W pierwszym rzędzie podczas pogrzebu Adamowicza siedzieli Donald Tusk, Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski. Dla Andrzeja Dudy miejsce znalazło się w dalszych rzędach.
W pierwszym rzędzie podczas pogrzebu Adamowicza siedzieli Donald Tusk, Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski. Dla Andrzeja Dudy miejsce znalazło się w dalszych rzędach. Fot. Renata Dąbrowska / Agencja Gazeta
Reklama.
Prezydent Paweł Adamowicz znał wielu duchownych, z niektórymi był blisko związany. Rodzina zamordowanego prezydenta liczyła na to, że jeden z nich wygłosi homilię podczas pogrzebu. Proszono, by zrobił to ksiądz Krzysztof Niedałtowski lub ojciec dominikanin Ludwik Wiśniewski – opisuje trójmiejska "Wyborcza".
Odrzucona prośba
Arcybiskup i metropolita gdański Leszek Sławoj Głódź postanowił jednak odrzucić prośbę rodziny zmarłego prezydenta i to on wygłosił homilię. Nie był to zresztą jedyny przypadek, gdy podczas uroczystości zignorowano wolę rodziny Adamowicza.
"To był prezydent Gdańska i to Gdańsk powinien był go godnie pożegnać. Chcieliśmy mieć wpływ na przebieg uroczystości, nie mogliśmy pozwolić, aby wojewoda i jego ugrupowanie zorganizowali to na swój sposób" – powiedział w wywiadzie z "Gazetą Wyborczą" jeden bliskich współpracowników Adamowicza.
Rodzina nie chciała, żeby pogrzeb miał charakter uroczystości państwowych. Z tego powodu nie wysłano zaproszenia do prezydenta Andrzeja Dudy. Ten jednak przyjechał, choć miejsce dla prezydenta znalazło się dopiero w piątym rzędzie. W pierwszym siedział między innymi Przewodniczący Rady Europejskiej Donald Tusk.
Najważniejszy był udział
Prezydencki minister Krzysztof Szczerski przedstawił w niedzielę inne wyjaśnienie, dlaczego Andrzej Duda na pogrzebie Pawła Adamowicza siedział w dalszej ławie. Zapewnił, że wszystko to było wcześniej kwestią ustaleń z organizatorami uroczystości.
– Komunikat w naszą stronę ze strony organizatorów był taki, że to nie jest przypadkowe, to jest bardzo istotne, żeby goście byli rozsadzeni w Bazylice w taki a nie inny sposób – wyjaśnił Szczerski w rozmowie z PAP. Podkreślił, iż prezydent Duda zdecydował, że "dla niego istotny jest sam udział w pogrzebie i jeśli organizatorzy przywiązują tak wielką wagę do tego, żeby w tym a nie innym miejscu był posadzony, to nie będziemy tej sprawy dyskutować".