
Ten temat zapewne jeszcze długo nie zejdzie z czołówek prasy, nie tylko kolorowej. Polityczny romans ma bowiem nie tylko obyczajowe tło. Niewykluczone bowiem, że konserwatywny parlamentarzysta PiS mógł być szantażowany ujawnieniem niewygodnych informacji. W najnowszym wydaniu "Faktu" poseł Stanisław Pięta tłumaczy się z romansu z kochanką, którą ostatecznie po pół roku porzucił. Przyznaje, że mógł nocować z tą kobietą w poselskim hotelu. Potwierdza też, że rozmawiał z nią o zatrudnieniu jej w jednej ze spółek Skarbu Państwa.
"Prosiła mnie o pomoc, bym pozwolił jej zaczekać do rana"
Początkowo w wywiadzie Pięta potwierdza, że znał kobietę, o której dziś mówi cała Polska, lecz podkreśla, że były to relacje wyłącznie "służbowo-organizacyjno-polityczne".
Czy kiedykolwiek nocował pan z nią w Nowym Domu Poselskim?
(długa cisza) Mogła być kiedyś zaproszona przeze mnie, ale na pewno nie można było tego ująć w ten sposób.
Zaproszona w jakim charakterze? Współpracowniczki?
No tak. Mieliśmy do omówienia pewne rzeczy. To było chyba przy okazji jakiejś manifestacji.
25 maja o godzinie 3.30 w nocy?
Nie potrafię powiedzieć dokładnie. Być może było tak, że jej autobus przyjechał późno na dworzec. Dokładnie nie pamiętam.
"Nie wykraczało to poza normalną procedurę"
Stanisław Pięta wobec tej kobiety był pomocny także jeśli chodzi o jej zatrudnienie. Nie potwierdza jednak, że chodziło o PKN Orlen. – Rozmawialiśmy o tym, że nie ma pracy, ale niczego nie obiecywałem poza po prostu możliwością przejścia procedury, którą musi przejść każdy pracownik ubiegający się o pracę – stwierdza Pięta.
