Kampania samorządowa nabiera rumieńców. Szkoda tylko, że przynajmniej w przypadku sztabu wyborczego Patryka Jakiego są to rumieńce wstydu. Wiele wskazuje na to, że współpracownicy wiceministra sprawiedliwości mają problem z przestrzeganiem prawa.
Jednym z kandydatów na prezydenta stolicy jest wiceminister sprawiedliwości. Można by się spodziewać, że z całą powagą sprawowanej funkcji Patryk Jaki będzie dbał o to, żeby kampania była prowadzona w białych rękawiczkach z poszanowaniem najwyższych standardów i zgodnie z prawem. Szkoda, że tak się nie dzieje i sztabowcy co chwila zaliczają wpadki.
Zaczęło się chyba od pamiętnych zdjęć przedstawiających rzekomo uśmiechniętych warszawiaków. W rzeczywistości zostały pobrane z bazy zdjęć stockowych i przestawiają uśmiechniętych, i owszem, ale Niemców. To jednak był tylko jeden z problemów sztabowców Patryka Jakiego.
Gwałt na prawach autorskich
Szybko bowiem okazało się, że co prawda większość zdjęć z tej agencji można pobierać bezpłatnie, ale pod jednym warunkiem – nie zostaną wykorzystane dla celów reklamowych, dla celów kampanii politycznej i w innych podobnych przypadkach. Użycie ich w spocie Patryka Jakiego było więc złamaniem przepisów prawa autorskiego.
Skończyło się na kilku prześmiewczych artykułach i kilkudziesięciu memach komentujących wpadkę wiceministra sprawiedliwości. Bezkarność tak rozzuchwaliła pracowników jego sztabu, że łamali prawa autorskie dalej. Tym razem na YouTubie, wykorzystując w spotach wyborczych dzieła różnych twórców bez płacenia tantiem i bez zgody na ich wykorzystanie.
Z tym jednak już nie poszło tak łatwo. Oficjalny kanał YouTube Patryka Jakiego został zablokowany, właśnie z uwagi na uporczywe naruszanie praw autorskich osób trzecich.
Sam Jaki twierdzi, że to nie był jego oficjalny kanał, tylko strona fanowska prowadzona przez sympatyków. Czy tak było naprawdę dowiemy się prędzej czy później, na razie można tylko przypomnieć, jak Patryk Jaki popierał w sieci... Patryka Jakiego. Później próbował ukryć fakt, że chwalił sam siebie.
Można próbować tłumaczyć wiceministra sprawiedliwości, że o niczym nie miał pojęcia i to może nawet być prawdą. Tyle, że Jaki powinien wiedzieć, jakie treści o nim są wrzucane do sieci. Trudno uwierzyć, że nie oglądał żadnego z filmów, nie słyszał użytych w nich podkładów muzycznych. Wiceministrowi nie zapaliła się lampka ostrzegawcza.
Bileciki do kontroli
Zapaliła się za to kontrolerom biletów, którzy w jednym z warszawskich autobusów natknęli się na grupę wolontariuszy Patryka Jakiego. Szybko okazało się, że przynajmniej kilku z nich jechało na gapę bez ważnego biletu. Kolejna wpadka, i to w momencie, gdy Jaki porusza się komunikacją i zapewnia wyborców, że będzie dbał o jej rozwój.
Przykłady wpadek sztabowców Jakiego można mnożyć. Te merytoryczne, jak pomylenie warszawskiej Pragi ze stolicą Czech tylko śmieszą. Te, w których widać, jak z przepisów prawa uczyniono spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością już takie śmieszne nie są. Wiceminister sprawiedliwości i kandydat na prezydenta stolicy powinien dawać jak najlepszy przykład.
Tymczasem okazuje się, że to nie pierwszy raz, gdy Patryk Jaki nietypowo prowadzi kampanię wyborczą. W 2015 roku sztab Patryka Jakiego wieszał wzdłuż dróg krajowych dziesiątki banerów bez zgody zarządcy drogi, czyli Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Podobne problemy miał cztery lata wcześniej, gdzie jego plakaty wisiały przez pewien czas nielegalnie.
Rodzi się pytanie o odpowiedzialność. Zamknięty kanał YouTube i wypisane mandaty za jazdę na gapę to jak na razie jedyne sankcje, jakie spotkały sztab kandydata Zjednoczonej Prawicy na prezydenta Warszawy. Sam kandydat pozostaje bezkarny, co najwyżej można się zastanowić, czy poniesie karę polityczną.
Determinacja Patryka Jakiego
Trudno przypuścić, by jego porażka w Warszawie, szczególnie z kandydatem Platformy Obywatelskiej spotkała się ze zrozumieniem w siedzibie PiS przy Nowogrodzkiej. Co prawda Patryk Jaki od początku nie miał łatwego zadania, jego zwycięstwo w stolicy byłoby wielką niespodzianką. Niemniej kolejne wpadki nie przysporzą mu sympatii prezesa Kaczyńskiego.
Czy właśnie wielką determinacją kandydata i wolą zwycięstwa należy tłumaczyć naginanie czy wręcz łamania przepisów? Jaki w sondażach wciąż jest za Rafałem Trzaskowskim, i choć w pierwszej turze może liczyć na niewiele mniej głosów niż kandydat PO, to w drugiej według sondaży nie ma szans. Ale to wyborów są jeszcze dwa miesiące.