Błażej Spychalski jadąc do Warszawy pozostawi całkiem intratną posadę. Obecnie jest on prezesem Zakładu Gospodarki Wodno-Kanalizacyjnej w Tomaszowie Mazowieckim i - jak wynika z jego oświadczenia majątkowego - zarabia na tym stanowisku ponad 17 tys. zł miesięcznie.
– Nie jest tajemnicą, że radny Spychalski jest człowiekiem z drużyny Marcina Mastalerka – przyznaje w rozmowie z naTemat przewodniczący Sejmiku Województwa Łódzkiego Marek Mazur z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Zwraca przy tym uwagę na podobieństwo karier obu polityków. Parę lat temu Mastalerek, choć pochodził ze Szczecina, dostał się do łódzkiego sejmiku, by nabrać nieco doświadczenia. Rok później wystartował do Sejmu z list PiS-u w Sieradzu.
Marcin Mastalerek u nas w Sejmiku taką swoją drużynę sobie zmontował i - nie ukrywajmy - pan Spychalski jest osobą z tej drużyny. To dlatego pojawił się tutaj, w województwie łódzkim, przyjeżdżając z województwa wielkopolskiego. Sądzę, że tak jak w poprzedniej kadencji Mastalerek, tak i on w 2015 r. liczył na start do parlamentu z naszego regionu, ale wszystko potoczyło się inaczej.
Po pewnym czasie zaczęły wyciekać nieoficjalne informacje, że Mastalerek podpadł prezesowi, gdyż w ferworze kampanii nie odebrał od niego telefonu. Jak opisywał w 2015 r. "Newsweek", młody poseł miał przy świadkach, podczas obiadu z partyjnymi kolegami, spojrzeć na dzwoniący telefon i stwierdzić: "O, znowu prezes. Ale przecież nie będę odbierać w trakcie posiłku".
I tu kółko się zamyka, bo wracamy do następcy Łapińskiego. Błażej Spychalski w 2015 r. organizował biuro poselskie Krzysztofa Łapińskiego. Sam stracił szansę na start do parlamentu, bo karę poniósł nie tylko Mastalerek, ale też i jego ludzie. A z Marcinem Mastalerkiem znają się od czasów studenckich.
"Walczymy o przeforsowanie ustawy, a nie lansujemy logo jednej z partii" – tłumaczył wówczas "Dziennikowi Gazecie Prawnej" Mastalerek. Ale inny poseł PiS anonimowo przyznawał wprost, że pomysłodawcom chodziło o to, by inicjatywa nie kojarzyła się z PiS-em, bo skazana byłaby na niepowodzenie.
Rok później Błażej Spychalski rozpoczął karierę radnego w sejmiku województwa wielkopolskiego. Tam zasłynął m.in. propozycją rozwiązania problemu niskich płac pielęgniarek w szpitalu w Koninie. Radny Spychalski uznał, że na wynagrodzenia średniego personelu w szpitalu powinni się złożyć... lekarze. Jak stwierdził, lekarze zarabiają za dużo i kontrakty z nimi należy renegocjować.
Ale Jarosława Kaczyńskiego nie zdradził. Stał na czele kampanii parlamentarnej PiS w łódzkiem i - choć już wiedział, że kandydować nie może - o prezesie partii mówił w samych superlatywach. W "Dzienniku Łódzkim" tak odpowiadał na pytanie, dlaczego w okręgu łódzkim listę PiS otwiera "spadochroniarz" prof. Piotr Gliński.
Jarosław Kaczyński to najwybitniejszy polityk ostatnich 25 lat w Polsce i bierze odpowiedzialność za decyzje, które podejmuje. Prezes, stawiając na wybitnego fachowca (prof. Glińskiego – przyp. red.), pokazuje łodzianom, że mają możliwość wyboru wyjątkowej klasy specjalisty. Czytaj więcej
Ostatecznie okazało się, że prezydent Tomaszowa miasta nie opuści. Ale prezes miejskiej spółki - owszem. Trudno przypuszczać, że rok temu, gdy Błażej Spychalski chwalił się na Facebooku pięcioletnią znajomością z Andrzejem Dudą, przypuszczał, że niedługo zostanie ministrem w Kancelarii Prezydenta.
Przewodniczący łódzkiego sejmiku w rozmowie z naTemat przyznaje, że cieszy go rozwój kariery radnego Spychalskiego. – Mnie osobiście byłoby miło, gdyby pan Spychalski trafił do Kancelarii Prezydenta. Mam o nim bardzo dobre zdanie. Gdyby wszyscy radni opozycji (w łódzkim sejmiku rządzi koalicja PO-PSL – przyp. red.) byli tacy, jak pan Spychalski, to można byłoby dla samorządu zrobić znacznie więcej – mówi Marek Mazur z PSL.
Pan radny Spychalski to porządny, inteligentny człowiek. Pozytywna postać. Tak o nim powiedzą i inni, którzy nie są z PiS. I opisując go, mogę zacytować słowa prezesa Kaczyńskiego, że nie warczy na samorząd. Jeden z nielicznych w klubie PiS, który nie warczy.