Wrócił – jak gdyby nigdy nic. I choć Stanisław Pięta został zawieszony w prawach członka Prawa i Sprawiedliwości, to nadal zasiada w poselskich ławach całkiem blisko prezesa, w czwartym rzędzie. To jednak większego znaczenia nie ma. Istotniejsze jest to, że ponad miesiąc od wybuchu sejmowego seks-skandalu, poseł Pięta wciąż zachowuje ważne funkcje w dwóch komisjach.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.
Dziennik "Fakt" pisze o tym, że władze PiS jakby odpuściły Stanisławowi Pięcie. To właśnie ten tabloid w maju opisał sprawę romansu konserwatywnego polityka ze znaną z rozbieranych sesji modelką Izabelą Pek. Jak mówiła była partnerka posła Pięty, parlamentarzysta miał jej m.in. załatwiać pracę w jednej ze spółek Skarbu Państwa.
Przyłapany na pozamałżeńskim wyskoku Stanisław Pięta zapewniał, że nic takiego nie miało miejsca, ale bronił się niczym 7-latek. Jarosław Kaczyński zdecydował się ukarać posła zawieszeniem w prawach członka partii i klubu PiS oraz wykluczeniem go z komisji ds. Amber Gold oraz służb specjalnych.
Prawie wszystko po staremu
Tyle że to kara co najmniej połowiczna. "Fakt" przypomina, że Pięta wciąż jest wiceprzewodniczącym dwóch istotnych sejmowych komisji: odpowiedzialności konstytucyjnej oraz ustawodawczej. Na pierwszy rzut oka nie widać też, by spotkał go partyjny ostracyzm za zdradę żony – wciąż zasiada w czwartym rzędzie na sali obrad.
Rzecznik dyscyplinarny PiS Karol Karski w rozmowie z tabloidem przyznał, że on na co dzień jest w Strasburgu i jego rola przy tym, co dzieje się przy Wiejskiej, jest ograniczona. Odesłał dziennikarzy do wicemarszałka Ryszarda Terleckiego, a ten na pytania nie odpowiedział.