Cudowny wieczór dla wszystkich kibiców. Polska w fantastycznym stylu zmiażdżyła Brazylię 3:0 i została Mistrzem Świata! Gwiazdą meczu okazał się Bartosz Kurek, który grał niczym egzekutor w każdym elemencie.
Miliony Polaków przed telewizorami śledziły finał Mistrzostw Świata w Piłce Siatkowej. Nic dziwnego, w końcu nasi doszli tam przebojem i horrorem, gdzie mierzyli się z nie mniej potężną Brazylią. Na szczęście tylko na papierze.
I choć kibicowaliśmy wszyscy równie mocno, być może nawet nie każdy zdaje sobie sprawę, że Polacy... bronią tego tytułu! Podczas ostatnich mistrzostw cztery lata temu, który były rozgrywane w Polsce, to my zostaliśmy mistrzami świata. Wtedy w finale także mierzyliśmy się z Brazylijczykami, dla których była to okazja do rewanżu.
Nerwowy pierwszy set
Spotkanie prowadził 51-letni sędzia z Włoch, który tym finałem kończy swoją sędziowską karierę. Asystował mu kolega po fachu z Argentyny. Zarówno z Włochami i Argentyńczykami zmierzyliśmy się na wcześniejszym etapie turnieju.
Mecz zaczął się nerwowo od zepsutych zagrywek jednej i drugiej drużyny. Wszyscy doskonale zdawali sobie sprawę z wagi meczu, walka była o każdy punkt, a pierwszy challenge został wzięty przez polską drużynę już przy stanie 2:2 po potężnym ataku Bartosz Kurka.
Niestety o parę centymetrów się mylił. Na szczęście chwilę potem znów Kurek doprowadził do remisu. Jego nazwisko było odmieniane przez wszystkie przypadki. Słuchając komentatorów można było odnieść wrażenie, że na początku meczu w polskiej drużynie grał tylko Kurek. Tylko w pierwszym secie zdobył 9 punktów dla Polaków.
Come back Bartosza Kurka
To dla polskiego atakującego ważna impreza, bo miał wiele do udowodnienia nie tylko sobie, ale i wszystkim dookoła. Cztery lata temu Stephane Antiga nie powołał go do kadry. W tym roku także został wzięty trochę w ramach dzikiej karty. I dzięki Bogu. Kurek okazał się jednym z filarów naszej drużyny, odrodził się zwłaszcza w drugiej części tych mistrzostw i po prostu wygrywał nam mecze.
Na trybunach podczas całych mistrzostw co jakiś czas przewijali się kibice w koszulkach z napisem „konstytucja”. Apogeum, z którego na pewno nie był zachwycony prezes TVP Jacek Kurski, osiągnięto podczas półfinału z USA. Wtedy to tajemniczy kibic trollował operatora. Za każdym razem, gdy pokazywano sędziego, ten dyskretnie wysuwał rękę z kartką „konstytucja”. Nie sposób było tego nie zauważyć. Podczas finału dało się go zobaczyć w podobnym miejscu, ale siedział kawałek dalej i już z żartu nic nie wyszło.
Szybkie 2:0 dla Polski
Pierwszy set to pokaz świetnej gry Polaków. Szybko wyszliśmy na prowadzenie i do samego końca Brazylijczycy nas gonili. Niestety... skutecznie. W pewnym momencie po diabelsko mocnych zagrywkach doszli do stanu 22:22. Potem czekała nas walka punkt za punkt, która – także po paru błędach w zagrywce obu drużyn – skończyła się 28:26 dla Polaków. Ostatni punkt zdobył – któż by inny – Bartosz Kurek na podwójnym bloku z Piotrem Nowakowskim.
Drugi set to w dużej mierze kopia pierwszego. Doskonała gra Polaków, kilkupunktowa ucieczka i pogoń Brazylijczyków. Tu także nie zawodził Kurek, a zachwyty komentatorów były tak duże, że jeszcze przed zakończeniem meczu "przyznali mu" tytuł najlepszego atakującego mistrzostw, a być może i MVP całego turnieju (ostatecznie dostał ten tytuł). Przy stanie 19:16 zaserwował popisową bombę i dał nam czteropunktową przewagę. Reakcja trenera Brazylii mogła być tylko jedna: szybki czas i próba ratunku.
Na nic to się zdało. To, co wyprawiał Kurek, było totalnym kosmosem. Atakował z każdej nawet źle wystawionej piłki, której w teorii nie dało się ściąć. On tymczasem wbijał... gwoździa. Brazylia szybko brała kolejny czas, ale bez skutku.
W drugim secie jeszcze pewniej radził sobie Michał Kubiak, który dołożył kilka punktów. Dobrą zmianą okazał się młodziutki Kochanowski, który po jednym ataku w osłupienie wprawił... kapitana polskiej kadry. Trochę niewidoczny był Artur Szalpuk, ale gdy już atakował, to zazwyczaj skutecznie.
To wszystko sprawiło, że Brazylia nie zbliżyła się na niebezpieczną dla nas odległość. Set zakończył się 25:20.
MAMY TO!!!
Polacy postanowili pobawić się w "kopiuj-wklej", ponieważ początek trzeciego seta to niemal kopia dwóch poprzednich. Szybka ucieczka na kilka punktów i zejście na pierwszą przerwę techniczną z ładną przewagę. Tym razem 8:3. Brazylijczycy nie mieli pojęcia co się dzieje, gwóźdź za gwoździem, czapa za czapą. W pewnym momencie było 11:4, a z naszych przeciwników wyraźnie uszło życie. I nic dziwnego, bo na drugą przerw techniczną także schodzili pokonani 16:10.
Brazylia postawiła wszystko na jedną kartę. Ryzykowali i robili wszystko co mogli, by nadrobić stratę. Po raz kolejny doszło do powtórki z poprzednich setów. Pod koniec było bardzo nerwowo, Brazylijczycy doszli nawet na 21:22, ale błąd w zagrywce dał nam 23. punkt. Potem pomyłka w ataku i mieliśmy piłkę meczową. Niestety jeszcze jej nie wykorzystaliśmy Było 24:23, ale tylko na chwilę. Parę sekund później Polska – po bombie Kurka – została Mistrzem Świata!