– Oni działali bardzo sprawnie. Cała akcja zajęła im maksymalnie 20 minut. Przerzucili linę wokół pomnika, przywiązali ją do drzew. Powstała dźwignia, żeby pociągnąć ten pomnik. Ułożyli też wcześniej opony, żeby monument, jak będzie upadał, nie roztrzaskał się – opowiada w rozmowie z naTemat Tomasz Sekielski, który był naocznym świadkiem obalenia pomnika prałata Jankowskiego w Gdańsku. Dziennikarz został wezwany na przesłuchanie w tej sprawie.
Pokazał pan w mediach społecznościowych upadek pomnika prałata Jankowskiego. Zapewne wykorzysta pan te zdjęcia w swoim filmie o pedofilii w polskim Kościele. Ale jak pan się tam w ogóle znalazł?
Tomasz Sekielski, dziennikarz Onetu: – Dostałem informację, że ma się coś wydarzyć w związku z pomnikiem prałata Jankowskiego więc postanowiłem przyjechać do Gdańska. Nie będą oczywiście opowiadał historii, że przechodziłem przez przypadek z ekipą filmową i zauważyłem jak ktoś obala pomnik.
Powtórzę, że dostałem informację iż ma się coś dziać z monumentem i uznałem że skoro robię film o pedofilii w Kościele to przyjadę. Choć zdjęcia do filmu są skończone to sprawa ks Janowskiego stała się głośna i symboliczna. Na miejscu okazało się, że chodziło o obalenie pomnika prałata.
Aktywiści, którzy tego dokonali są znani z wielu demonstracji i happeningów w Warszawie, choćby z obrzucenia jajami rządowych limuzyn. Pan był naocznym świadkiem tego zdarzenia w Gdańsku, jak to wyglądało?
Oni działali bardzo sprawnie. Cała akcja zajęła im maksymalnie 20 minut. Przerzucili linę wokół pomnika, przywiązali ją do drzew. Powstała dźwignia żeby pociągnąć ten pomnik. Ułożyli też wcześniej opony, żeby monument jak będzie upadał nie roztrzaskał się. Widać to na nagraniu, które udostępniłem. Chwilę po tym jak pomnik się przewrócił pojawiła się policja. Panowie sami zresztą zadzwonili na policję by poinformować, że zrobili coś takiego. Nie uciekali, spokojnie czekali na funkcjonariuszy. Odpowiadali grzecznie na wszystkie pytania.
Ci aktywiści tłumaczyli się obywatelskim nieposłuszeństwem?
Nazywają pomnik prałata Jankowskiego "pomnikiem wstydu Kościoła”, ale też wstydu społeczeństwa, bo - jak argumentują - część mieszkańców Gdańska zapewne wiedziała, co się dzieje i tolerowała prałata Jankowskiego. Uważają, że w przestrzeni publicznej taki pomnik nie powinien stać, że przynosi to hańbę miastu i Polsce. Takie są ich motywacje. Wydali zresztą specjalne oświadczenie w tej sprawie. Ja nie chcę oceniać tego co się stało. Byłem tam w roli osoby, która robi dokumentację na potrzeby filmu. Dokumentację zdarzenia, które oczywiście uważam za symboliczne.
Tak, z tego co wiem nie zostali jeszcze wypuszczeni. Nie mam z nimi kontaktu.
Pan też był przesłuchiwany?
Ja dopiero będę przesłuchany. Rozumiem, że zostałem wezwany w charakterze świadka. Natomiast oburzające jest to, że zabezpieczono naszą kamerę. Policja na polecenie prokuratury zabezpieczyła kamerę, choć oddałem wcześniej nośnik, czyli kartę. To jest dla mnie i moich współpracowników z ekipy dużym problemem.
Nieżyjący prałat Jankowski ma w Gdańsku wielu obrońców. Po tych nocnych wydarzeniach pojawiły się w sieci komentarze, że aktywiści którzy obalili ten pomnik podżegają do nienawiści.
Pewnie komentarze będą rozmaite. Prałat Jankowski budził za życia i budzi po śmierci skrajne emocje. Pojawiają się więc także skrajne komentarze.
Obalanie pomników kojarzy się w Polsce bardzo politycznie.
Dla tych, którzy to zrobili, to był akt obywatelskiego nieposłuszeństwa, symboliczny gest, który był skierowany także do hierarchów Kościoła. Myślę, że oni patrzą na to w ten sposób. Wiadomo, że przy zmianie ustroju w Polsce upadały pomniki. Natomiast tutaj nie chodzi o politykę, tylko bardziej o wydarzenia, którymi żyje także Kościół, czyli te wszystkie sprawy przypadków pedofilii. A prałat Jankowski po artykule "Dużego Formatu” stał się postacią pokazującą jak Kościół nie radzi sobie w takich sprawach. Ale każdy powinien sam wyciągnąć wnioski i ocenić to co się stało.