Sprawca ataku na prezydenta Adamowicza został zatrzymany. Nie został jeszcze przesłuchany przez prokuratora, jednak nowe informacje o ataku podaje Radio Gdańsk. Reporterzy stacji byli na miejscu w momencie zamachu nożownika na prezydenta Gdańska. Rozmawiali z osobami, które stały najbliżej sceny. Z ich relacji wynika, że napastnik mógł jeszcze raz pchnąć nożem samorządowca.
W mediach od blisko 20 lat, w naTemat pracuję od 2016 roku jako dziennikarz i wydawca
Napisz do mnie:
rafal.badowski@natemat.pl
Aktualizacja z 14.01.2019 z godz. 14.40 Pomimo starań lekarzy i wielogodzinnej walce o życie prezydent Gdańska Paweł Adamowicz zmarł w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym w Gdańsku. Czytaj więcej
– Mężczyzna, który zaatakował prezydenta, chodził jeszcze przez dobre 20 sekund po scenie i wymachiwał ostrym narzędziem. W pewnym momencie wrócił do leżącego Pawła Adamowicza i jeszcze się nad nim pochylił. To też potwierdzają filmiki – relacjonował reporter Radia Gdańsk.
– Raz wpadł, zakręcił się, prawdopodobnie podskoczył do prezydenta. Wrócił się, panu prowadzącemu wyrwał mikrofon, miał w ręku czarny sztylet, ja bym go tak nazwała. Ochrona mu go wyrwała. Nóż upadł mi pod nogi, potem ochrona na niego nadepnęła. Nie było policji – wspomina mieszkanka Gdańska, która stała najbliżej sceny.
Dotąd brakowało oficjalnego stanowiska policji w sprawie ataku na Pawła Adamowicza. Funkcjonariusze potwierdzili, że to 27-letni mieszkaniec miasta, wcześniej już notowany za naruszenie nietykalności cielesnej policjanta oraz rozbój na terenie banku.
Na nagraniu dostępnym w internecie widać moment ataku na prezydenta Adamowicza. Jak słychać na krótkim filmie, tuż przed atakiem sprawca krzyczał, że siedział w więzieniu.
Na filmie widać mężczyznę ubranego na czarno, w czarnej czapce, który wbiega na scenę podczas Światełka do Nieba w Gdańsku. Następnie kieruje się w stronę prezydenta Adamowicza. Po kilku sekundach po ataku widać, jak napastnik krąży po scenie.
Już po ataku na prezydenta Gdańska ujawnione zostały wymagania (bardzo niskie) wobec pracowników agencji ochrony, która obsługiwała imprezę WOŚP w Gdańsku. Mogą one wyjaśniać łatwość, z jaką napastnik wtargnął na scenę.