Oto wyjaśnienie zagadki, dlaczego Sadurska ma trafić do zarządu PZU. Bo – jak twierdzi "Fakt" – "stara znajomość procentuje". To zdjęcie pochodzi z 2011 r.
Oto wyjaśnienie zagadki, dlaczego Sadurska ma trafić do zarządu PZU. Bo – jak twierdzi "Fakt" – "stara znajomość procentuje". To zdjęcie pochodzi z 2011 r. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Reklama.
"Z tymi trzema paniami jest prawie jak w piosence o trzech przyjaciołach z boiska" – w ten sposób tabloid opisuje wieloletnią znajomość Beaty Szydło, Małgorzaty Sadurskiej oraz Elżbiety Witek, podsumowując, że "stara znajomość procentuje". Gdy Andrzej Duda wygrał wybory prezydenckie, zaproponował Beacie Szydło, by została szefową jego kancelarii. Ona jednak musiała odmówić, bo wiedziała, że w razie zwycięstwa PiS w wyborach parlamentarnych prezes szykuje ją na stanowisko szefowej rządu. Nie zapomniała jednak o koleżance z poselskiej ławy – Andrzejowi Dudzie poleciła właśnie Małgorzatę Sadurską. "Jako godną zaufania i mającą dobre kontakty w środowisku Radia Maryja" – opisuje "Fakt".
Po wyborach parlamentarnych Beata Szydło rzeczywiście stanęła na czele rządu, zaś Elżbieta Witek obok niej – początkowo jako rzeczniczka rządu i szefowa gabinetu premiera, teraz pełniąc już tylko tę drugą funkcję. Tymczasem Małgorzacie Sadurskiej, jak pisze tabloid, w Pałacu Prezydenckim wiodło się coraz gorzej.

Nie ufali jej koledzy ministrowie. Skarżyła się, że prezydent sprowadzał ją do roli szefowej urzędników. Od dawna przebąkiwała, że chętnie odeszłaby do jakiejś spółki. Wolne miejsce w PZU spadło więc z nieba. Tym bardziej że podlega bezpośrednio premier Szydło. Koleżanka znów pomoże.

"Fakt"
Początkowo w tej sprawie pojawiły się tylko pogłoski, po paru dniach zostały one potwierdzone: Sadurska złożyła rezygnację ze stanowiska szefowej Kancelarii Prezydenta i zgłosiła swoją kandydaturę na wiceprezesa PZU. I tylko jej własne słowa sprzed 4 lat o obsadzaniu stanowisk w spółkach Skarbu Państwa z partyjnego klucza brzmią dziś pustym echem.
źródło: "Fakt"