Dwulitrowy silnik diesla z podwójną turbiną i 240 koni mechanicznych, przyśpieszenie poniżej 7 sekund do setki, a prędkość maksymalna grubo powyżej limitu wyznaczonego przez ustawodawcę. Nadjeżdża nowa wersja sprzedażowego hitu, czyli Skoda Kodiaq RS.
Testowanie kolejnych egzemplarzy Skody Kodiaq przypomniało mi oglądane przed laty filmy Hitchcocka: mocne uderzenie na początku, a potem już tylko stopniowanie napięcia. Pierwsza Skoda z dwulitrowym silnikiem benzynowym była świetna, dwulitrowy diesel pokazał, że oprócz prędkości ważny jest moment obrotowy. A potem dostałem wersję RS.
RS to skrót od Rally Sport i oznacza sportowe wersje popularnych samochodów. Najmocniejsze silniki, wzmocnione zawieszenie i układ hamulcowy, wydajniejszy układ wydechowy, zielono-srebrne literki RS i zielone zaciski hamulcowe od lat były wyznacznikiem tego, co firma miała najbardziej charakternego w swojej ofercie.
Raczej Szybka
Co ciekawe, Skoda Kodiaq RS nie ma zielonych zacisków tylko czerwone, a i w logo kolor czerwony zastąpił tradycyjną zieleń. Czym ta zmiana była spowodowana nie dowiedzieliśmy się podczas prezentacji modelu, projektanci tylko się uśmiechali i mówili, że tak ma być.
W środku zamontowano dwulitrowego diesla z podwójnym turbodoładowaniem. Silnik generuje 240 koni mechanicznych i 500 Nm momentu obrotowego. Według producenta Kodiaq RS rozpędza się do 220 km/h, a pierwszą setkę osiąga w 6,9 sekundy. Złośliwi w tym momencie stwierdzą, że jak na sportową furę, to nie zbiera się tak szybko jak oczekiwali, a RS to skrót od "raczej szybki".
Trzeba przyznać, że trochę będą mieli rację. Skoda Kodiaq RS nie wydziera asfaltu spod kół, przyśpieszenia w tym aucie nie powodują, że krew z głowy odpływa i kierowca traci przytomność upojony prędkością. Ale przecież wciąż mówimy o dużym SUV-ie, dlatego co ważniejsze, przytomności nie stracą też pasażerowie, a nie można zapominać, że Skoda Kodiaq jest samochodem... rodzinnym.
"Dzieciobus" na sterydach
W środku RS jest wygodny jak każdy Kodiaq, a nawet bardziej. Fotele mają jeszcze lepsze trzymanie niż w testowanej wcześniej wersji Style, a przecież już tamte nie pozostawiały wiele do życzenia. Fotele kierowcy i pasażera są sterowane elektrycznie z pamięcią trzech możliwych ustawień.
Pasażerowie tylnej kanapy (dzielonej w stosunku 2/3) też nie będą narzekać na brak miejsca na nogi czy nad głowami. W testowanej wersji na oparciach były wyszywane litery RS i czerwone obszycia, które dodatkowo dodają trochę "sportowego szlifu".
Wersję RS charakteryzują też lakierowane na czarno lusterka, ramka wokół atrapy chłodnicy i relingi dachowe. Z tyłu błyszczą dwie chromowane końcówki rur wydechowych. Samochód w standardzie ma być sprzedawany z 20-calowymi kołami. W testowanym egzemplarz był też wirtualny kokpit z elektronicznymi zegarami podświetlanymi na czerwono.
Ciekawostką w Kodiaqu RS jest coś, co inżynierowie nazwali dynamicznym wzmacniaczem dźwięku tłumika. Jest to mechaniczny system, który w zależności od ustawienia mechanizmu podkreśla lub tłumi dźwięk silnika. To naprawdę działa! W wersji "Sport" silnik mruczy jak wściekły tygrys gotów w każdej chwili rzucić się do ataku.
W pozostałych trybach klapka zostaje zamknięta i tygrys milknie. Owszem, słychać silnik, w końcu jest to dwulitrowy diesel, więc cudów nie ma, ale dźwięk nie jest uciążliwy. Gdyby jednak ktoś wpadł na pomysł jeździć na ustawieniach "Eco" ze sportowym brzmieniem silnika to proszę bardzo, można to sobie ustawić dosłownie w ciągu kilku sekund.
