
Pierwsze opinie o możliwym sojuszu pojawiły się zaraz, jak Sebastian Kurz wygrał wybory i został kanclerzem Austrii. Z Polską i Węgrami miała go połączyć polityka imigracyjna i podobny światopogląd partyjny. Premier Morawiecki liczył nawet, że Kurz zbliży Austrię do Grupy Wyszehradzkiej. A teraz Kurz otwarcie wystąpił przeciwko Orbanowi. Polsce też się od niego dostało.
Dziś jesteśmy świadkami burzy, bo kanclerz Austrii opowiedział się przeciwko Orbanowi w Parlamencie Europejskim. W chwili, gdy jego kraj przewodniczy UE, zadał mu dosłownie cios i według części Węgrów okazał się zdrajcą (tak jak Orban okazał się zdrajcą dla zwolenników PiS gdy głosował za kandydaturą Donalda Tuska w RE).
PiS jest mocno antyeuropejski, Fidesz chce czerpać z korzyści UE, ale na swoich zasadach. Trudno wyobrazić sobie sytuację, aby Austria pełniąca prezydencję i odpowiadająca w związku z tym stan rządów prawa w Europie, mogła pozwolić sobie na wspieranie reżimów, które łamią standardy europejskie.
Jak reaguje PiS na akcję Kurza? Bo widać, że sami Austriacy się w tej kwestii podzielili, niektórzy nie dowierzają. "Co pan robi Kurz? Przeciwko Orbanowi???", "Dlaczego odwrócił się pan od Orbana?" - padają pytania w Internecie.
Gołym okiem widać jednak nie od dziś, że oprócz kwestii imigrantów, która połączyła trzy kraje, między Polską PiS a Austrią Kurza jest też kilka różnic. Dlatego część komentatorów uważa, że jakiekolwiek spekulacje o możliwym sojuszu od początku były na wyrost.
Sebastian Kurz, choć niektórzy w Warszawie po cichu wiązali z nim nadzieje, otwarcie krytykował już poczynania PiS w kwestii sądów. "Praworządność i demokracja nie mogą podlegać żadnym negocjacjom". Tu nie może być żadnych kompromisów. Także wobec Polski” – powiedział w wywiadzie dla niemieckiego "Bildt”, gdy w UE trwała debata nad artykułem 7 wobec Polski.
