
"Miejsce Stokłosów jest za kratkami" – grzmiał w 2006 r. Zbigniew Ziobro. Dziś okazuje się, że miejsce byłego senatora skazanego za korupcję jest... u boku PiS. Wyrok 8 lat więzienia został bowiem uchylony, a zatem w świetle prawa polityk jest niewinny. Afer, jakie się za nim ciągną jednak zliczyć nie sposób. I mimo to Prawo i Sprawiedliwość właśnie zawarło z nim koalicję.
A dla PiS-u – owszem. Pewnie jak zawierali koalicję, to się nie cieszyli, ale jednak umowa została podpisana. – Uwzględniając wszystkie za i przeciw zarówno na poziomie krajowym, jak i lokalnym to był najlepszy wariant – wyjaśnił "Głosowi Wielkopolskiemu" pilski poseł PiS Marcin Porzucek.
Henryk Stokłosa w 2013 r. został skazany na 8 lat więzienia 600 tys. złotych grzywny. Sąd Okręgowy w Poznaniu uznał go winnym korumpowania urzędników Ministerstwa Finansów.
Ta sprawa wraca raz po raz. Co dziś wydaje się groteskowe, jeszcze w tej kampanii samorządowej podczas wizyty w Trzciance Jarosław Kaczyński grzmiał, że nie można pozwolić na to, co robi Henryk Stokłosa. Prezes PiS przyznał, że gdy przejeżdżał przez gminę Kaczory w powiecie pilskim, to natknął się na smród nie do wytrzymania.
Bo pan Stokłosa jakieś zakłady sobie wybudował i kompletnie nie liczył się z ludźmi. Jak przyjechali dziennikarze, to ich uwięził. Tak to w Polsce było. My z taką Polską kończymy. Z ludźmi trzeba się liczyć.
W czasach PRL Stokłosa należał do PZPR. Z partii został wykluczony w czasie stanu wojennego. W 1989 r. po raz pierwszy wystartował w wyborach do Senatu i zdobył mandat jako jedyny kandydat spoza "Solidarności". Mówiło się, że zawdzięczał to kosztownej kampanii z rozdawaniem piwa i kiełbasy na wiecach. Miał z czego ją finansować – jeszcze do niedawna był jednym z najbogatszych Polaków.
