrotnie podkreślał, że żołnierze Obrony Terytorialnej znający swój teren będą - niczym żołnierze Armii Krajowej w czasie okupacji - prowadzić działania dywersyjne na tyłach wroga. W odpowiedzi przeciwnicy koncepcji rozbudowy WOT zauważali, że program szkolenia jest tak rozpisany, że przeciętny żołnierz WOT strzeli w swojej karierze mniej razy niż żołnierz KEDYW-u podczas ćwiczeń, jakie odbywały się w podwarszawskich lasach w czasie okupacji.
"Zabawa w wojsko" przeciwników razi tym bardziej, że w tym samym czasie polska armia wiele straciła ze swojego potencjału. Odeszło mnóstwo skonfliktowanych z ministrem Macierewiczem wyższych dowódców, są coraz większe braki w sprzęcie, szczególnie brak wielozadaniowych helikopterów, po tym, jak minister zerwał umowę na dostawę Caracali, zamiast których nie pojawiło się dotąd nic innego.