Krzysztof Brejza, etatowy tropiciel nieprawidłowości w finansach "dobrej zmiany", tym razem wziął na cel podkomisję smoleńską Antoniego Macierewicza. Polityk PO twierdzi, że były szef MON zatajał aktywność podkomisji. Poseł Brejza sprawę skierował do sądu.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
"Sprawę zatajania informacji o aktywności podkomisji smoleńskiej przez A. Macierewicza skierowałem dziś do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie. 'Niewygodne' pytania m. in. o liczbę posiedzeń podkomisji, jej koszty i zlecone opinie/ekspertyzy" – napisał Brejza na Twitterze.
Jak czytamy w piśmie Brejzy, złożył on skargę na bezczynność Przewodniczącego Podkomisji ds. Ponownego Zbadania Wypadku Lotniczego, polegającą na nieudzieleniu odpowiedzi o udostępnienie informacji publicznej i zarzuca mu naruszenie ustawy o dostępie do informacji publicznej.
Brejza pokazał skan pisma z 15 listopada, w którym pytał Macierewicza o to, ile razy zbierała się podkomisja na posiedzeniach od 1 stycznia 2018 r. Zadał też pytania o jej ewentualne zlecenia wykonania opinii i ekspertyz, koszty wynagrodzeń członków podkomisji i pozostałych wydatków związanych z pracą podkomisji.
Co ustaliła podkomisja smoleńska?
Przypomnijmy, że działalność ukochanego dziecka Macierewicza, czyli podkomisji smoleńskiej nosiła znamiona kompromitacji. Zauważyły to nawet "Sieci", tygodnik braci Karnowskich bliski PiS, który wypuścił wcześniej serię artykułów pióra Marka Pyzy, podważających oficjalną wersję przyczyny katastrofy smoleńskiej.
Podkomisja kilkukrotnie zmieniała wersję o liczbie rzekomych wybuchów na pokładzie prezydenckiego tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem. Nie doszło także do publikacji obiecanego wcześniej raportu końcowego komisji. Przedstawiono jedynie raport techniczny, w którym powtórzono wcześniejsze, nie podparte żadnymi dowodami tezy.