"Psy 3", "Chłopaki nie płaczą 2" - czekają nas kontynuacje filmów, w których pamiętne role zagrał Cezary Pazura. – Będziemy to robić dopiero wtedy, kiedy powstaną dobre scenariusze – mówi aktor w rozmowie z naTemat. Jako przykład dobrego materiału podaje serial "Ślepnąc od świateł", w którym gra jedną z ról.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
"Ślepnąc od świateł" to adaptacja głośnej książki Jakuba Żulczyka o tym samym tytule. W jedną z ról w serialu HBO (piszę o nim tutaj) wciela się Cezary Pazura. Aktora zresztą często ostatnio widzimy lub zobaczymy w mniejszych i większych epizodach, np. w "Pitbull: Ostatni pies", "Diablo", "7 uczuć". Wielu z nas jednak pamięta jego pierwszoplanowe kreacje sprzed lat - między innymi o tym rozmawiam z gwiazdą "Kilera", "Nic śmiesznego" i "13 posterunku".
Kiedy znów zobaczymy Cię w głównej roli? Co chwila gdzieś migasz na ekranie w filmach i serialach, ale nie na pierwszym planie. Nie dostajesz propozycji czy może ciągle odmawiasz?
Przecież Pasikowski powiedział, że będziemy robić "Psy 3". Choć to pewnie będzie druga główna rola, bo pierwszą jak zwykle Linda zagra. A tak na serio, to trudno mi powiedzieć. Ogólnie powstaje dużo produkcji, a kino jest jak zawsze zdominowane przez nowe, młode twarze.
Ja jestem już w odpowiednim wieku, w Ameryce tacy aktorzy sami się skrzykują, bo mają pieniądze i produkują sobie film. W Polsce tak nie ma, ale może jeszcze będzie taki film, w którym główną rolę zagra Cezary Pazura.
Zawsze wymagali ode mnie wygłupów, uśmiechu, a tu nagle trzeba było dotknąć siebie głęboko w środku. To było dla mnie wyzwanie. Gdybym dajmy na to dostał znów główną rolę w "13 posterunku", to już by nie było dla mnie wyzwanie, ale kontynuacja.
Oglądałem trzy odcinki "Ślepnąc od świateł"...
Jak każdy, też tyle widziałem.
...i rola, o której mówisz, przypomina takiego starego Czarka. Grana przez ciebie postać jest odrobinę szalona i dużo gestykuluje.
Od tego się zaczyna. Mój bohater się bawi, ale potem robi rzecz ekstremalną. Sam jestem ciekaw kolejnych odcinków i jak to dalej się potoczy.
Ta postać do złudzenia przypomina pewnego znanego, kontrowersyjnego showmana, prowadzącego swój program w TVN.
To już było komentowane przy okazji wydania powieści. Ja nawet zaczepiłem Kubę Wojewódzkiego i zażartowałem "Ty, gram ciebie!", a on pyta czy w "Ślepnąc od świateł". Potwierdzam i słyszę: "Tak, czytałem - to nie ja" (śmiech). On ma do tego absolutny dystans i oczywiście, że jest to licentia poetica i ani autor, ani reżyser nie myślał o nim konkretnie. To wolne skojarzenie każdego widza czy czytelnika.
Gdybym ja miał powiedzieć, kim jest mój Mariusz, to jest zlepkiem wielu postaci, które wydaje się nam, że znamy. Nawet niektóre fakty się pokrywają. Jednak to, co się dzieje mojemu bohaterowi, może się zdarzyć każdemu, kto idzie tą droga. To o tym jest ta opowieść i narracja, a nie o konkretnych osobach.
To widać na plakatach do filmu, gdzie są twarze naszych bohaterów i jedna strona jest jasna - od świateł, a druga ciemna. Każdy tak ma. Nawet księżyc ma swoją ciemną stronę.
W książce i serialu "Ślepnąc od świateł" showbiznes jest pokazany jako miejsce, gdzie nie stroni się od alkoholu i narkotyków. Jak jest naprawdę? Ty się przecież obracasz w wyższych sferach.
Ja to się obracam od sypialni jednego dziecka do sypialni drugiego. Powiem ci, że właśnie z tym miałem problem, bo te stany po wzięciu kokainy czy upojeniu alkoholowym trzeba przecież zagrać. Wcześniej, po obejrzeniu "Pod Mocnym Aniołem" z Robertem Więckiewiczem, pomyślałem sobie, że przecież to takie proste zagrać pijanego. Tak nie jest.
Nawet w swoim kabarecie mówię, że udawać pijanego jest trudniej niż nim być. Reżyser dawał mi kolejne stany emocjonalne do zagrania, których nie odtwarzałem nigdy, bo nie były mi potrzebne. Byłem obsadzany szablonowo, w komediowych historiach, które raczej wymagają wygłupów na ten temat, niż prawdy. Więc chapeau bas dla Roberta Więckiewicza, który zrobił to perfekcyjnie, a ja musiałem się z tym zmierzyć od nowa. Zdaje się, że to mi się udało, co bardzo mnie cieszy.
Pamiętajmy też, że ten film, bo jak mówi Krzysztof Skonieczny, to nie jest serial, gdzie przechodzimy od wątku do wątku, ale ośmiogodzinny film. Film jest kondensacją rzeczy na danych temat i nie ma czasu na oddech i refleksję. W tym temacie jest wszystko dopowiedziane, dociśnięte i pokazane barwnie. Film musi być ciekawy, musi porywać i taki jest ten serial.
