Mimo że teoretycznie jesień trwa już w najlepsze od kilku dni, to początek października jest inauguracją jesiennego okresu pełną gębą. Pierwszy października w kalendarzu oznacza nie tylko to, że na dworze coraz zimniej, a do świąt Bożego Narodzenia (czy jak kto woli: do wyborów samorządowych) coraz bliżej. Oznacza też, że możemy bezkarnie oglądać wieczorami seriale.
W epoce "netflix and chill" (co oznacza po prostu włączenie Netflixa i relaks przed ekranem, czy to samemu, czy w towarzystwie) jesień to wysyp nowych seriali, które mają nas skłonić do niewychodzenia z domu, zakopania się pod kocem i włożenia nos w ekran na dobre kilka godzin. Jaka bowiem pora roku jest lepsza niż jesień do wkręcenia się w świat fikcji?
Obecnie w walce o widza wygrywają tak zwane internetowe wypożyczalnie wideo, czyli po prostu swojskie Netflix czy Showmax (ich oferty porównywaliśmy tutaj). Dlaczego? Kluczem jest tu przede wszystkim elastyczność i dostępność. Możemy odpalić ulubiony serial, kiedy chcemy i gdzie chcemy, a do tego często możemy obejrzeć go od początku do końca w jeden wieczór (w czym króluje Netflix, istny złodziej czasu).
Bieganie na zabicie, aby zdążyć po pracy na odcinek „Ostrego dyżuru” na szczęście wielu z nas, netflixomaniaków, ma już za sobą. Jednak telewizja nie zostaje w tyle, a stacje HBO czy Canal + też mają w zanadrzu kilka tytułów, które mają potencjał wciągnąć nas jesienią w inny świat.
Oto najciekawsze serialowe premiery, które czekają nas w październiku (kontynuacje pomijamy i skupiamy się na debiutach, ale w nich też dużo się dzieje, chociażby szósty sezon „House of Cards” już bez Franka Underwooda). Przygotujmy koce, zapas herbaty i wyłączmy telefon (kot też może się przydać).
Bodyguard (Netflix, 24 października)
Dla kogo: miłośników mocnych wrażeń i wartkich intryg oraz wszystkich tych, którzy nie mogą doczekać się nowego sezonu „Line of Duty”
Zacznijmy od jesiennego pewniaka, którego niektórzy mogli już obejrzeć. „Bodyguard” (czyli po polsku po prostu ochroniarz, nie mylić z wyciskaczem łez z Whitney Houston i Kevinem Costnerem) to bowiem brytyjska produkcja BBC (dostępna również na internetowym BBC iPlayer), którą z powodu ogromnego sukcesu szybko kupił Netflix.
Nie narzekamy, dzięki temu już 24 października możemy obejrzeć wszystkie sześć odcinków tego serialu, którego znaczna część brytyjskich krytyków i widzów nazywa wręcz najlepszą produkcją 2018 roku. A nawet jeśli nie najlepszą, to na pewno jedną z popularniejszych. Jak ujawniła stacja BBC w oficjalnych statystykach, dramatyczny ostatni odcinek obejrzało 10,4 miliona Brytyjczyków, a w szczytowym momencie nawet 11 milionów. Robi to wrażenie.
Podobno o „Bodyguardzie” trudno coś powiedzieć, żeby nie zdradzić fabuły. W wielkim skrócie: tytułowy bodyguard to David Budd (znany z „Gry o tron” Richard Madden), weteran wojenny, który cierpi na stres pourazowy, co nie pomaga mu w życiowej roli męża i ojca. Nie pomaga zresztą również za bardzo w pracy zawodowej – David pracuje bowiem w sekcji RaSP w londyńskiej policji, która zajmuje się ochroną polityków czy biznesmenów.
Bohaterowi zostaje przydzielona od ochrony ambitna minister spraw wewnętrznych Julia Montague, co już samo w sobie ma dramatyczny potencjał – bohaterowie, którzy są od siebie skrajnie różni, muszą bowiem zbudować relację opartą na zaufaniu. Stawka toczy się bowiem o życie Julii.
Jednak najważniejsza w "Bodyguardzie" jest polityczno-kryminalna intryga z terroryzmem w tle. Czekają nas trzymające w napięciu sceny akcji i serial kryminalny najwyższych lotów. Do tego sygnowany przez Jeda Marcurio, twórcy kultowego już „Line of Duty”.
The Chilling Adventures of Sabrina (Netflix, 26 października)
Dla kogo: nastolatków młodszych i tych starszych, fanów horroru w wersji retro i tych, którzy marzą o skrzyżowaniu „Egzorcysty” z „Riverdale”, chociaż jeszcze o tym nie wiedzą
W zeszłym roku Netflix przygotował na Halloween prawdziwy hit – drugi sezon „Stranger Things”, czyli serialu, w którym prym wiodą telekinetyczna dziewczynka, przerażające istoty z innego wymiaru i swojska kiczowatość lat osiemdziesiąt. W tym roku nie obejrzymy jednak trzeciego sezonu tej produkcji idealnej w Święto Duchów (premierę zaplanowano na 2019 rok).
