O tym procederze wiadomo nie od dziś. W naTemat pisaliśmy o nim ponad rok temu i od tamtej pory zgłosiło się do nas wiele kobiet, które poznały "amerykańskiego żołnierza" w sieci i niewiele brakowało, by dały się nabrać. To niesamowite, ale "żołnierze" wciąż działają, a kobiety wciąż dają im się oczarować. Do dziś dostajemy maile w tej sprawie. Niektóre kobiety piszą, by ostrzec przed oszustami. Inne opisują swoje historie i nie wiedzą, co zrobić, choć czerwona lampka mocno pulsuje im w głowie. Co radzi policja? Niech to będzie ostrzeżenie dla wielu.
Pani Anna od kilku tygodni koresponduje z takim "żołnierzem", który ma przebywać w Syrii. W pewnym momencie nabrała podejrzeń, poczytała w sieci o oszustwach. "Rozmawiałam z nim o scamie, on wszystkiemu zaprzecza. Oczywiście kocha mnie i będę jego żoną, jak wróci. Dodam, że chciałabym kogoś poznać, ale nie takim kosztem. To już wolę być sama. Proszę napisać, co Pani myśli, czy mam go zablokować na FB?" – to jeden z ostatnich maili, jakie otrzymaliśmy.
"Żołnierz" zaczepił naszą czytelniczkę na Facebooku. Ostatnio bombarduje ją pytaniami o paczkę, którą chce wysłać na jej adres z kwotą ponad... 2 milionów dolarów. Chodzi tylko o to, by ją odebrała, a on potem odbierze swoją przesyłkę. Ona ma wątpliwości, nie wie, co robić.
Najczęściej takie historie kończyły się według schematu: przesyłka zatrzymuje się na granicy, trzeba opłacić cło lub uiścić inne opłaty. Kobiety, chcąc wywiązać się z obietnicy, płacą. Nawet po kilkadziesiąt tysięcy złotych, a nawet więcej. "Muszę wysłać swoje dane do firmy kurierskiej a oni mi dostarczą paczkę osobiście po opłaceniu. On pisze, że nie ma dostępu do swoich pieniędzy, bo to Afganistan, kilka dni temu został przeniesiony do Syrii na ponoć tylko kilka dni, I bardzo mu zależy, żebym tę paczkę odebrała, bo mogą ją ukraść" – pisze nam pani Anna.
"Czy można namierzyć tego oszusta?"
Najwyraźniej jednak "żołnierze" wciąż grasują. "Od wczoraj pisze do mnie "Amerykański żołnierz" z Syrii. Chce wysłać do mnie paczkę z pieniędzmi. Czy naprawdę Polki są tak naiwne że mogą w coś takiego uwierzyć? Nie można jakoś namierzyć tego oszusta?" – pisze nam inna z czytelniczek.
Kolejna przesyła fragment listu, jaki otrzymała. Tekst najprawdopodobniej tłumaczony przez Google Translatora: "Jestem oficerem amerykańskiej armii, działającym w ramach Zespołu Sił Specjalnych tutaj w strefie działań wojennych Syrii w walce z ISIS w wyniku mojego zawodu w służbie United Nations. Dorastałem jako sierota w Kentucky Baptist Children's Homes, mam 41 lat, singiel i nigdy się nie ożeniłem, dołączyłem do was moje zdjęcia". O kobietach, które w porę przejrzały na oczy, pisaliśmy tutaj.
Co na to policja? Jak te kobiety powinny się zachować? Jak wyczuć, że to oszustwo? I jak je ostrzegać? Sądząc po reakcjach, nie wszystkie wiedzą, co robić.
"Dobrze, że córka tej kobiety zareagowała"
– Przede wszystkim w przypadku jakichkolwiek wątpliwości należy zgłosić się do najbliższej jednostki policji. W większości takich przypadków to będzie oszust. Ostrzegamy, żeby nie przekazywać żadnych pieniędzy osobie, której nie znamy lub znamy ją tylko wirtualnie. To jest podstawowy błąd popełniany przez ofiary oszustów. Osoby poznają kogoś wirtualnie, widzą ładne zdjęcia i świetnie napisany tekst, który wabi. Rozmowy są prowadzone w kulturalny sposób, a ofiary są nim oczarowane. Następnie oszuści proszą o pomoc finansową. Niejednokrotnie poszkodowane osoby przekazują im cały swój dorobek – mówi na temat nadkom. Andrzej Świeboda z Komendy Powiatowej w Zawierciu.
Tu, w Zawierciu, taki przypadek był w marcu tego roku. Ofiarą "żołnierza" padła 59-letnia letnia kobieta. – Przesłała mu w sumie prawie 54 tys. zł. Dobrze zareagowała córka tej kobiety, która zorientowała się, że mama zaciąga kredyty, by wysyłać mu pieniądze i zgłosiła to na policję – mówi nadkom. Świeboda. Postępowanie to zostało już umorzone z powodu niewykrycia sprawcy. Tego typu oszustwa są bardzo trudne do wykrycia.
