Dziennikarza Kamila Durczoka i ministra Joachima Brudzińska mocno poniosło na Twitterze. Kontekstem ostrej wymiany zdań był pożar w escape roomie w Koszalinie, ale tragedia zeszła na dalszy plan. Panowie powiedzieli co o sobie myślą i jak bardzo się na sobie wzajemnie zawiedli.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.
Napisz do mnie:
bartosz.godzinski@natemat.pl
Kamil Durczok zirytował się konferencją dotyczącą śmierci pięciu nastolatek i kontrolom escape roomów w Polsce. Dziennikarz napisał na Twitterze, że minister "bezczelnie wykorzystał tragedię w Koszalinie do swoich politycznych celów".
Przyznał też, że Joachim Brudziński "Kiedyś był jedną z nielicznych jasnych twarzy PIS. Dziś działa jak hiena". Dodał jeszcze, że spodziewa się teraz wizyty policji, ale przestrzegł przy tym i ministra, że "też za swoje głupoty odpowie. Do zobaczenia w celi" – zapowiedział Durczok.
Minister Brudziński również podkreślił, że uważał Kamila Durczoka za "jasną twarzą dziennikarstwa". "Dziś tylko jedynie mogę panu zadeklarować, że pomodlę się za pana. Pomocy medycznej udzielić niestety nie potrafię" – napisał na koniec.