Netflix ma jednak dla nas (nie tylko nastolatków) coś nowego i bardzo obiecującego: „The Chilling Adventures of Sabrina”. W skrócie: to po prostu Sabrina, nastoletnia czarownica, czyli bohaterka słynnego amerykańskiego serialu pod tym właśnie tytułem o zwyczajnej nastolatce, która pewnego dnia dowiaduje się, że jest wiedźmą.
Wtedy, pod koniec lat 90-tych, było śmiesznie i sympatycznie, jednak nowa wersja komiksu „Chilling Adventures of Sabrina”, który wyszedł ze stajni Archie Comics, będzie znacznie mroczniejsza. I dużo bardziej stylowa – za produkcję odpowiada w końcu Roberto Aguirre-Sacasa, czyli ojciec „Riverdale”, super popularnego serialu dla nastolatków z kryminałem w tle.
Wróćmy do Sabriny. O co chodzi? Lata 60-te, Greendale, miejscowość gdzieś w Stanach Zjednoczonych. 16-letnia Sabrina Spellman (Kiernan Shipka) jest w połowie człowiekiem, a w połowie czarownicą, co wiąże się z całym szeregiem komplikacji. Zwłaszcza dla nastolatki i uczennicy amerykańskiego liceum, które, jak udowodniły już wszelkie seriale czy filmy o nastolatkach made in USA, potrafią być prawdziwym piekłem.
W „The Chilling Adventures of Sabrina” piekło mamy zresztą dosłownie: jest i szatańska księga, i Szatan w całej swojej krasie, i pentagram. Sabrina, sierota wychowywana przed dwie ciotki, musi zdecydować, czy chce żyć jako zwykła śmiertelniczka, czy jako wiedźma. W tle klimat lat sześćdziesiątych, modne nastolatki i powab horroru (stylowe siostry o trupich twarzach – czemu nie?). Na Halloween, które wypada zaledwie kilka dni po premierze, wydaje się idealne.
„Ślepnąc od świateł” (HBO, 27 października)
Dla kogo: fanów mocnych wrażeń i tych, którzy chcą zobaczyć mroczną stronę Warszawy
Coś polskiego i coś literackiego. Nowa propozycja HBO w reżyserii Krzysztofa Skoniecznego („Hardkor Disko”) to ekranizacja głośnej powieści „Ślepnąc od świateł” Jakuba Żulczyka. Zwiastun obiecuje zresztą thriller na światowym poziomie, porównaliśmy nawet serial do "Breaking Bad" czy "Ozarka".
Bohaterem tego ośmioodcinkowego serialu, który wyprodukowało HBO Europe i które pojawi się w całości na HBO GO, jest Kuba (w tej roli debiutant Kamil Nożynski), perfekcjonista, samotnik i … diler kokainy. Na zewnątrz bohater wydaje się być mężczyzną idealnym: drogie ubrania, dobry samochód, atrakcyjny wygląd.
W rzeczywistości to człowiek tajemnica, który swoje życie ukrywa przed wszystkimi, oprócz najbliższej przyjaciółki Paziny (Marta Malikowska) i który w Warszawie zna prawie wszystkich z elity. A właściwie tych, których paliwem jest kokaina: polityków, celebrytów, panie domu, artystów.
„Ślepnąc od świateł” to relacja siedmiu dni z życia Kuby. Dni, które dla tego wycofanego z życia warszawskiego dilera, okażą się kluczowe. Nagle poukładane życie bohatera zaczyna się sypać jak domek z kart, a on sam ma dość: kupuje dwa bilety w jedną stronę do Argentyny i chce zniknąć. Jednak na drodze staje mu wtedy gangster Dario (Jan Frycz), który wychodzi z więzienia po kilku latach i, chcąc, nie chcąc, zmusza Kubę do stawienia czoła swojej przeszłości.
Dario to zresztą nie jedyny kryminalista, z którym ma do czynienia bohater serialu Skoniecznego. Jest jeszcze Stryj (Janusz Chabior) czy Jacek (Robert Więckiewicz) i oni także mogą stanąć Kubie na drodze między Warszawą a Buenos Aires. Jednak największym wrogiem dla bohatera będzie on sam. Wiemy nie od dziś (co popkultura pokazuje nam bardzo często), że najtrudniej jest przecież uciekać od siebie.
Nielegalni (Canal +, 21 października)
Dla kogo: fanów produkcji szpiegowskich i tych, którzy nie mogli doczekać się ekranizacji książek Vincenta V. Severskiego.
Polskie produkcje nie pozostają w tyle za zagranicznymi. Obok „Ślepnąc od świateł” w październiku zobaczymy też „Nielegalnych” – tym razem na ekranie Canal +. Tutaj także mamy zresztą do czynienia z adaptacją.
