
"Wielu ludzi, którzy publicznie popierali 'dobrą zmianę', teraz robi ze mnie dziwkę" – skarży się w "Fakcie" Izabela Pek. Modelka i dziennikarka tłumaczy, dlaczego wolała pozostać anonimowa, gdy ujawniała sprawę romansu z posłem Stanisławem Piętą i wyjawia, jak to się stało, że tak szybko rozgryziono, kim jest "Joanna" z tekstu tabloidu. Odpowiada też na pytanie o inne ewentualne partyjne romanse.
Bohaterka seks-skandalu w PiS odpowiada też na zarzuty, że miałaby być agentką podstawioną po to, by skompromitować partię "dobrej zmiany". Mówi o oczarowaniu Andrzejem Dudą i o roli, jaką odegrał poseł Marcin Horała w tym, że znalazła się w Dudabusie.
Byłam z PiS od początku. (...) Uważałam, że to Jarosław Kaczyński powinien kandydować. Ale jak poznałam Andrzeja Dudę, zmieniłam zdanie – pewnie, jak wielu, którzy się z nim zetknęli w kampanii. Gdy poseł Marcin Horała, którego dobrze znam, zaproponował wyjazd kampanijnym autobusem, nie wahałam się. Wtedy Duda mnie oczarował. Patrzyłam, jak porywa tłumy. Nigdy tej fascynacji nie ukrywałam. Ale nikt mnie nie nasłał ani na niego, ani na Piętę, ani na PiS.
(...) gdy ja się otworzyłam i zdradziłam, że marzę o rodzinie i dzieciach, uczepił się tego. I tym mnie zdobył. (...) I tak najważniejsze było mieć dzieci. Pięta wysłał mnie nawet do ginekologa, żebym sprawdziła czy jestem na to fizycznie gotowa!