
Nie miał gdzie mieszkać, gdy po studiach przyjechał do stolicy, żeby zaczepić się w jakieś redakcji. Rozstawił więc namiot. Szybko zrobił głośny materiał, w którym opisał, jak przez trzy miesiące był uczniem w szkole ojca Rydzyka. Kiedy z mikrofonem szedł do uchodźców w Calais, koledzy mówili mu: "Bojan, nie idź, zostań". Poszedł. Miesiącami badał sprawę śmierci we wrocławskim komisariacie.
Relacja z Tajlandii
Kolumbia, Senegal i Tajlandia – te kraje jako dziennikarz w ostatnich tygodniach odwiedził Wojciech Bojanowski. Ściana deszczu nie przeszkadzała mu, by na żywo informować o sytuacji chłopców uwięzionych w zalanej wodą jaskini Tham Luang Nang Non w prowincji Chiang Rai na północy Tajlandii.
Bojanowski ma dopiero 34 lata, a już wiele sukcesów na swoim koncie. Z TVN związany jest od kilkunastu lat. Przygotowuje dla tej stacji głównie materiały śledcze i zagraniczne. Zanim został dziennikarzem telewizyjnym, pisał reportaże prasowe, m.in. dla "Newsweeka" czy "Dużego Formatu".
Sprawa Igora Stachowiaka
Wielu twierdzi, że reportaż o śmierci Igora Stachowiaka, to materiał życia Wojciecha Bojanowskiego. Rok po śmierci na wrocławskim komisariacie Bojanowski w programie "Superwizjer" ujawnił nieznane dotąd nagranie z paralizatora, którym rażono młodego mężczyznę. Ostatecznie okazało się, że widzieli o nim i śledczy, i przełożeni policjantów.
Wszędzie go pełno
Bojanowski zajmuje się nie tylko dziennikarstwem śledczym, ale i tematami zagranicznymi. Jako dziennikarz był już m.in. w Brazylii, Nepalu, Irlandii, Rosji, na Ukrainie. – (...) jeśli na świecie dzieje się coś ważnego, to po prostu chcę tam być – przyznał w rozmowie z "Press". Czasami nawet ryzykując życie.
Cały czas myślałem o tym, co się dzieje, że starsza kobieta idzie do sklepu, pocisk trafia w sklep i ona nigdy już nie wraca do domu. (...) A tu w kraju masz iść na zakupy do galerii handlowej i myślisz – jakie to bez sensu. Bojanowski w rozmowie z "Press". Czytaj więcej