Dziesięcioodcinkowi „Nielegalni” oparci są bowiem na bestsellerowej szpiegowskiej serii Vincenta V. Severskiego ( w jej skład wchodzą „Nielegalni”, Niewierni”, „Nieśmiertelni” i „Niepokorni”), a za reżyserię produkcji kręconej w Polsce, Turcji i na Białorusi odpowiadają po połowie Leszek Dawid („Jesteś Bogiem”) i Jan P. Matuszyński („Ostatnia rodzina”).
Pierwsze zwiastuny sugerują, że możemy oczekiwać naprawdę dobrej szpiegowskiej produkcji. I to nie takiej sygnowanej przez Jamesa Bonda, w której samochody jeżdżą pod dachach, a Daniel Craig skacze z helikoptera z piękną kobietą u boku, ale zrobionej realistycznie i po polsku (Severski sam był w końcu agentem wywiadu, do tego nadzorował scenariusz). Fabuła „Nielegalnych” skupi się więc na działalności polskich służb specjalnych w różnych zakątkach globu: od Warszawy po Stambuł.
Głównym bohaterem będzie Konrad Wolski (Grzegorz Damięcki), członek elitarnej jednostki wywiadowczej Q, która będzie miała za zadanie zapobiec atakowi terrorystycznego w Szwecji, uratować jednego z agentów z Mińska, i zdobyć materiały obciążającego premiera Polski. Oprócz fabuły zachęcają też aktorzy. Obok Damięckiego zobaczymy bowiem m.in. Agnieszkę Grochowską, Andrzeja Seweryna czy Adama Woronowicza.
„Kemping” (HBO, 15 października)
Dla kogo: tych, którzy tęsknią za wakacjami, ale niekoniecznie przepadają za kempingowaniem.
Jeśli w czołówce pojawia się nazwisko Leny Dunham, można być pewnym, że o tym serialu będzie się mówić. Dunham to matka sukcesu nieodżałowanych „Dziewczyn”, które udowodniły, że o kobietach można mówić i inaczej, i bardziej szczerze.
Teraz Dunham, cięta obserwatorka codzienności, znowu wzięła na warsztat komedię i obudowała ją w charakterystyczny dla siebie ironiczny styl. Pomaga jej współtwórczyni „Dziewczyn” Jenni Konner, a całość oparta jest na brytyjskim serialu „Kemping” Julie Davis.
Serial zapowiada się niepozornie, lecz obiecująco. Uwielbiająca porządek i kontrolę Kathryn (Jennifer Garner) z okazji 45-tych urodzin swojego męża Walta (David Tennant) zaprasza przyjaciół i członków rodziny na tytułowy kemping, czyli wypad pod chmurką.
Bohaterów nie czeka jednak tylko rozkładanie namiotów, walka z komarami czy grillowanie w plenerze. Na jaw wychodzą ukrywane dotąd tajemnice, wspomnienia i niesnaski, kemping nie będzie więc tak sielankowy, jak zaplanowała to sobie Kathryn. Zwłaszcza, że w tle czai się jeszcze zbrodnia.
Wanderlust (Netflix, 19 października)
Dla kogo: dojrzałych widzów, tych wątpiących w monogamię i lubiących pikanterię na ekranie.
"Wanderlust" (słowo, które możemy przetłumaczyć jako zew podróży czy wędrówki) to koprodukcja BBC i Netflixa, która już po opublikowaniu zwiastuna narobiła dużo hałasu. A to z powodu dość śmiałych scen erotycznych, które może i na Netflixie nikogo nie oburzą, ale które mogą być szokiem dla widzów BBC.
Jednak nie jest to erotyka, która ma jedynie przyciągnąć widzów przed ekrany. Jak tłumaczą twórcy, szczere i bezpruderyjne sceny mają po prostu poruszyć ważne tematy, które wciąż są tabu, nawet między partnerami.
Toni Collette wciela się w "Wanderlust" w terapeutkę Joy Richards, która po wypadku rowerowym postanawia przewartościować swoje życie. Bohaterka zaczyna więc walkę o swoje małżeństwo z Alanem (Steven Mackintosh). Wdarły się w nie bowiem nuda i rutyna, które między innymi uśmierciły (a może uśpiły?) aktywne życie seksualne. W swojej batalii o ogień w związku Joy musi odpowiedzieć na pytanie, czy monogamia nie jest dziś przereklamowana.
W tym sześcioodcinkowym serialu pożycie małżeńskie nie jest jednak jedynym tematem. W tle pojawiają się członkowie rodziny, sąsiedzi i przyjaciele, z których każdy ma do opowiedzenia jakąś historię lub tłumi w swoje ukryte pragnienia.
Według twórców – scenarzysty, brytyjskiego dramaturga, Nicka Payne'a oraz reżyserów Luke'a Snellina ("The A Word") i Lucy Tcherniak ("The End of the F***ing World") – serial opowiada o każdym z nas i każdy będzie się mógł z bohaterami utożsamić. Czy tak będzie możemy przekonać się w najbliższe jesienne wieczory.