Trybów jazdy jest aż sześć. "Eco" wyłącza silnik przy byle okazji, klimatyzacja chodzi na pół gwizdka, nie polecam latem korzystania z takich ustawień. "Normal" i Comfort" są do siebie bardzo podobne, podczas krótkiego testu właściwie nie znalazłem między nimi różnicy. Oprócz "Sportu" jest jeszcze "Snow" i "Individual", w którym wszystko się ustawia jak się chce.
Pasażer w Kodiaqu nie jest skazany na nudę. Gdy kierowca jest zajęty prowadzeniem auta, osoba jadąca obok może bawić się ustawieniami dźwięku, klimatyzacji czy na przykład oświetlenia ambient. I nie chodzi tylko o to, że może wybrać stopień jasność oświetlenia na stopy czy pasków na drzwiach. Te paski mogą się świecić w jednym z dziesięciu kolorów.
A jednak potrafi
Kierowca lepiej, żeby się skupił na prowadzeniu. Nawet jeśli osiągów Kodiaqa RS nie można porównać z Porsche Cayenne 4.0, to auto i tak jest szybkie. Model wyposażony w 7-biegową automatyczną skrzynię sprawnie się rozpędza i wyprzedza, zwłaszcza przy prędkościach opisanych w kodeksie ruchu drogowego jako dopuszczalne.
Przy wyższych prędkościach skrzynia jednak (nawet w trybie "Sport") sprawia wrażenie trochę ospałej. W momencie, gdy jedzie się z prędkością około 120 km/h na siódmym biegu i zechce nagle przyśpieszyć, mija dłuższa chwila, zanim automat zacznie redukować biegi. Jeśli więc zależy nam na gwałtownym przyśpieszeniu, lepiej zredukować biegi ręcznie.
To z kolei w testowanym egzemplarzu można było zrobić na dwa sposoby. Pierwszy jest oczywisty, drążek dźwigni automatu w prawo i już można "zbijać". Nie znam jednak nikogo, kto tak robi, zwłaszcza, jeśli korzysta się z szerokiego podłokietnika – jest to po prostu niewygodne. O wiele lepiej skorzystać z łopatek biegów umieszczonych przy kierownicy.
Zredukowanie do trójki przy 120 km/h zamienia Kodiaqa w pocisk. Przyśpieszenie wbija w fotel, silnik wyje, auto nabiera prędkości. Silnika raczej się nie przeciąży, gdy obroty wchodzą na czerwone pole automatycznie włącza się kolejny bieg. Jednak na powrót do trybu w pełni automatycznej zmiany biegów trzeba odczekać później długie kilkadziesiąt sekund.
Będzie hit? Skody Kodiaq RS na razie na razie próżno szukać w katalogach i salonach. Produkcja właściwie dopiero ruszyła, pierwsze samochody pojawią się w sprzedaży dopiero w pierwszym kwartale 2019 roku. Trudno dziś powiedzieć, czy RS będzie hitem sprzedaży. Wiele zależy od ceny.
Już wiadomo, że auto z pewnością nie będzie tanie. Już w standardowej wersji auto ma być bogato wyposażone, lista potencjalnych dodatków będzie krótka. To sprawia, że auto z silnikiem 2.0 bi-Turbo ma kosztować trochę poniżej 200 tysięcy złotych, czyli dużo więcej niż świetnie wyposażony model z dwulitrowym silnikiem benzynowym.
Jeśli komuś nie zależy na emocjach, jakie wyzwala gwałtowne przyśpieszenie i nie zależy na dynamicznym wyprzedzaniu innych pojazdów na drodze, wystarczy mu pewnie do szczęścia Kodiaq bez literek RS na masce – w końcu to absolutnie świetne auto. Jest jednak grupa ludzi, którzy zwykle "trochę bardziej się spieszą".
Dla nich szybsza wersja może być ciekawą propozycją. Kodiaq RS to świetnie wyposażone auto z mocnym podwójnie doładowanym silnikiem i bardzo wygodnymi fotelami, ze wszystkimi zaletami Skody Kodiaq, czyli wysoką funkcjonalnością SUV-a. 200 tysięcy to nie mało jak na Skodę, ale na tle konkurencji to wciąż jest okazyjna cena.