Robert Biedroń jest według sondaży trzecią siłą w polskiej polityce i musi rozpychać się łokciami. Stąd pozycja opozycji do wszystkiego i wszystkich wokół, podejście "wszyscy jesteście tacy sami". Jest tylko jeden problem. Nie można tego powiedzieć o TVP, której upodlenie dopiero za PiS sięgnęło nowego poziomu dna. TVP, do której Robert Biedroń zamierza nadal chodzić jak gdyby nic.
– Nie będę bojkotować TVP. Dlatego że to nie jest moja wojna. To nie jest największy problem Polaków – oznajmił Robert Biedroń w Radiu Zet, w reakcji na wycofanie polityków PO z udziału w programach TVP.
– Jeśli mam stać biernie i patrzyć na to, co dwie wielkie partie polityczne robią z naszymi emocjami, co doprowadziło m.in. do tej tragedii 13 stycznia, to ja mówię "nie". Bojkot TVP jest dziwaczny. Jeżeli ktoś podejmuje taką decyzję, to automatycznie wyklucza swój głos z debaty publicznej – mówił w programie "Polityka na Ostro" w Polsat News.
Musiałem tu wrzucić dwa cytaty nie tylko dla czytelników, ale też i dla siebie. Jeden cytat mógł być bowiem wypadkiem przy pracy. Dwie takie same wypowiedzi w dwóch różnych programach to już oficjalna polityka.
Polityka, która mocno podkopuje wizerunek Roberta Biedronia jako nowej nadziei polskiej sceny politycznej (przeczytaj wywiad z RB dla naTemat). Od nowej nadziei oczekiwałbym, że w sprawie TVP jest w stanie zdobyć się na coś więcej niż "oj tam, oj tam, na kiego grzyba drążyć temat". Chyba, że Robert Biedroń właśnie wrócił z innej planety i nie oglądał TVP przez ostatni tydzień.
I nie widział: żenująco cynicznego materiału Wiadomości o mowie nienawiści jako WYŁĄCZNEJ winie PO, obraźliwego dla inteligencji widzów tłumaczenia szefa TAI, ocenzurowania znaku pokoju podczas mszy za Pawła Adamowicza, żeby broń Boże nie pokazać polityków opozycji czy prób sforsowania gdańskiego ratusza.
Robert Biedroń mówi dziś, że TVP jest mu potrzebna, żeby dotrzeć do wyborców, do których inaczej dotrzeć się nie da. To dziwne słowa ze strony człowieka, który zjeżdża Polskę wzdłuż i wszerz, na którego spotkaniach, jak twierdzi, są tłumy, który ma wreszcie do dyspozycji każdy istniejący kanał w telewizji czy internecie.
Rafał Ziemkiewicz postawił niedawno tezę, że moralne poruszenie po śmierci Pawła Adamowicza będzie wykorzystywane przez Platformę Obywatelską do szantażowania Roberta Biedronia, żeby przyłączył się do koalicji, bo jak nie, to będzie razem z "mordercami".
Nie interesuje mnie tu, jakie będą losy relacji Roberta Biedronia i polityków Koalicji Obywatelskiej. To jest czysta polityka.
Są jednak takie chwile, kiedy nawet w polityce jest oczekiwanie, żeby polityk zachował się jak człowiek.
Po serii skandalicznych materiałów TVP po śmierci Pawła Adamowicza swoją szansę zmarnowali politycy prawicy, którzy nie zdobyli się na zwykły, ludzki sprzeciw wobec toksycznej propagandy telewizji publicznej.