Jarosław Kaczyński chce, żeby uregulować kwestię przejrzystości wynagrodzeń oraz w ogóle ich wysokości w NBP ustawowo. Ale wcale tak nie musiało być. Jak podaje RMF FM, we wtorek w trakcie spotkania w cztery oczy prezes PiS domagał się od Adama Glapińskiego, aby sam przeciął spekulacje. Szef NBP wybrał jednak inną drogę.
I jak podkreślają rozmówcy rozgłośni, zwycięzca tego pojedynku jest z góry znany. Informatorzy z partii, którzy rozmawiali z reporterem RMF FM Patrykiem Michalskim, żartobliwie, ale i zgodnie przekonywali, że "prezes jest tylko jeden".
– Szczególnie uczepiono się dwóch pań dyrektor. Haniebne, brutalne, prymitywne, seksistowskie pastwienie się nad dwoma matkami, nad ich mężami i rodzinami. A króluje w tym gazeta, która mieni się oazą tolerancji. Nagle kobiety nie mogą zarabiać tyle, co mężczyźni – grzmiał Glapiński. Zamiast spełnić prośbę prezesa i wyjaśnić sytuację, poszedł na zwarcie.