Na początku mówiliśmy o tym, że w filmach nie grasz głównej roli, ale za to w internecie masz swój własny kanał na YouTube. Zostałeś youtuberem i tam jesteś głównym bohaterem. Jak ci się "jutjubuje"?
Tak, trochę mi to kompensuje i dobrze mi się "jutjubuje". Okazało się, że przypadkiem, a może nieprzypadkowo, mam już ponad pół miliona subskrybentów. To jest miłe, bo coraz więcej ich spotykam w życiu, mówią: "Panie Czarku, subskrybuję kanał" i bardzo mnie chwalą. Aktor lubi być chwalony.
Kiedyś Adam Hanuszkiewicz powiedział piękną złotą myśl: "Nie potrzebuję krytyków, bo ja dokładnie wiem co źle robię, potrzebuję pochlebców, żeby poprawili mi moje samopoczucie". Myślę, że każdy z nas tak ma. Ja byłem dzieckiem, które motywowały dobre oceny, a złe mnie rozwalały. Gdy dostawałem piątkę z przedmiotu, to bardzo chętnie się go uczyłem, bo wiedziałem, że mi wychodzi.
A teraz YouTube daje przecież narzędzie do motywacji w postaci like'ów.
To jest bardzo motywujące. YouTube jest dla mnie przede wszystkim platformą, na której mogą mnie poznać młodzi ludzie. Zorientowałem się, że oni mnie znają z kabaretowych wykonów, a nie filmów. A grałem w ponad 70 tytułach. Nie wiem co mnie czeka, czy będą mnie obsadzać, więc YouTube jest narzędziem poznawczym dla młodego pokolenia, że powstawały kiedyś fajne i wartościowe rzeczy. Opowiadam o tym i pokazuję fragmenty filmów, w których grałem i jak to realizowałem. Jak się okazało - to wciąga i wciągnęło ponad pół miliona ludzi.
I poznają też całą prawdę o tobie, bez przekręcania jak to zwykły robić media.
Tak, zwłaszcza, że są odcinki, w których jedziemy po bandzie.
À propos fanów, to muszę też spytać o twoje, bo w kwietniu przechodziłeś operacje, internauci życzyli ci dużo zdrowia. Jak się teraz czujesz?
(Czarek pokazuje mi szyję)
Widać sznyt?
No nie...
A wiesz dlaczego nie widać? Bo po znajomości (śmiech). Nie no, bardzo dobrze zrobiona operacja. Czuję się o wiele lepiej, cieszę się, że wszystko się udało, bo rzeczywiście były duże kłopoty, bo to jednak chodzi o rdzeń kręgowy. Także w środku mam zupełnie nową szyję - trzy nowe kręgi i działają.
Czyli jeszcze nie wybierasz się na emeryturę?
Nie, ale muszę o niej myśleć. Muszę zanieść wszystkie papiery do ZUS-u, nie ma lekko.
To już ten wiek?
Tak, pomyśl o tym wcześniej, żebyś nie był zaskoczony.
Spokojnie, dziś idę do dentysty. Pytałem o to czy wybierasz się emeryturę, ale zapytam też czy wybierasz się na "Kler"? A może już się wybrałeś?
Jutro idę z żoną do kina (wywiad przeprowadzałem w środę - red.), bo dopiero wtedy mam czas.
I jak oczekiwania? Tyle się o nim mówi.
Film może być dobry albo zły. Tutaj to jest raczej bicie piany na temat. On kondensuje pewne rzeczy, jak "Ślepnąc od świateł". Nie można z niego wyciągać definicji.
Będzie recenzja na kanale?
Ja nie recenzuje filmów, a tym bardziej Smarzowskiego. To jest mistrz, wybitny artysta. Skoro jest taki szum, to zrobił dobre kino.
A co potem, jakie plany? Gdzie Cię zobaczymy?
Plany są duże. Podobno zdjęcia do "Psów 3" ruszają w przyszłym roku. Są też plany, żeby zrobić "Chłopaki nie płaczą 2".
Naprawdę!?
Tak, ale będziemy to robić dopiero wtedy, kiedy powstaną dobre scenariusze. Ja jestem daleki od tego, żeby odcinać kupony od swojej popularności i robić "13 posterunek 2" albo "Syn 13 posterunku", "Syn Psa" i tak dalej. Nie, to musi być film, od czasów tamtych produkcji minęło wiele lat, teraz już trochę inaczej się opowiada, jest inna technologia, inni aktorzy. Mam coraz więcej ciekawych propozycji, bo nieciekawych nie biorę.
Dla aktora to też nie jest do końca najważniejsze. Najważniejsze jest dostać dobry materiał do grania. Tak było właśnie ze "Ślepnąc od świateł". Dostałem materiał, z którym musiałem się zmierzyć jak student, nowicjusz. To było zadanie aktorskie, jakiego nie miałem od 30 lat.
Pytasz mnie o to, jak wygląda ten świat. Nie wiem. Kiedy jesteśmy w teatrze, to ktoś zapali papierosa, a na bankiecie napije się alkoholu, ale żebym widział takie sytuacje jak w "Ślepnąc od świateł", to powiem, że słyszałem, że tak podobno bywa, ale czy tak jest to nie wiem. O to też nie chodzi autorom, by definiować całe środowisko. Pokazujemy, że taki świat jest tuż za drzwiami i tylko od ciebie zależy, czy w niego wdepniesz i nie będziesz mógł wyjść.