– "Żołnierze" nie muszą wcale działać w Polsce. Ustalenia w tego typu sprawach są bardzo żmudne i wymagają współpracy z zagranicznymi serwisami internetowymi. Podadto przestępcy do przelewu wskazują takie firmy, z których odzyskanie pieniędzy jest bez szans – dodaje nasz rozmówca.
Kiedy zgłosić się na policję? – W każdym przypadku, gdy "internetowy" znajomy zacznie prosić o pieniądze lub kiedy mamy podejrzenia, że korespondujemy z oszustem. Takie oszustwo jest bardzo podobne do metody "na wnuczka", tylko jest ono realizowane wirtualnie. W takim przypadku ofiary przekazują ogromne pieniądze osobie, której nigdy nie widziały na oczy i nie rozmawiały z nią w rzeczywistości. Trzeba uważać i pamiętać, że nie ma przekazywania pieniędzy osobie nieznajomej. To tak, jakbyśmy wyrzucali je przez okno – tłumaczy nadkomisarz Świeboda.
"Niech kobiety testują tych mężczyzn"
Jeśli są wątpliwości, policja pomoże sprawdzić, czy konto "żołnierza” jest prawdziwe. – My zweryfikujemy, w toku dochodzenia, czy jest to prawdziwa historia, czy to żołnierz, czy nie. Jeśli ktoś nakłania do przekazania pieniędzy, ale do niego nie doszło, bo poszkodowany się zorientował, również w takiej sytuacji należy powiadomić policję. Próba wyłudzenia pieniędzy jest usiłowaniem oszustwa i jest karana tak samo, jak jego dokonanie. Dlatego należy powiadamiać policję również o próbach oszustwa, gdyż przestępstwo i tak zaistniało – mówi naTemat mł. insp. Sebastian Gleń, rzecznik Małopolskiej Komendy Policji. Pamięta przypadek z Myślenic, gdy kobieta wpłaciła "żołnierzowi” 100 tys. zł.
Jak ustrzec kobiety przed takimi oszustami? Inspektor ma takę radę dla kobiet:
– Prosić o pieniądze można naprawdę kogoś bliskiego. Ale żeby stać się kimś bliskim, nie powinno się poprzestać na wirtualnej znajomości. Niech te kobiety testują tych mężczyzn. Jeśli kocha, to powinien z końca świata przyjechać. Niech pożycza na bilet i wsiada w samolot. Trzeba go sprawdzać i weryfikować. Prosić o zdjęcia z albumów rodzinnych. Oczywiście, one również mogą być spreparowane. Ale można powiedzieć: „Wyślij mi zdjęcie teraz”. Jeśli ma w telefonie, powinien to zrobić w 5 sekund, a nie za 2 godziny. A kobiety niech trochę pobawią się w detektywów. Niech będą czujne. Jeśli zaczną zadawać zbyt dużo pytań, to on sam urwie kontakt. Ma 100 innych dziewczyn w internecie, które może próbować oszukać.
Tym oszustwem też grają na emocjach
Rozmawiamy jeszcze o innych oszustwach, które uderzają w ludzkie emocje i są ostatnio popularne. W internecie to głównie "żołnierz”. W realu – już nie "wnuczek”. Teraz, jak mówi insp. Gleń, prym wiedzie oszustwo na policjanta CBŚ. – Dzwoni „funkcjonariusz” i mówi, że jest akcja przeciwko hakerom, prosi o dołączenie do niej, o pobranie pieniędzy i przekazanie.Zgodnie z instrukcjami ludzie – głównie osoby starsze – wyrzucają potem pieniądze przez okno, zostawiają pod ławką, otwierają dodatkowe konto internetowe, podają sprawcy wszystkie hasła i loginy, skąd przelewy wychodzą, np. do Anglii. W ubiegłym roku ktoś w ciągu dwóch tygodni stracił tą metodą 500 tys. zł – opowiada.
Wspomina o jednej pani, która nie miała zdolności kredytowej u w jednym dniu poszła do trzech banków, w każdym wzięła po 20 tys. zł kredytu.
– A jeszcze robią tak, że proszą: „To teraz pan wciśnie 997 – bez rozłączania się – i potwierdzi u dyżurnego miejscowego komisariatu, że jest taka akcja”. Ktoś naciska i słyszy inny głos: „ Dzień dobry, tu komisariat, tak, jest taka akcja. Koledzy z CBŚ prowadzą, proszę pomóc”. I tego jest mnóstwo. Co tydzień w Małopolsce mamy takie zgłoszenia. We wszystkich gminach. Sprawcy działają lokalnie. W jednej miejscowości obdzwonią 30-50 numerów i zmieniają miejsce. Albo wracają – opowiada.
Naiwność ludzka nie zna granic. I tylko czuwać, by nikt z naszych bliskich nie wpadł na takie pomysły.
"Naprawdę szukam prawdziwej miłości i modlę się, jeśli pokażesz mi miłość z ufnością, oboje będziemy żyć wiecznie jako jedno, jestem gotów być twoją i wierzyć w prawdziwą miłość z serca, potrzebuję tej wyjątkowej kobiety w moje życie z miłością do mnie".